Niemieckie media rzadko przedstawiają dzisiejszą Ukrainę w pozytywnym świetle, dlatego zwraca uwagę artykuł w gazecie „Die Welt”, którego autor Richard Herzinger nazywa pomajdanową Ukrainę „bastionem europejskich wartości”.
Autor zresztą sam stawia się najwyraźniej w kontrze do głównego nurtu opinii i „narracji” na temat Ukrainy w niemieckich mediach, broni tego kraju także przed oskarżeniami rosyjskiej propagandy. Nie ukrywa jednak patologii, które wciąż są obecne nad Dnieprem.
„Pięć lat temu rozpoczęła się rewolucja na Majdanie. Przyniosła wiele rozczarowań. Nękana wojną i korupcją Ukraina pozostaje mimo wszystko bastionem europejskich wartości” – pisze Herzinger.
Wytyka, że zachodnioeuropejska opinia publiczna „nie dostrzega w wystarczającym stopniu ścisłego związku pomiędzy losem Ukrainy a przyszłością zjednoczonej, demokratycznej Europy”. „Medialne zainteresowanie walką Ukraińców o wolność maleje, a niecierpliwość z powodu zbyt powolnego rozwoju kraju wzrasta, podobnie jak wzrasta obojętność wobec rzeczywistości agresywnej wojny w środku Europy” – pisze. Dodaje, że nie można pogodzić się z okupacją suwerennego europejskiego kraju przez „autorytarne mocarstwo”. Nie ukrywa przy tym, że wciąż na Ukrainie funkcjonują „skorumpowane oligarchiczne struktury” i wielu ludzi dawnego układu ma się dobrze, ale przeprowadzono też szereg reform, a przede wszystkim ugruntowało się „poczucie narodowej jedności Ukraińców”, co z kolei wiąże się jego zdaniem z proeuropejskością, gdyż „postimperialna struktura UE gwarantuje mniejszym narodom narodową suwerenność”. Dodaje, że podział na Ukrainę wschodnią i zachodnią zaciera się i niewielka ich część Ukraińców ze wschodu, nawet krytycznie nastawionych do rządu w Kijowie, chciałaby powrotu pod władzę Rosji – uważa autor.
Pisze też, że rosyjska propaganda usiłuje oczernić ukraińską rewolucję i pomajdanową Ukrainę jako faszystowską. Jako przykład podaje wyciąganie Ukrainie, że powróciła w wojsku do pozdrowienia „Sława Ukrainie” łącząc go tylko z, jak pisze autor, „ukraińskimi faszystami” z lat 30. i 40., a przecież pojawiło się już w XIX wieku.
Jak pisze, Moskwa nie zrezygnowała z odzyskania Ukrainy dla „rosyjskiego świata” i nadal szuka pretekstów do mieszania się w wewnętrzne sprawy tego kraju. W tym kontekście autor pisze o znaczeniu decyzji Konstantynopola o przyznaniu autokefalii Cerkwi ukraińskiej wbrew protestom Moskwy. Zwrócił uwagę na słowa prezydenta Władimira Putina, że Rosja „będzie broniła interesów wiernych na Ukrainie”. Nie wolno przeoczyć groźby zawartej w tej wypowiedzi” – podkreśla komentator „Die Welt”.
Oprac. MaH, dw.com
fot. Iwan Bandura, CC BY 2.0
1 komentarz
bkb2
21 listopada 2018 o 19:55Już dzisiaj transfery pieniędzy od robotników ukraińskich trafiających na Ukrainę są większe niż polaków wysyłających pieniądze do Polski. .. Te różnice będą z każdym rokiem rosły coraz bardziej…Polska z powodzeniem może w Europie sterować tymi procesami ludnościowymi dla osiągania korzyści w przyszłości z poszerzania przestrzeni życiowej i gospodarczej Polski i Polaków