Była premier Julia Tymoszenko znów wyrasta na jednego z najważniejszych ukraińskich polityków i chce odgrywać coraz większą rolę. Będzie znowu konflikt z prezydentem i przyspieszone wybor do parlamentu?
Wynik niedzielnych wyborów lokalnych na Ukrainie pokaże, na ile silne są ugrupowania proreformatorskie i proeuropejskie – czytamy w analizie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Przedstawiamy obszerne fragmenty tego opracowania (Z CAŁOŚCIĄ MOŻNA ZAPOZNAĆ SIĘ TU)
Główni rywale
Jak wynika z sondaży Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii, największe szanse na wygraną mają Solidarność Petra Poroszenki (może liczyć na 18% głosów) i Batkiwszczyna Julii Tymoszenko (19,5%), kreującej się na polityka, który jako jedyny zdoła wyprowadzić kraj z kryzysu. (…) Jeśli Batkiwszczyna wygra w wyborach lokalnych, Tymoszenko nadal będzie umacniać swoją pozycję i może usiłować doprowadzić do przyspieszenia przewidzianych na 2018 rok wyborów parlamentarnych.
Głównym przegranym będzie premier Arsenij Jaceniuk, którego Front Ludowy jako oddzielny podmiot nie uczestniczy w wyborach (niektórzy politycy startują lokalnie z list Solidarności). Front Ludowy, wg sondaży z sierpnia, mógł liczyć zaledwie na 2% głosów, co było głównym powodem, dla którego samodzielnie nie wystawił kandydatów w wyborach lokalnych. Porażkę mogą też ponieść nacjonaliści reprezentujący Swobodę i Prawy Sektor (choć ich poparcie sięga 8,5%).
Partie parlamentarne kontra ugrupowania lokalne
W wyborach lokalnych, obok Solidarności i Batkiwszczyny, swoich kandydatów wystawi ponad 130 ugrupowań. Są to pozostałe partie parlamentarne oraz silnie konkurujące z nimi ugrupowania lokalnych elit.
Wśród tych reprezentowanych w Radzie Najwyższej kluczowe miejsca zajmują będąca częścią koalicji rządzącej Samopomoc (ok. 15% poparcia), stworzona przez mera Lwowa Andrija Sadowego, oraz Blok Opozycyjny skupiający byłych członków dawnej Partii Regionów, mający poparcie na wschodzie kraju (ok. 12%).
W wielu miejscach mogą jednak wygrać małe ugrupowania. I tak np. w Krzemieńczuku (obwód połtawski) sukces odnieść może Rodzinne Miasto, a w Donbasie nowe ugrupowania Nasz Kraj i Odrodzenie, założone przez byłych działaczy Partii Regionów. Nowa partia Kontrola Ludowa najwięcej kandydatów zarejestrowała na zachodzie Ukrainy, a Siła Gromad w centrum. Paradoksalnie ich obecność może zmusić partie parlamentarne do utrzymania koalicji rządowej w obawie przed nowymi konkurentami.
Uwarunkowania lokalne
Mieszkańcy poszczególnych regionów kraju będą głosować w odmienny sposób. W Kijowie o reelekcję na stanowisko mera będzie się ubiegał związany z prezydentem Poroszenką Witalij Kliczko, a w wyborach do stołecznej rady miejskiej największe szanse mają Solidarność oraz Batkiwszczyna.
W Odessie szef obwodu, b. prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, wspiera Ołeksandra Borowika – kandydata na mera reprezentującego Solidarność.
We Lwowie sukces odniesie zapewne obecny mer Andrij Sadowyj (47% poparcia) i jego Samopomoc. Jego konkurentem jest przedstawiciel nacjonalistycznej Swobody, Rusłan Koszułynski, mający poparcie ponad 7% wyborców. Sama Swoboda może liczyć natomiast na 10,5% głosów. Co więcej partia ta, która w 2010 r. w obwodzie lwowskim otrzymała 34% głosów, jest krytykowana za populizm i skandale korupcyjne. Po wyborach nacjonaliści w Galicji Wschodniej będą odgrywać znacznie mniejszą rolę niż dotąd. Ponieważ Prawy Sektor zrezygnował z wysuwania własnych kandydatów, właśnie na tyle można dziś szacować cały lwowski elektorat nacjonalistów.
Oligarchowie walczą o wpływy
W tle wyborów pozostają oligarchowie, wspierający finansowo rozmaite projekty polityczne. Często przekazują pieniądze konkurencyjnym grupom po to, by mieć zagwarantowane wpływy niezależnie od wyniku głosowania. Do nich należy większość znaczących mediów, m.in. telewizja „1+1” kontrolowana jest przez Ihora Kołomojskiego, telewizja „Inter” przez Dmytro Firtasza, a TRK „Ukraina” przez Rinata Achmetowa, dzięki czemu mogą oni kształtować nastroje społeczne.
Najbardziej wymownym przykładem jest pochodzący z Dniepropietrowska Ihor Kołomojski, którego majątek w marcu br. tygodnik „The Economist” szacował na 1,35 mld dol. Kołomojski finansował wcześniej różne partie, a jego współpracownicy są obecni w parlamentarnych frakcjach Bloku Poroszenki i Frontu Ludowego. Skłócony z Poroszenką i upokorzony odwołaniem z funkcji gubernatora obwodu dniepropietrowskiego, nieoczekiwanie założył on własną partię – UKROP (Ukraińskie Zjednoczenie Patriotów). UKROP liczy na głosy rosyjskojęzycznych, patriotycznie nastawionych Ukraińców i ma nadzieję na zdobycie poparcia w Dniepropietrowsku i obwodzie, co pozwoliłoby Kołomojskiemu na utrzymanie wpływów w regionie.
