Za czasów Kazimierza Jagiellończyka wschodnia granica Wielkiego Księstwa Litewskiego biegła od Karaułu nad Morzem Czarnym do Narwy na wybrzeżu Bałtyku – w linii prostej było to około 1300 km. Najbardziej wysuniętym na wschód księstwem, które utrzymywało przyjazne stosunki z Litwą, był Twer. Kniaziowie Glińscy z linii smoleńskiej, władający na Hlince, albo Kozłowscy lub Żylińscy w księstwie wiaziemskim mieli bliżej do Moskwy, która przejawiała ambicje dominacji nad całą Rusią, niż do Wilna – jakieś 120-200 km.
W latach siedemdziesiątych XV wieku książę moskiewski Iwan III Srogi zaczął przekuwać w czyn ideę zbierania ziem ruskich. Gdy objął władzę w 1462 roku, jego państwo liczyło 430 tys. km kw., a w momencie wstąpienia na tron jego wnuka Iwana IV Groźnego było już ponad sześciokrotnie większe – obejmowało 2800 tys. km kw.
Za panowania Iwana III niepomiernie wzrósł także prestiż państwa moskiewskiego, które przejęło spuściznę ideologiczną po Bizancjum, dobitym przez Turków w 1453 roku. Książę moskiewski poślubił Zofię, bratanicę ostatniego cesarza bizantyńskiego Konstantyna Dragasesa, i zaadaptował atrybuty bizantyńskiej ideologii państwowej, m.in. na pieczęci wielkoksiążęcej rozpostarł skrzydła dwugłowy orzeł. Komunikat był bardzo wyraźny, po upadku Rzymu i Bizancjum Moskwa stała się „trzecim Rzymem” stolicą i protektorką religii greckiej (prawosławnej). Było jasne, że moskiewscy Rurykowicze mają chrapkę na całą Ruś, a więc i na tę jej część, która wchodziła w skład Litwy.
Na pierwszy ogień poszła republika nowogrodzka – największy organizm państwowy na Rusi, obejmująca dzisiejszą północno-zachodnią Rosję. Propaganda moskiewska stawiała pod znakiem zapytania nie tylko niepodległość Nowogrodu Wielkiego, ale także jego ustrój polityczny. Moskwicini argumentowali, że ta dawna domena książąt włodzimierskich powinna należeć do ich spadkobiercy księcia moskiewskiego. A demokracja wiecowa (taki ustrój panował w Nowogrodzie) to diabelski wymysł, podczas gdy absolutna władza moskiewskich Rurykowiczów pochodzi od samego Boga.
Nowogrodzianie zrozumieli sens tych gróźb i szukali wsparcia na Litwie. Wprawdzie nie kochali Kazimierza Jagiellończyka, który w kolejnych traktatach polityczno-handlowych, jak mógł, cynicznie wykorzystywał słabnącą pozycję Nowogrodu Wielkiego, ale lepsze to niż nic. W 1471 roku bojarzy nowogrodzcy zawarli sojusz z Wielkim Księstwem Litewskim, który dał Iwanowi III pretekst do rozpoczęcia działań wojennych. W godzinie próby Kazimierz Jagiellończyk, pochłonięty walką z królem węgierskim Maciejem Korwinem o osadzenie na tronie czeskim swego syna Władysława, nie udzielił pomocy ruskiej republice.
Lata osiemdziesiąte XV stulecia to nieprzerwane pasmo sukcesów politycznych Moskwy. Po odparciu najazdu Wielkiej Ordy Iwan III ostatecznie zrzucił zwierzchnictwo tatarskie. Zawarł sojusz z Ordą Krymską i poszczuł ją przeciw Litwie: w 1482 roku najazd Krymców dotarł aż na Polesie i był początkiem ponad stuletniej serii ich rajdów na ziemie Litwy i Korony. Wchłonął też księstwo twerskie, które rywalizowało z Moskwą o prymat w dziele jednoczenia Rusi. Ukoronowaniem tych sukcesów stało się przyjęcie przez Iwana III tytułu wielkiego księcia „całej Rusi”.
