Skwer na Placu Sowieckim w Grodnie znany jest doskonale wszystkim mieszkańcom miasta nad Niemnem. Jednak niewielu już pamięta, że 57 lat temu był tam wspaniały kościół, pierwsza świątynia katolicka w Europie Wschodniej. Aż do 29 listopada 1961 roku, kiedy to sowieci przerwali sześćsetletnią historię Fary Witoldowej.
Grodzieńska świątynia podzieliła los wielu katolików Białorusi. Kościół, który przetrwały pożary, wojujący ateizm, stał się ofiarą nadgorliwości grodzieńskich władz komunistycznych, które w 1961 roku wydały rozkaz wysadzenia jej w powietrze.
Fara – czyli główna świątynia w mieście. Historia tej Witoldowej zaczyna się w XIV wieku. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1389 roku. Została ufundowana przez księcia Witolda jako kościół drewniany i była najstarszą świątynią Grodna. Kilka razy płonęłą, ale za każdym razem była odbudowywana. Gdy Grodno stało się siedzibą króla Stefana Batorego, kazał on wznieść nową, tym razem murowaną świątynię. W swoim testamencie wyraził życzenie, by jego doczesne szczątki spoczęły w krypcie kościoła, w umiłowanym Grodnie, jednak ostatnia wola władcy nie została spełnioma, ciało króla przewieziono do Krakowa.
Przez prawie sześćset lat swojego istnienia, świątynia zmieniała style: renesans, barok, później przebudowana w stylu staroruskim i gotyckim. W okresie zaborów Fara Witoldowa była główną świątynia prawosławną – Sofijski Sobór. W trakcie przeprowadzonej przebudowy dodano jej m.in. cerkiewne kopuły. Po I wojnie światowej oraz starciach polsko-bolszewickich fara wróciła w ręce katolików i do 1939 r. była kościołem garnizonowym.
Budowla mogła z powodzeniem dotrwać do dnia dzisiejszego, bez wątpienia byłaby klejnotem architektury, nie tylko grodzieńskiej, ale europejskiej. Po II wojnie światowej sowieci zamknęli kościół, a następnie w 1949 roku przerobili go na magazyn. Niestety, w latach 60., atak na kościół i religie przybrał w Związku Radzieckim jeszcze bardziej agresywną formę.
8 marca 1961 r. grodzieński komitet wykonawczy na wniosek dyrektora muzeum krajoznawczego wydał rozporządzenie nr 213 „O zburzeniu, znajdującego się w stanie awaryjnym budynku byłego kościoła wojskowego przy placu Sowieckim”. Dziwna sprawa, bo mocna, porządna konstrukcja murów sześćsetletniej świątynia nagle została uznana za „awaryjną”. Opracowano przeprowadzenie skomplikowanej operacji wojskowej, na która władze miasta przeznaczyły prawie 20 tyś. rubli sowieckich. O rozmiarach finansowych przedsięwzięcia niech świadczy fakt, że w tamtym czasie, średnia pensja wynosił 80-90 rubli.
29 listopada 1961 r. specjalistyczna jednostka pirotechniczna z Leningradu wykonała haniebne rozporządzenie komunistycznych władz miejskich. Starsi mieszkańcy Grodna do dziś wspominają jak to wszystko wyglądało. Sytuacja w centrum miasta przypominała czasy wojny.
– My nawet okna zaklejaliśmy papierem, żeby nie popękały od wybuchu – wspomina emerytka, która mieszkała w pobliżu kościoła. – Nie można było wychodzić z domów. Szczególnych protestów mieszkańców przeciwko zniszczeniu kościoła nie było wówczas, może dlatego, że w kościele mieścił się magazyn… Przy okazji, pod koniec lat 50., władze miasta zamierzały w Farze Witoldowej ulokować kinoteatr, ale od planów odstąpili i na ulicy Sowieckiej powstał nowy obiekt.
Według jednej z legend, Farę Witoldową wyburzyła dziewczyna saper – cudowne dziecko radzieckiej armii. Jej nazwiska nikt nie zna, ale podobno przyjechała do Grodna specjalnie z Leningradu z grupą najlepszych w ZSRR saperów i pomagała im wyburzać także inne miejsca kultu w ZSRR. W Grodnie do tej pory ludzie opowiadają sobie, jak chodziła wokół świątyni i wskazywała miejsca, gdzie należy podłożyć materiały wybuchowe.
Jak wspominają świadkowie, gdy nastąpiła eksplozja, Fara Witoldowa jakby wzniosła się na chwilę nad ziemią, zawisła na ułamek sekundy, a potem nagle runęła, zawaliła się do środka.
Kresy24.pl/kp.by/ba
5 komentarzy
Jilk
30 listopada 2013 o 12:16To się w głowie nie mieści
krogulec
29 listopada 2018 o 18:05A czego się spodziewać po azjatyckiej ciemnocie ?
Paweł III
29 listopada 2018 o 22:39Dobrze jest, że wyburzyli, bardzo dobrze, bo ktoś się znał na sztyce jaką jest architektura i usytuowanie tego kiczu.
observer48
30 listopada 2018 o 05:51Kacapska dzicz.
vala
1 grudnia 2018 o 20:15Jaki świat byłby szczęśliwy, gdyby z powierzchni Ziemi zniknęła ta cała rosyjsko bolszewicka, komunistyczna banda wilkołaków.