Kolejne tygodnie mijają od potężnego zanieczyszczenia ropociągu Przyjaźń, a wciąż nie widać rozstrzygnięcia w trzech ważnych kwestiach. Po pierwsze, system nadal nie został w pełni oczyszczony. Po drugie, nadal strona rosyjska nie podjęła decyzji, co z odszkodowaniami dla zagranicznych klientów. Po trzecie, wciąż trwa śledztwo, pojawiają się nowi podejrzani, ale i tak nie odpowiada to na pytanie, kto tak naprawdę zawinił?, czytamy w materiale Warsaw Institute.
Do 15 sierpnia powinno zakończyć się oczyszczanie białoruskiej części rurociągu Przyjaźń z zanieczyszczonej ropy – zapowiedział wicepremier Białorusi Ihar Laszenka. Jednocześnie strona białoruska przygotowuje szczegółowo swe roszczenia wobec strony rosyjskiej i przedstawia propozycje ich uregulowania. Jednym z wariantów rekompensaty strat poniesionych przez stronę białoruską jest podniesienie taryf za tranzyt surowca na Zachód – powiedział dyrektor białoruskiego operatora Przyjaźni.
Według Homeltransnieftu od kwietnia do czerwca ilość ropy transportowanej przez Białoruś zmniejszyła się o 4,7 mln ton, co oznacza straty ponad 23 mln dolarów. Aby je zrekompensować, Mińsk musiałby podnieść opłaty tranzytowe o 21,7 proc. Druga propozycja dla strony rosyjskiej w sprawie odszkodowań za awarię to dostarczenie na Białoruś czystej ropy w takiej ilości, jaka była zaplanowana na 2019 r.
Z powodu zanieczyszczenia rurociągu, Białoruś otrzymała o 650 tys. ton ropy mniej niż planowano. W efekcie Białoruś musiała zmniejszyć eksport produktów naftowych w okresie styczeń-kwiecień 2019 o 17,3 proc. Zdaniem białoruskiego rządu to oznacza straty rzędu 320 mln dolarów. Kolejne 20 mln dolarów strat to efekt uszkodzenia instalacji rafineryjnych w Mozyrzu. Rząd Białorusi i operator Homeltransnieftu zapowiadają, że jeśli nie uda się porozumieć z Rosją w sprawie rekompensaty, sprawa będzie się rozstrzygała w sądzie.
Białorusini zarzucają też Transniefti, że nie poinformowała o przepuszczeniu partii zanieczyszczonej ropy, a teraz uniemożliwia dostęp do próbek ropy z kwietnia.
Po stronie rosyjskiej od początku widać próby mataczenia i ukrywania faktów, nie tylko przed zagranicznymi partnerami, ale też własną opinią publiczną. Status podejrzanych w śledztwie w sprawie zanieczyszczenia ropy naftowej w rurociągu Przyjaźń ma już 13 osób. Połowa z nich to pracownicy firmy Transnieft Drużba, w tym przedstawiciele lokalnych oddziałów zarządzania rurociągiem oraz punktu przyjmowania surowca Łopatino.
Wydaje się, że śledztwo właśnie w stronę Transnieftu Drużba kieruje się coraz bardziej. Początkowo za podejrzanych uznawano kilka małych prywatnych firm z obwodu samarskiego. Szybko jednak okazało się, że jest to absurd, bo nie byłyby one w stanie zanieczyścić Przyjaźni na taką skalę. Teraz więc podejrzani są też przedstawiciele państwowego operatora. Co jednak nie daje odpowiedzi na pytanie, kto wpuścił do Przyjaźni tak wielkie ilości zanieczyszczonej ropy.
Nieoficjalnie coraz więcej może wskazywać na Rosnieft. Pojawiają się kolejne informacje świadczące, że kierownictwo koncernu z góry wiedziało, że w ropociągu pojawi się zanieczyszczona ropa.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!