W latach 1486-1492 Moskwa zagarnęła uznające zwierzchnictwo litewskie księstwa wierchowskie i księstwo wiaziemskie. W 1494 roku nowe nabytki zostały potwierdzone w traktacie litewsko-moskiewskim, eufemistycznie nazwanym wieczystym pokojem (później było ich wiele, ale żaden nie przetrwał dekady!). Co gorsza, kancelaria litewska pierwszy raz oficjalnie nazwała wówczas Iwana III wielkim księciem całej Rusi, licząc, że tym drobnym ustępstwem nasyci „groźnego Moskwicina”. Litwini srodze się pomylili, bo śladami dziada podążył później Iwan Groźny, który przyjął tytuł cara Wszechrusi. W czasach o wiele bliższych Piotr I – już nie Rurykowicz, ale Romanow – ogłosił się nawet imperatorem. Iwan III, wykorzystując wolę Aleksandra unormowania obustronnych relacji, wcisnął mu za żonę swą córkę Helenę i obarczył obowiązkiem dopilnowania, aby pozostała przy wierze praojców. Zanim wzeszło szesnaste stulecie, Helena, nie trojańska, ale moskiewska, dostarczyła mu pretekstu do wzniecenia nowej wojny, tym razem w obronie rzekomo uciśnionego na Litwie prawosławia. Tę śpiewkę dyplomacja moskiewska będzie nucić aż do upadku Rzeczypospolitej.
Była to wierutna bzdura. Prawosławni nie tylko nie doznali żadnych prześladowań, ale mieli w litewskich elitach swych reprezentantów, z kniaziem Konstantym Iwanowiczem Ostrogskim na czele.
Aleksander Jagiellończyk, widząc, że z Moskwą nie przelewki, zawarł sojusz z mistrzem zakonu inflanckiego Walterem von Plettenbergiem, by odciąć Moskwicinów od towarów i surowców z portów wschodniego Bałtyku. Miasta inflanckie wprowadziły embargo na wwóz do Pskowa, Nowogrodu Wielkiego i dalej do Moskwy miedzi, ołowiu i wyrobów metalowych, a potem także armat, kolczug i saletry. Pomysł nie dał spodziewanych efektów. Kupcy inflanccy ponieśli duże straty – ich obroty spadły o 1/3. Było też wielu takich, którzy zbijali fortuny, omijając blokadę i przemycając zakazane towary do Moskwy. Iwana III i jego następcę Wasyla III ratowali zwłaszcza Duńczycy, dostarczając armat, prochu, metali oraz specjalistów od produkcji wojennej, m.in. ludwisarzy.
Rozpoczęta w 1500 roku wojna litewsko-moskiewska szybko przybrała niepomyślny obrót dla Litwinów. Na stronę Moskwy przeszli książęta Siemion Bielski i Siemion Możajski. Ten drugi pożegnał Aleksandra Jagiellończyka wyrzutem: „Wasza Miłość we wszystkim mnie opuścił”. Litwini nie zdołali odeprzeć moskiewskiej ofensywy na Siewierszczyznę i Smoleńszczyznę. By ratować mającą wielkie znaczenie twierdzę w Smoleńsku, Aleksander wysłał tam ośmiotysięczny korpus pod wodzą księcia Ostrogskiego. Ten, niestety, zaniedbał rozpoznania i uderzył na kilkakrotnie liczniejszego przeciwnika. 14 lipca 1500 roku nad Wiedroszą oddziały hetmana litewskiego zostały doszczętnie rozbite. Ostrogski wpadł w ręce wroga. To był szok. Pierwszy raz wojska litewskie zostały tak dotkliwie pobite przez Moskwicinów. Zważywszy na możliwości mobilizacyjne Litwy, kilkutysięczne straty oznaczały, że Wielkie Księstwo było prawie bezbronne. Jedyną nadzieją była pomoc Korony.
Litwinom sprzyjał fakt, że po śmierci Jana Olbrachta w 1501 roku królem Polski został Aleksander Jagiellończyk i Korona ponownie została związana z Litwą ściślejszymi więzami. Dzięki temu jesienią 1502 roku udało się odblokować oblegany przez Moskwicinów Smoleńsk. Niestety, strat politycznych i terytorialnych nie można było uniknąć. Zawarty w kwietniu 1503 roku układ rozejmowy oddawał Moskwie całą ziemię siewiersko-czernihowską oraz część smoleńskiej i witebskiej. Dyplomaci litewscy zgodzili się też na używanie przez Iwana III i jego potomków tytułu „gosudara wsieja Rusi” i nie zdołali wynegocjować wymiany jeńców.
