Sąd nad Arianami, plafon w Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach
Przedstawiamy czwartą część rozmowy o zdradzie w historii Polski na przestrzeni wieków. Na nasze pytania odpowiada dr hab. Jarosław Stolicki, kierownik Zakładu Historii Polski Nowożytnej Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Profesor Stolicki specjalizuje się w badaniu ustroju Korony w epoce nowożytnej, historią ziemi ruskich i ukrainnych w XVII wieku oraz postacią króla Jana III Sobieskiego. Jest także edytorem źródeł parlamentarnych sejmu polskiego.
Panie profesorze, nazwał pan innowierców, przede wszystkim arian, symbolem zdrady w czasie potopu.
Oni najdłużej współpracowali ze Szwedami i była to współpraca najbardziej gorliwa. Odegrali na przykład istotną rolę w szwedzkiej służbie dyplomatycznej. Za to zostali wygnani z granic Rzeczypospolitej, choć pamiętajmy, że chciano ich wygnać już od wieku XVI. Co ciekawe za ich wygnaniem opowiadali się nie tylko katolicy, ale i protestanci. Wtedy chodziło akurat nie o politykę, a lecz o dogmat o św. Trójcy, który kwestionowali, ale warto takie rzeczy pamiętać.
Wróćmy zatem do polityki.
Przełomem w polskiej polityce są plany, które mają król z królową, elekcji viventerege, czyli za życia króla. W planach był kandydat francuski. W porozumieniu z Francja zaczyna się tworzyć stronnictwo francuskie i natychmiast powstaje przeciwko niemu, stronnictwo prohabsburskie. Jest to wierne odbicie sytuacji jaka panowała w Europie, gdzie Francja rywalizowała z Habsburgami.
W Polsce znacznie silniejsze było to pierwsze, ale Habsburgowie mieli na tyle wpływów, że paraliżowali jego działania. Oczywiście ta polityka odbywała się za pośrednictwem pieniądza, choć żaden z magnatów, czy szlachciców, którzy brali w niej czynny udział, nie uważał się za zdrajcę. Oni naprawdę wierzą, że ich działania służą dobru Rzeczpospolitej.
Tak właśnie uważał najpotężniejszy magnat, który podniósł bunt przeciw królowi, czyli Jerzy Lubomirski. Występuje przeciw planom elekcji viventerege, głosi, że broni wolności szlacheckiej, czyli wolnej elekcji. Aby uniemożliwić działania dworu paktuje z cesarzem, elektorem, Tatarami, Kozakami i z kim się tylko da. Nawet z Moskwą.
Jerzy Sebastian Lubomirski
Jego chyba możemy już uznać za zdrajcę?
Tak, raczej tak. On nie kierował się żadną troską o dobro państwa, a jedynie prywatą, choć wszystkich jego intencji nie znamy. Rokosz Lubomirskiego wywarł katastrofalne skutki dla Rzeczypospolitej… Lecz zatrzymajmy się przez chwilę przy czymś co możemy nazwać globalizacją polityki europejskiej i w rezultacie tego polskiej. Nie ma już miejsca na neutralność państwa w konflikcie między Francją a Habsburgami, w rezultacie czego każda wojna staje się wojną europejską. To powoduje, że państwa zaczynają się zbroić i mamy do czynienia ze skokiem ilościowym jeśli chodzi o liczebność wojska i jego reformę. W XVIII wiek Europa wchodzi z coraz liczniejszymi armiami.
W tej sytuacji Rzeczpospolita musi się opowiedzieć po którejś ze stron. I właśnie rokosz upowszechnił katastrofalne metody prowadzenia walki politycznej. Gdy celem obozu dworskiego były działania mające wzmocnić pozycję króla, to celem obozu przeciwnego, w tym wypadku Lubomirskiego, było uniemożliwienie ich za wszelką cenę, bez oglądania się na dobro kraju. Każde ze stronnictw szuka więc wsparcia u obcych państw. A ponieważ siły stronnictw mniej więcej się równoważyły, żaden z sojuszy nie miał szans na zaistnienie.
Załóżmy, że jedna z tych partii wygrywa. Która z nich miała lepszy program dla Polski?
To trudno powiedzieć. Większą sympatię budziły zawsze u nas związki z Francją. Francja niekiedy coś zrobiła dla Polski, Napoleon, czy czasy pierwszej wojny światowej. Austria, wiadomo, zaborca.
W ten układ wkracza Rosja Piotra Pierwszego. To przełom, bo mamy do czynienia z ingerencją Rosji w wewnętrzne sprawy Polski. Geneza tej ingerencji tkwi na Litwie, gdzie tli się konflikt pomiędzy magnackim rodem Sapiehów a ich przeciwnikami. Kulmnacyjnym jego momentem jest bitwa pod Olkiennikami w 1700 r. Sapiehowie zostają pokonani. Równocześnie król Polski, elektor Saksonii, August II rozpoczyna wojnę ze Szwecją. W odpowiedzi król szwedzki wkracza nie do Saksonii, a do Rzeczypospolitej i żąda detronizacji Augusta. Pokonani Sapiehowie znajdują w nim sprzymierzeńca i przyłączają się do Szwedów, żeby załatwić swoje sprawy litewskie. A ponieważ sojusznikiem Augusta jest Rosja, to opozycja antyspaieżyńska udaje się po pomoc do cara. Nawiasem mówiąc Karol XII okazał się mało przewidujący. Kiedy w 1700 r. pokonał wojska rosyjskie pod Narwą zamiast wkroczyć do Rosji i ostatecznie pokonać Piotra I zmagał się przez 7 lat z Augustem II. W międzyczasie Rosja wzmocniła się i rozbiła Szwedów pod Połtawą w 1709 r.
