Kreml pośpieszył donieść, że przeniesienie jego sił zbrojnych na kierunek zachodni nie jest pod żadnym względem zagrożeniem dla Białorusi.
„… Samo postawienie kwestii wzmocnienia granicy z Białorusią, wydaje mi się absurdalne” – powiedział 2 czerwca Dmitrij Pieskow, rzecznik prezydenta Rosji.
Tymczasem, fakt jest faktem. 30 maja w miejscowości Klińce w powiecie briańskim (który sąsiaduje z białoruskimi obwodami Homelskim i Mohylewskim) entuzjastycznie powitano pierwszy pociąg z ciężkim sprzętem i żołnierzami 28. brygady zmotoryzowanej Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej z Jekaterynburga.
Syndrom zielonych ludzików
Eksperci nie doszukują się tu żadnej sensacji. Ministerstwo Obrony Rosji poinformowało o rozmieszczeniu dwóch nowych dywizji w Zachodnim Okręgu Wojskowym, i jednej na południu, jako odpowiedź na wzmocnienie NATO w regionie – pisze Aleksander Kłaskowski na portalu Naviny.by.
Z kolei, uwaga, Sojusz Północnoatlantycki wyjaśnia, że musi wzmocnić obecność wojskową w krajach bałtyckich, w Polsce (obecnie mówimy o rozmieszczenie czterech batalionów) z powodu agresywnej polityki Rosji na Krymie i w Donbasie. Ze strony nieprzewidywalnej Moskwy, która weszła na drogę wojny hybrydowej, teraz wszystkiego może się spodziewać. Jest to klasyczna opowieść o eskalacji konfliktu, gdzie każda ze stron próbuje odpowiedzieć silniej i prowokować nową falę napięcia. Mówiąc najprościej, błędne koło.
Białoruski reżim ma wiele wad, ale żeby wchodzić w międzynarodowe przepychanki, i to w sytuacji gdy duzi gracze pobrzękują bronią? Nie, tego na pewno nie chce. Położenie geopolityczne Białorusi sprawia, że już tyle razy stawała się areną cudzej wojny, nie może powiedzieć „moja chata z kraja”.
Dziś władze białoruskie związane są z Moskwą sojuszniczymi zobowiązaniami (plus potężna zależność ekonomiczna). W konsekwencji, Białoruś obecnie mocno ryzykuje, może stać się zakładnikiem nowego globalnego konfliktu. Zostanie wciągnięta weń pomimo, iż bardzo tego nie chce.
Należy również zauważyć, że koncentracja rosyjskich sił zbrojnych u wschodniej granicy Białorusi wywołuje poczucie zagrożenia u Białorusinów, strachu przed inwazją, aneksją według krymskiego scenariusza. Ten syndrom zielonych ludzików po działaniach Moskwy na Ukrainie nie wydaje się śmieszną fobią.
Moskwa pokazuje pięść Zachodowi
Tak więc przeciwko komu Putin wystawia czołgi i żołnierzy na swój Zachodni Okręg Wojskowy? Białoruscy eksperci patrzą na te manewry nieco szerzej niż opozycja. Ale i oni nie widzą w tym nic dobrego.
„Posunięcia te wskazują, że Moskwa przygotowuje się do długiej konfrontacji z NATO, tak naprawdę do nowej zimnej wojny, – powiedział w komentarzu dla naviny.by ekspert od spraw bezpieczeństwa Andriej Porotnikow. -Przy czym Moskwa dopuszcza przejście tej wojny w gorącą fazę, – dodaje i sugeruje, że polem bitwy stanie się Ukraina, Białoruś i Mołdawia. Tak więc Białoruś w ten sposób znów znalazła się w klasycznej sytuacji między młotem a kowadłem”, – konkluduje analityk.