Moskwicini próbowali przeciągnąć na swoją stronę najcenniejszą zdobycz kniazia Ostrogskiego. Wprawdzie w 1506 roku złożył on przysięgę księciu moskiewskiemu Wasylowi III, ale wkrótce zbiegł na Litwę, gdzie został przyjęty z wielkimi honorami i nadzieją, że odwojuje utracone ziemie.
Wielkie Księstwo Litewskie, oczekując końca sześcioletniego rozejmu, przygotowywało się do nowego starcia. Wiele wskazywało, że zakończy się ono pomyślnie. W październiku 1505 roku zmarł długowieczny Iwan III i wydawało się, że jego następca Wasyl III szybko nie dorówna ojcu. Działania wojenne wznowiono w 1507 roku, ale ich kulminacja przypadła na rok następny. Moskwicinom sprzyjał zamęt, który ogarnął Litwę w związku z buntem księcia Michała Glińskiego. Buntownik opanował szmat wschodniej Białorusi. Miał chrapkę nawet na Mińsk, ale Wasyl III nakazał mu marsz pod Orszę i połączenie z wojskami moskiewskimi.
Tymczasem dziesięciotysięczną armię litewską wsparły posiłki z Korony w sile ok. 5000 zaciężnych i ochotników. Na wyprawę osobiście podążył też król Zygmunt Stary. Jego taktyka była prosta: zmusić przeciwnika do bitwy i rozbić go. Był bliski celu pod Orszą w lipcu 1508 roku, gdy obie armie dzielił tylko Dniepr. Gliński, który w szeregach moskiewskich wyrósł na jednego z głównych dowódców, starał się sprowokować Polaków i Litwinów do rozpoczęcia przeprawy przez rzekę, aby uderzyć na nich. Wyrównanie porachunków z Zygmuntem stało się dla niego niemal obsesją. Jednak inni wodzowie moskiewscy, obawiając się dywersji ze strony załogi Smoleńska, nakazali odwrót na Siewierszczyznę. Zawarty w październiku 1508 roku kolejny pokój wieczysty potwierdził nabytki terytorialne Moskwy z lat 1494 – 1503.
Następna faza konfliktu rozpoczęła się w 1512 roku. Na celowniku Wasyla III ponownie znalazł się Smoleńsk, największa twierdza na pograniczu moskiewsko-litewskim. Władca Moskwy dołożył starań, aby przygotować wojska do oblężenia. Zygmunt Stary, zachwycając się walorami smoleńskiej warowni, pisał, że jest „potężna dzięki samej rzece [Dnieprowi], błotom, a także dzięki majstrom budowlanym, którzy czworokątne strzelnice z dębowych belek obłożyli gliną od wewnątrz i z zewnątrz. Otaczają rów i bardzo wysoki wał, że ledwo widać dachy budynków, a same umocnienia nie mogą być rozbite ani armatami, ani taranami, nie da się pod nie podkopać ani zburzyć, ani podpalić przy pomocy min, ognia i siarki”.
Od objęcia rządów książę moskiewski zaczął rozbudowywać park artyleryjski i oddziały piechoty. Dzięki zręcznej dyplomacji zdołał przełamać izolację gospodarczą swojego państwa. Pozyskał pomoc króla duńskiego Chrystiana II, dogadał się z Hanzą i zneutralizował zakon inflancki. Jego największym sukcesem był jednak zawarty w 1514 roku sojusz z cesarzem Maksymilianem I Habsburgiem i wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego Albrechtem Hohenzollernem, który zmieniał układ sił w tej części Europy. Sojusznicy zobowiązali się do wzajemnej pomocy i podzielili ewentualne łupy. Moskwa rościła sobie prawa do większości terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego, a więc Ukrainy wraz z Kijowem oraz Białorusi, cesarstwo zaś do dawnych ziem zakonu krzyżackiego. Finalizacja sojuszu miała nastąpić w 1515 roku, kiedy Moskwa i cesarstwo zamierzały wspólnie uderzyć na państwo polsko-litewskie. Jak widać, żarty się skończyły i Korona także znalazła się w nie lada opałach.
