Komendant kijowskiej policji, Andrij Kryszczenko, powiedział, że jest za wcześnie, by mówić o motywach zabójstwa dziennikarza. Jednocześnie podkreślił, że jego zawodowa działalność stanowi najbardziej prawdopodobny powód morderstwa.
Mimo obezwładniającego bólu, przypomnijmy tym, którzy jeszcze nie wiedzą: 29 maja wieczorem, w budynku, gdzie znajdowało się jego mieszkanie, zamordowany został rosyjski dziennikarz Radia Wolna Europa Arkadij Babczenko.
„Zważywszy społeczną pozycję i działalność zawodową, zabójstwo ma zawiązek z zawodową aktywnością denata. Ale po dokonaniu wizji lokalnej mogą – oczywiście – pojawić się inne tropy” – zakomunikował komendant Kryszczenko.
Jednocześnie – co może budzić pewien niesmak – komendant zaręczył, że zamordowany dziennikarz nie wystąpił z wnioskiem o przydzielenie mu ochrony. No, skoro nie wystąpił, to znaczy, że jego śmierć zyskuje pewną lekkość.
Kryszczenko nie wykluczył, że zabójców było więcej, niż jedna osoba. Z jego wypowiedzi: „zmarł w ambulansie, nie dotarł do szpitala” możemy wysnuć tezę, że oficjalne śledztwo – poza samą zbrodnią – skupi się na pielęgniarzach.
Tymczasem – nie odżegnując się od przypadającej nam przynajmniej podwójnie roli mściciela zamordowanego Babczenki – stwierdźmy jedną rzecz ponad wszelką wątpliwość: nie ma idealnej kryjówki przed sowieckim gniewem.
Czy to znaczy, że mamy bać się sowieckiego gniewu? Wręcz przeciwnie: należy zniszczyć sowieckość (Mickiewicz napisałby o moskiewskości) tam, gdzie jest ona obecna – czyli przede wszystkim w ludzkich umysłach. Tak trzeba żyć!
Kresy24.pl
1 komentarz
rrr
31 maja 2018 o 22:37Babczenko żyje. Wasz tekst można o kant d…py rozbić. Ukrobezpieka zadrwiła sobie z dziennikarzy 🙂