Czy rosyjskie dywizje, rozmieszczone u granic Białorusi, mogą stać się narzędziem ingerencji w jej sprawy wewnętrzne? Według Porotnikowa, taki scenariusz jest prawdopodobny tylko w przypadku dojścia do władzy w Mińsku silnie prozachodniego rządu. Wówczas (z pomocą „turystów Putina” czy innych „nasłanych kozaczków”, może dojść do zainspirowanych wydarzeń. Wówczas Moskwa odpowie na wezwania braci-Białorusinów, by pomóc im w pozbyciu się „znienawidzonej junty”, mówi portalowi naviny.by analityk.
Ale taka perspektywa jest mało prawdopodobna, choćby dlatego, że Łukaszenko trzyma władzę żelazną ręką, a siły pro-zachodnie są marginalizowane (a i nie ma tam szalonych radykałów).
I chyba raczej mało prawdopodobne, że Kreml zacznie przerzucać swoje dywizje na kierunek zachodni po to, by straszyć Łukaszenkę lub już jutro anektować sinooką republikę. Jednym z celów, zdaniem Porotnikowa, jest wywarcie presji na Kijów, który nie rwie się, żeby wypełnić umowy z Mińska w sprawie Donbasu.
„Ale dzisiejsza Ukraina na moskiewskiej mapie świata, to tylko amerykańska marionetka. Głównym wrogiem Kremla pozostaje Zachód, wspierający infrastrukturę NATO w sąsiadujących z Białorusią krajach”- podkreśla ekspert.
Co zrobi Łukaszenka gdy okaże się w sytuacji między dwoma „żarnami”?
Po pierwsze, nadal będzie rozpaczliwie manewrować, starając się utrzymać z dala od wszystkich stron konfliktu, będzie próbował sprzedawać swoją rolę gołąbka pokoju. Po drugie, podkupi lobbystów na wschodzie i na zachodzie (co dobrze ilustruje niedawna wizyta w Watykanie) i będzie starał się wzmacniać – na ile pozwoli mu gospodarka, własny sektor bezpieczeństwa” – przewiduje Porotnikow.
„Moskwa nie jest zainteresowana, by zbyt mocno naciskać na Białoruś”, – zauważył w komentarzu dla Naviny.by analityk Białoruskiego Instytutu Studiów Strategicznych (BISS, Wilno) Denis Mieliancew. Według niego, rosyjscy stratedzy, z czysto wojskowego punktu widzenia nie mają zbyt wielu powodów, by upierać się na rozmieszczenie swoich baz na Białorusi, bo te same zadania może wypełnić naszpikowany bronią i sprzętem wojskowym Obwód Kaliningradzki.
„W zasadzie, Mińsk ma szansę utrzymać dotychczasowy trend normalizacji stosunków z UE i Stanami Zjednoczonymi, o ile eskalacja napięcia między Rosją a Zachodem nie posunie się za daleko. W przeciwnym razie, Moskwa znajdzie sposób, by zmusić białoruskiego partnera do przyłączenia się do działań konfrontacyjnych z NATO, – uważa Denis Mieliancew.
Choć rosyjskie dywizje u białoruskich granic, zdaniem ekspertów, nie oznaczają, że Putin z pewnością przygotowuje inwazję na Europę i na samą Białoruś, to w każdym razie dla Białorusinów sytuacja staje się coraz bardziej niewygodna.
Takie kosztowne ruchy wojsk nie są planowane na kilka miesięcy, ale na dziesięciolecia. Utrzymując w pobliżu „uderzeniową pięść”, Kreml będzie mógł jeszcze łatwiej kontrolować Białoruś, zarówno przy obecnym reżimie, jak też po jego zmianie.
A jeśli proces wyjaśniania między Putinem i Ameryką, kto silniejszy, zajdzie zbyt daleko, Mińsk zostanie pozbawiony nawet ograniczonego manewrowania geopolitycznego. Kreml bezceremonialnie postawi swojego najbliższego sojusznika do pionu. Białoruś, podobnie jak w czasach sowieckich, będzie przyczółkiem zimnej wojny. Cudzej wojny …
Kresy24.pl
1 komentarz
lola
3 czerwca 2016 o 22:32DOKŁADNIE TO SAMO Z PEWNOŚCIĄ MOŻNA RZEC I O POLSCE.
DOKŁADNIE!