Wojska koronne brały udział w odpieraniu najazdów tatarskich i walkach z Moskwą od początku panowania Zygmunta I. Dla słabej demograficznie i ekonomicznie Litwy pomoc Korony była poważnym wsparciem. Armia polska właśnie przechodziła modernizację. Ciężka jazda kopijnicza, droga w utrzymaniu i mało zwrotna, stawała się przeżytkiem, dlatego sprowadzano z Bałkanów chorągwie serbskich raców, którzy dzięki sprytowi i szybkości dali się we znaki armii tureckiej. Na Śląsku i w Europie Zachodniej zaciągano roty piesze lancknechtów. Baczniejszą uwagę zaczęto zwracać na organizację artylerii i jednostek inżynieryjno-saperskich. Zwycięstwo pod Orszą będzie w dużej mierze zasługą piechoty, artylerii i saperów.
W grudniu 1512 roku Moskwicini wysłali zagony jazdy w kierunku Orszy, Drucka, Wielkich Łuków i Kijowa z zadaniem zdezorganizowania zaplecza Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wkrótce obiegli Smoleńsk. Dowództwo nad tą operacją objął sam książę moskiewski. Oblężenie trwało sześć tygodni i tylko kapryśnej aurze należy przypisać, że miasto nie wpadło w ręce wroga. Również druga próba zdobycia twierdzy latem i jesienią 1513 roku zakończyła się fiaskiem.
Za trzecim razem Wasyl III staranniej przygotował kampanię. Zadanie wzięcia Smoleńska powierzył najbardziej doświadczonym wodzom: kniaziom Glińskiemu i Szczeni. Dywersję na litewskim zapleczu mieli prowadzić namiestnicy nowogrodzcy Wasyl Szujski i Wasyl Morozow. Wojska moskiewskie, liczące ok. 80 tys. ludzi i dysponujące – według różnych przekazów – 140-300 armatami, rozpoczęły działania wczesną wiosną 1514 roku. W lipcu pod Smoleńsk przybył Wasyl III i zarządził zmasowany ostrzał artyleryjski. Zniszczenia oraz straty wśród obrońców musiały być duże, bowiem namiestnik smoleński Jurij Sołohub pod presją miejscowych bojarów rozpoczął rokowania kapitulacyjne. Z drugiej strony prowadził je kniaź Gliński, któremu wielki książę moskiewski obiecał ponoć namiestnictwo w zajętym Smoleńsku. 31 sierpnia obrońcy otworzyli bramy, a następnego dnia do miasta wjechał książę moskiewski.
Wasyl III złamał jednak obietnicę daną Glińskiemu i wysłał go w kierunku Orszy, aby zatrzymał odsiecz wojsk litewsko-polskich. Prawdopodobnie wtedy kniaź nawiązał kontakt z królem Zygmuntem, licząc, że będzie mógł powrócić na Litwę. Gdy próbował dotrzeć do obozu królewskiego pod Borysów, został schwytany i w kajdanach odesłany do Moskwy.
Tymczasem w końcu sierpnia w okolice Orszy dotarły trzydziestopięcio-czterdziestotysięczne siły moskiewskie pod dowództwem koniuszego Iwana Czeladnina. Na razie miały tylko obserwować ruchy przeciwnika. Jednak Czeladnin i pozostali dowódcy moskiewscy byli tak pochłonięci sporami, że zlekceważyli wieści o pochodzie przeciwnika.
W nocy z 7 na 8 września 1514 roku ok. 5 km na wschód od Orszy armia polsko-litewska sprawnie przeprawiła się na południowy brzeg Dniepru. Oddziały dowodzone przez hetmana wielkiego litewskiego Konstantego Ostrogskiego i polnego Janusza Radziwiłła liczyły ok. 25 tys. jazdy i piechoty, z czego blisko jedną trzecią stanowił kontyngent polskiej jazdy zaciężnej, piechoty oraz ochotników prowadzonych przez hetmana nadwornego Janusza Świerczowskiego i starostę trembowelskiego Wojciecha Sampolińskiego.
