Garnizonowy sąd wojskowy w Kaliningradzie skazał byłego dowódcy batalionu remontowo-naprawczego Floty Bałtyckiej ppłk Romana Kowalenkę za przywłaszczenie 300 sztuk sprzętu wojskowego i ich nielegalną sprzedaż.
Maszyny, które remontowano (samochody wojskowe i czołgi), dzięki fałszerstwie dokumentacji były sprzedawane prywatnej firmie, która odsprzedawała je dalej.
W sumie zaginęło 300 pojazdów różnych typów, 12 ton innego sprzętu (głównie agregaty). Oficer-mechanik miał dzięki temu procederowi zarobić 50 mln rubli (równowartość prawie 300 tys. zł.)
Podpułkownik przyznał się do winy i rozprawa trwała tylko 2 dni.
W 2015 roku Kowalenko stał się już raz znany, gdy z jego inicjatywy zdjęto z postumentu pomnik-czołg T-34 z okresu II wojny światowej. Kowalenko uruchomił go i jeździł nim podczas parady 9 maja w Kaliningradzie, na 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej. W 1945 roku czołg ten podobno brał udział w zdobywaniu ówczesnego niemieckiego Koenigsberga przez Sowietów.
Kowalenko wyraził skruchę i poszedł na ugodę z prokuraturą. Prokurator zażądał 3 lat kolonii karnej i grzywny w wysokości 100 rubli (ok. 6 tys. zł.) oraz zakazu pełnienia stanowisk kierowniczych przez okres 5 lat. Ostatecznie, sąd skazał podpułkownika na 2 lata i zakazał mu przez kolejne dwa lata pełnienia kierowniczych stanowisk. Nałożył też grzywnę we wnioskowanej kwocie.
W procederze Kowalence mieli pomagać podwładni.
Oprac. MaH, moment-istini.com
fot. mil.ru
1 komentarz
observer48
31 marca 2019 o 08:40Czyli w kacapskiej armii nic się nie zmieniło od czasów Armii Czerwonej. Wojskowi kradną, jak kradli. Pamiętam. jak w Legnicy i na całym Dolnym Śląsku oficerowie Armii Czerwonej sprzedawali za bezcen wszystko, co tylko Polacy chcieli kupić.