Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko odwiedził Serbię. Po spotkaniu z prezydentem Serbii Aleksandarem Vucziciem w Belgradzie prezydenci zapewniali, że „nie ma żadnych problemów w dwustronnych stosunkach”. Publicysta portalu „Ukrainska Prawda” Jurij Panczenko w ciekawym tekście zastanawia się, co się takiego stało, że stosunki między Belgradem a Kijowem się tak ożywiły, i że padają takie deklaracje, skoro wydaje się, że Serbia to niezbyt przyjazne Ukrainie państwo i bliski sojusznik Rosji.
Panczenko nazwał oficjalną wizytę Poroszenki w Serbii „niezwykłym zdarzeniem”. Przypomniał, że w ciągu ostatnich 3 lat w zasadzie prezydenci Ukrainy i Serbii w ogóle nie rozmawiali (nie licząc rozmowy telefonicznej w 2015 roku i przygodnego spotkania na międzynarodowej konferencji w Turcji w zeszłym miesiącu). Pod koniec zeszłego roku doszło do kryzysu dyplomatycznego, gdy ukraiński ambasador w Serbii w mediach oficjalnie zarzucił państwu serbskiemu, że jest narzędziem Rosji w rozbijaniu Europy, i że nie robi nic, by przeciwdziałać wyjazdom serbskich radykałów na wojnę w Donbasie, gdzie walczą po stronie Rosjan. Serbia sprzeciwia się też sankcjom zachodnim wobec Rosji i w przeciwieństwie do spokrewnionej z nią, wstępującej do NATO Czarnogóry, nie przyłączył się do nich. Rozwija się też współpraca wojskowa rosyjsko-serbska. Dodajmy jeszcze, że większość społeczeństwa serbskiego, w tym elektorat rządzących nacjonalistów, ma zdecydowanie prorosyjskie sympatie.
Tymczasem teraz, przynajmniej z zewnątrz, wygląda na to, że wizyta Poroszenki w Serbii przebiegła w sielankowej atmosferze. Ogłoszono efekty wizyty – ułatwienia wizowe dla Ukraińców (mogli przebywać bez wizy w Serbii przez miesiąc, teraz będą mogli przez 3 miesiące), otwarcie nowych połączeń lotniczych między Serbią a Ukrainą. Podano też, że rośnie wymiana handlowa między Serbią i Ukrainą i rządy obu krajów są z tego zadowolone i będą działać na rzecz dalszego rozwoju tej współpracy. Podczas konferencji prasowej Poroszenko rozwodził się, jak bliskie są sobie prawosławne i słowiańskie narody serbski i ukraiński i jak bardzo podobne są języki ukraiński i serbski.
Panczenko zastanawia się, o co chodzi? Skąd taka nagła zmiana klimatu? Pisze, że mimo oficjalnej prorosyjskości Serbia nie zdecydowała się dotąd uznać aneksji Krymu przez Rosję. Poroszenko rewanżował się Vucziciowi mówiąc, że problem serbski powinien być rozwiązany z uwzględnieniem interesów Serbii i przy jej udziale. Przypomnijmy, że Ukraina nie uznaje niepodległości Kosowa.
Publicysta „Ukrainskie Prawdy” i „Europejskiej Prawdy” podejrzewa też, że Poroszenko zabiega u Vuczucia o poparcie dla idei rozmieszczenia sił pokojowych ONZ w Donbasie. Raczej wyklucza, że rozmawiano o możliwości poparcia przez serbską Cerkiew autokofalii Cerkwi kijowskiej, bo serbscy hierarchowie już zapowiedzieli oficjalnie, że są przeciw. Z drugiej strony, w prawosławiu zdanie władz krajów ma znaczenie, więc niewykluczone, że mimo wszystko prezydent Ukrainy chciał rozmawiać o tym z prezydentem Serbii.
Oba kraje łączy też dążenie do integracji z Unią Europejską.
Zdaniem Panczenki, to wszystko jednak za mało, by uznać zbliżenie z krajem dotąd nieprzyjaznym Ukrainie (i być może w przyszłości też) za mądre posunięcie. Chyba, że jest coś, o czym dziennikarze i społeczeństwa nie wiedzą.
Oprac. MaH, pravda.com.ua
fot. Adam Jones, CC BY-SA 2.0
3 komentarzy
Stepan
4 lipca 2018 o 15:46Ale serbia chce do eu i chca euro?to chyba bliżej im do brukseli niz do moskwy?
Maciej H.-Horawski
4 lipca 2018 o 22:06A z czego autor artykułu wyciągną konkluzję, że Serbia jest prorosyjska?
Jan
6 lipca 2018 o 10:51Pisz poprawnie, Macieju.
Autor: wyciąga – wyciągnął – wyciągnie.
Autorzy: wyciągają – wyciągnęli – wyciągną
Autor wyciągną do tej układanki nie pasuje.
Odnośnie Serbii – od dawna jest prorosyjska, to już taka tradycja historyczna. Ich sprawa.