Pierwsza pokonała rzekę lekka jazda, pod której osłoną ruszyły wpław chorągwie ciężkiej jazdy kopijniczej. Następna w kolejce była artyleria i piechota: rota inżynieryjno-saperska mieszczanina żywieckiego Jana Baszty uwijała się jak w ukropie, ciężkie armaty i puszkarze dowodzeni przez Hansa Wejsa i Jana Behema z Norymbergi zostali w mig przerzuceni po moście sporządzonym naprędce z łodzi i bali. Przed Polakami i Litwinami rozpościerała się przecięta wąwozem rozległa równina, wspaniały teren do wyrównania zadawnionych rachunków.
Zaskoczeni Moskwicini, mając za plecami pas łagodnych wzgórz, uszykowali siły w tradycyjny sposób: w centrum stanął pułk wielki pod dowództwem Czeladnina i pułk przedni Iwana Temki Rostowskiego, na prawo pułk wojewody Michaiła Bułhakowa-Golicy, na lewo ludzie kniazia Andrieja Oboleńskiego, w odwodzie zaś pozostawała jazda wojewody Grigorija Fiodorowicza Dawydowa.
Ostrogski myślał o związaniu wroga w centrum i rozbiciu go atakiem ciężkiej jazdy ze skrzydła. Dlatego naprzeciwko najsilniejszego pułku Czeladnina ustawił większość piechoty i artylerii, wspomagane przez dziesięć doborowych chorągwi zaciężnych i ochotników z Polski (m. in. lekkozbrojną nadworną chorągiew Sampolińskiego). Na lewe skrzydło desygnował dziesięć polskich chorągwi kopijników pod dowództwem hetmana Świerczowskiego, a na prawe trzon sił litewskich. Oba skrzydła osłaniała lekka jazda litewska. Ostrogskiemu pozostało jeszcze kilka rot lancknechtów i nieco artylerii, które to siły przezornie ukrył na stokach wąwozu, przewidując, że jeśli Czeladnin połknie przynętę, tutaj mogą się rozstrzygnąć losy bitwy.
Mimo że Moskwicini przegapili szansę pobicia przeciwnika podczas przeprawy, ukształtowanie terenu działało na ich korzyść. Pozycje Polaków i Litwinów znajdowały się w zakolu rzeki i w razie niepowodzenia odwrót niechybnie zakończyłby się katastrofą. Niewykluczone, że Ostrogski, ryzykując przeprawę pod nosem przeciwnika i zajmując niekorzystne pozycje, chciał utwierdzić Czeladnina w przekonaniu o swej przewadze i ośmielić do walki. Podobny manewr – wróg od czoła, za plecami rzeka – 91 lat później powtórzy pod Kircholmem Jan Karol Chodkiewicz.
Zastanawiające, ale około godz. 9, kiedy wszystko było zapięte na ostatni guzik, Ostrogski zwlekał z rozpoczęciem bitwy. Być może pięćdziesięciokilkuletni hetman zamyślił się: niegdyś Wiedrosza, dzisiaj Dniepr… Wspomnienie dawnej klęski i niewoli musiało go męczyć jak zmora.
Około południa czas rozterek się skończył. Oto bowiem z prawego skrzydła moskiewskiego ruszył pułk wojewody Bułhakowa-Golicy, który zamierzał oskrzydlić koroniarzy. Sampoliński, nie oglądając się na niezdecydowanego Ostrogskiego, ruszył do starcia. Napór Moskwicinów był tak duży, że jazda starosty trembowelskiego wycofała się pod osłonę ustawionej w centrum piechoty i artylerii, które celnym ogniem powstrzymały szarżujących Moskwicinów. Ciężkozbrojni Sampolińskiego, wspomagani przez lekką jazdę litewską (m.in. chorągwie służby ziemskiej wołyńskiej), ponownie spróbowali szczęścia: ich uderzenie było tak silne, że jazda Bułhakowa-Golicy poszła w rozsypkę.
W boju odznaczył się młody Jan Tarnowski, który dowodził ochotniczym hufcem synów rodzin możnowładczych. Na obrazie „Bitwa pod Orszą” nieznany malarz przedstawił ten krwawy epizod z detalami: moskiewski pułk po prawej stronie niemal w całości ulega zagładzie, broczący krwią żołnierze moskiewscy konają na brzegu lub wpadają do Dniepru. Z kolei według autora jednego z ruskich latopisów przyczyną rozbicia pułku Bułhakowa-Golicy był brak pomocy ze strony Czeladnina, który miał z podkomendnym na pieńku.
