Od tygodnia działacze społeczni prowadzą akcję protestacyjną na Kuropatach, gdzie w miniony piątek tuż obok masowych grobów ofiar NKWD otwarto luksusową knajpę. Żądają od jej właścicieli przeniesienia lokalu w inne miejsce, lub zmiany profilu działalności. Już teraz można mówić o pewnym sukcesie pikietujących, bo od otwarcia knajpa świeci pustkami – klienci którzy podjeżdżają pod lokal, jeszcze szybciej stamtąd odjeżdżają, nie chcąc ryzykować, że zdjęcia z ich wizerunkiem trafią do sieci.
Codziennie przed bramą wjazdową na teren kompleksu rozrywkowego dochodzi do przepychanek z milicją i pracownikami lokalu. Stróże prawa nakładają na pikietujących grzywny i straszą aresztem, ale opozycjoniści nie zrażają się. Są przekonani, że tylko konsekwencją i uporem są w stanie cofnąć skandaliczną, wręcz barbarzyńską decyzję władz, która ich zdaniem kładzie się cieniem na cały naród.
Pikietujący mówią, że otwarcie restauracji na Kuropatach świadczy o amoralności władzy, podległych jej urzędników, ich cynizmie i lekceważącym podejściu do historii kraju. Mówią, że ten skandal jest konsekwencją arogancji i obojętności władz wobec obywateli Mińska i wszystkich Białorusinów kochających swój kraj, jego historię i kulturę.
Niski pokłon należy się tej garstce ludzi, która codziennie stoi na straży narodowej pamięci i historii. Są patriotami, bohaterami, również dla nas Polaków, bo pamiętajmy, że tam na Kuropatach w nieodkrytych wciąż masowych dołach śmierci spoczywają polskie ofiary egzekucji dokonywanych przez NKWD. Ile jest ofiar? Norman Davies twierdzi, że zamordowano tu nawet ponad ćwierć miliona osób – Polaków i Białorusinów.
Zdaniem historyków, może tu spoczywać także 3 872 Polaków z tzw. „białoruskiej listy katyńskiej” zamordowanych w kwietniu i maju 1940 r. Są tu także ofiary tzw. „operacji polskiej” NKWD i Polacy z zajętych przez sowietów przedwojennych Kresów zabici po roku 1940. Wśród ofiar najwięcej jest dawnych mieszkańców Mińska i Mińszczyzny.
Radio Svaboda zapytało, co myślą o tej konfrontacji przedstawiciele kościołów katolickiego i prawosławnego.
Niejednokrotnie krzyże te – za cichym przyzwoleniem milicji – były usuwane, łamane a miejsca pochówków bezczeszczone. Białoruskie władze negują też fakt istnienia białoruskiej listy katyńskiej, a niekiedy propagandziści Łukaszenki starają się nawet udowodnić, że zbrodni tej dokonali Niemcy. Trudno się zresztą temu dziwić w sytuacji kiedy dawni NKWD-ziści są nadal przedstawiani młodzieży w szkołach jako wzorce wychowawcze, zaś Feliks Dzierżyński jest czczony jako bohater narodowy.
Na początku lat 2000 władze Mińska zbudowały przez skraj uroczyska obwodnicę miasta. Białoruska opozycja usiłując powstrzymać buldożery rozbiła tam miasteczko namiotowe. Kilka razy doszło wówczas do starć milicji z protestującymi, którzy chcieli zapobiec profanacji.
Kresy24.pl/svaboda.org/ba
1 komentarz
Polak z Białorusi
12 czerwca 2018 o 17:53Trudna sprawa, która pokazuje prawdziwy twarz dzisiejszej władzy Białoruskiej”