Grenadierzy rosyjscy, druga połowa XVIII wieku
I mamy sytuację, w której Litwini, a potem Polacy zostają wykorzystani przez sąsiadów do swoich celów. Polska staje się przedmiotem w rywalizacji sąsiednich mocarstw. Tego wcześniej nie było, ponieważ we wcześniejszych sporach i król i opozycja były podmiotami walki politycznej.Teraz zostają zdegradowani do roli pionków. W wojnie zwycięża Rosja, a jej sojusznik August II nie ma z tego nic. Nawet mniej niż nic, ponieważ część magnatów rozpoczyna współpracę z Moskwą, która rośnie w siłę. I okazuje się, że bez niej nie można prowadzić polityki polskiej. To Rosja staje się siłą decydującą w sprawach Rzeczypospolitej. August II po Połtawie wraca na tron polski i dąży do osłabienia wpływów rosyjskich i wyprowadzenia wojsk carskich z Rzeczypospolitej. Spotyka się z przeciwdziałaniem Rosji, która utrwala swoje wpływy. Okazuje się, że w krótkim czasie powstało stronnictwo prorosyjskie. Mówię tu o W czasie elekcji roku 1733, okazało się że królem polskim można zostać tylko za zgodą Rosji.
Jakby tego było mało na zachodzie pojawia się drugi sąsiad, równie silny i zaborczy, czyli Prusy. Magnateria polska stosuje więc swoistą realpolitik, czyli szuka wsparcia albo u jednej, albo u drugiej strony. Taka polityka jest niewiele warta, bo co zrobić kiedy Rosja i Prusy stają się sojusznikami? Wtedy zaczyna się poszukiwanie nieprzyjaciół Rosji, czy Prus, zwraca się do Francji, Turcji, ale to wszystko okazywało się niewiele warte.
Kto w Polsce postawił na Rosję?
Z biegiem czasu partią prorosyjską stała się familia. Tworzyli ja Czartoryscy i najmniej eksponowana i wpływowa postać w tym stronnictwie, czyli Stanisław August Poniatowski, który zostaje wybrany królem z namaszczenia carycy Katarzyny. Ale jak ocenił Władysław Konopczyński wybór ten był: „dla rozumu łatwy, lecz trudny dla serca”.
Familia wybrała więc jakąś politykę. Niestety w tym samym czasie pojawiają się ludzie, którzy jak Adam Poniński, marszałek sejmu porozbiorowego, działają już z najnędzniejszych pobudek. Sprzedają Polskę.
Dochodzimy zatem do miejsca, od którego zaczęliśmy naszą rozmowę, czyli do Targowicy.
Targowica ukształtowała się na takim właśnie podłożu. Król, co by o nim nie mówić, prowadził program modernizacji państwa. Te działania budziły sprzeciw, a i sam król był mocno niepopularny. Wypomina mu się różne grzechy, na przykład jego zachowanie podczas konfederacji barskiej. Tu trzeba dodać, że konfederacja otwiera polską duszę na rosyjskie zagrożenie.
Artur Grottger, Modlitwa konfederatów barskich
Opozycyjny wobec króla obóz wiąże swoje sukcesy i przyszłość z Rosją i tak powstaje Targowica. Za tymi trzema postaciami, które wymieniliśmy na początku ciągnie tłum ich klientów. Pojawia się słowo „jurgieltnicy”, czyli ci, którzy biorą pieniądze od obcych dworów. Oni siłą rzeczy przystają do Targowiczan, bo biorą jurgielt za konkretne działania.
Czyli żadna ostrożność historyka nie przeszkodzi nazwać ich zdrajcami?!
Tak, zasługują na takie miano. Lecz większość z nich to byli osobnicy mało wpływowi i mało znani. Kto wie o takich braciach Kossakowskich, którzy zostali powieszeni w czasie Powstania Kościuszkowskiego?Jednak to ich działalność jest symbolem upadku Rzeczypospolitej.
Arcyzdrajca Adam Poniński, fragment obrazu Jana Matejki „Rejtan„
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jacek Matecki
1 komentarz
Stanislavus
25 grudnia 2018 o 20:15Historyja zatoczyła koło. Dziś „po-nowemu” ciąg dalszy ZDRADY NARODOWEJ. W nowoczesnych garniturach i galanterii; przebierańcy -jakby w „najlepsze” kontynuują tradycje J.Lubomirskiego, Ponińskiego, Kossakowskich, Branickich i setki innych ówczesnych „patry-jotów-naprawiaczy” Rzeczypospolitej -współcześni jurgeltnicy.