Tymczasem na prawe skrzydło wojsk polsko-litewskich natarł pułk kniazia Andrieja Oboleńskiego. Ostrogski pchnął ku niemu swoich Litwinów, którzy zaczęli spychać wroga. Wtedy Czeladnin posłał w sukurs Oboleńskiemu część swego pułku i siły wojewody Temki Rostowskiego. Wobec ich przewagi hetman wielki litewski zarządził pozorowany odwrót, aby wciągnąć przeciwnika do wąwozu, gdzie czaiły się roty lancknechtów i puszkarze ze swoimi falkonetami. Zasadzka powiodła się: ściśnięci w wąwozie Moskwicini zostali zasypani morderczym ogniem. Kula armatnia zmiotła z siodła wojewodę Iwana Temkę Rostowskiego, padł także kniaź Andriej Oboleński.
Rozpoczęła się zagłada armii moskiewskiej. Ostrogski nakazał uderzenie, pod którym pękły w centrum oddziały dowodzone przez Czeladnina. Dowódca moskiewski wprawdzie dotarł do trzymanego w odwodzie pułku straży tylnej, ale i tu zbliżała się agonia. Ciężka jazda hetmana koronnego Świerczowskiego i lekkozbrojni Jerzego Radziwiłła rozbili resztki Moskwicinów. O godz. 18 było po wszystkim. Pościg za niedobitkami trwał do północy.
Trudno oszacować, jakie były straty moskiewskie, ale lekkomyślnie byłoby ufać przekazom propagandy Zygmuntowskiej, która armię Czeladnina przesadnie liczyła na 80 tys. jazdy. Według niej, straty Moskwicinów miały sięgać aż 40 tys. zabitych. Bez przesady można stwierdzić, że w rzeczywistości sięgnęły kilkunastu tysięcy zabitych i rannych. Do niewoli dostało się też niemal całe dowództwo i zastępy bojarstwa moskiewskiego, m.in. Czeladnin, Bułhakow-Golica, przedstawiciele książęcych rodów: Rurykowicze z linii riazańskiej, jarosławskiej, starodubowskiej i smoleńskiej. Z tego względu dla Moskwy klęska orszańska okazała się katastrofą elit.
Zwycięstwo osiągnięto dzięki współdziałaniu Korony i Litwy. Choć nie przyniosło wymiernych korzyści strategicznych (nie udało się odzyskać Smoleńska), to dzięki dobrze zorganizowanej kampanii propagandowej prestiż dynastii Jagiellonów na dworach zachodnich wydatnie wzrósł. Wiktoria orszańska zatrzymała ofensywę militarną Moskwy oraz – co ważniejsze – rozbiła krystalizującą się ligę antyjagiellońską z udziałem cesarstwa, Moskwy, zakonu krzyżackiego i Wołoszczyzny. Bez niej nie byłaby możliwa pacyfikacja stosunków między Jagiellonami a Habsburgami podczas zjazdu wiedeńskiego w 1515 roku.
Wielkie słowa uznania należą się Konstantemu Ostrogskiemu, który pod Orszą – niczym rasowy wódz zachodnioeuropejski – umiejętnie wykorzystał różne rodzaje broni, czyniąc ze swojej armii dobrze zorganizowaną siłę. To zwycięstwo pokazało, że z reguły mniej liczna armia polsko-litewska góruje nad wschodnim przeciwnikiem wyszkoleniem, organizacją oraz uzbrojeniem. Podobna przepaść cywilizacyjna dzieliła wówczas Polskę i Litwę od Moskwy. Tu renesans, tam średniowiecze.
Opr. TB
ilust. Kniaź Konstanty Ostrogski/fragment obrazu Bitwa pod Orszą, mal. nieznany, Muzeum Narodowe w Warszawie
1 komentarz
rozkaz NKWD 00485
9 września 2020 o 01:16Słowianie muszą trzymać się razem,dlatego musimy pomagać Białorusinom w walce z azjatyckimi kundlami z Rosji