Jeśli oligarchom uda się umocnić swoją pozycję, zmaleją szanse na istotne zmiany na Ukrainie. Nie są oni bowiem zainteresowani reformami, które zbliżyłyby ten kraj do UE, zwłaszcza w sferze przejrzystości prawa i funkcjonowania urzędów państwowych. Nie oznacza to jednak, że oligarchowie są prorosyjscy i zamiast integracji z UE woleliby zbliżenie z Rosją i tworzoną przez nią Eurazjatycką Unią Gospodarczą. Z ich punktu widzenia korzystne jest, gdy kraj pozostaje poza takimi strukturami, wtedy mogą bowiem w dalszym ciągu odgrywać znaczącą rolę zarówno w gospodarce, jak i w polityce. Wprowadzenie przez oligarchów własnych ludzi do lokalnych rad mogłoby też stać się narzędziem wywierania nacisku na organizację przedterminowych wyborów parlamentarnych, co może przyczynić się do destabilizacji politycznej.
Kresy24.pl za: Polski Instytut Spraw Międzynarodowych
10 komentarzy
jubus
22 października 2015 o 21:09Nigdy nie darzyłem sympatią Tymoszenko, ale muszę powiedzieć, że poza nacjonalistami ze Swobody i Prawego Sektora, to chyba jedyna osoba, na którą bym zagłsował, gdybym był Ukraińcem. Właściwie Tymoszenko jako jedyna z mainstreamu ma jakiś tam honor, bo choć robiła złe rzeczy, to jednak jako jedyna poszła do mamra. A te wszystkie Poroszenki, Jaceniuki i inne „bloki opozycyjne” dawno powinni skończyć tak samo jak Tymoszenko.
Tymoszenko+Prawy Sektor+Swoboda, oto prawdziwie proukraińska władza. Może to zabrzmi dziwnie, ale tak uważałem od zawsze, bo zawsze wspierajałem te opcje na Ukrainie które nie są ani „prozachodnie” ani „prorosyjskie” a po prostu proukraińskie.
To co wypisuje PISM to brednie, o jakich to reformach w ogóle mowa, jak sam Saakaszwili mówił, że to pic na wodę.
jubus
22 października 2015 o 21:11Od razu dodam, że tzw. „banderowcy” z nacjonalistycznych partii są o wiele mniej szkodliwi niż ci, poukrywani w takich partiach jak Samopomoc (jak Sadowy)czy UKROP albo inne partie „narodowo-patriotyczne”. Jak mam wspierać banderowca ukrytego, a banderowca z otwartą przyłbicą, to wolę tego drugiego, przynajmniej wiem, z kim mam do czynienia.
SyøTroll
23 października 2015 o 11:46Do Majdanu od biedy akceptowalne były „Ojczyzna”, „Cios” i „Partia Regionów”, po większość „Ciosu” i „Ojczyzny” odleciała na fali ukraińskiego nacjonalizmu i przestała być dla mnie akceptowalna. No ale ja już zostałem ogłoszony „ruskim trollem”, nie popierającym obecnej „proeuropejskiej” władzy w Kijowie.
Co do pańskiej opinii o PISM, zgadzam się; osobiście bym poparł ewentualne rozwiązanie tego już zupełnie nie wiarygodnego w oczach UE zbiory fantastów.
olek
23 października 2015 o 09:50Jacy politycy taki kraj ,złodzieje z wyrokami w polityce.Te wybory nic nie zmienią Ukraina jest na prostej drodze do rozpadu .Obecnie to bankrut gospodarczy
jubus
23 października 2015 o 10:12Niewątpliwie źle się dzieje na Wschodzie i to ogólnie. Ale rozpad Ukrainy to akurat najmniejszy problem. Rozpad Rosji i ewentualna wojna domowa tam, która jest tylko kwestią czasu, to problem jednak o wiele większy niż rozpad Ukrainy.
jubus
23 października 2015 o 10:13Rozpad Ukrainy, Rosji jest jak najbardziej w interesie Polski.
SyøTroll
23 października 2015 o 11:49Owszem ale w przypadku, Rosji nie powinniśmy być bezpośrednio zaangażowani w działalność na rzecz owego rozpadu.
Jan
23 października 2015 o 11:24Co do tych „wyborow” to tak naprawdę nikt nie wie w jakiej skali mogą być przekręty w Komisjach Wyborczych.Ile glosow będzie kupionych za np.gorzalke?Jak kaza glosowac ci od których zaleza miejsca pracy biednych Ukraincow.A jeszcze wojsko i milicjo-policja której zwierzchnicy maja rozne poglądy na sprawy kraju.
A co z Donbasem,Luganskiem,Donieckiem?A to ze Sakaszwili jest jeszcze gubernatorem Odessy to nie znaczy ze mieszkająca tam „nacja ukrainska” w większości posluguje się j.rosyjskim.
Obawiam się jednak ze nacjonalizm i historia oparta na zbrodniach i kolaboracji zdobeda tyle glosow ze my w Polsce od tego będziemy mieli „bol glowy”.
Zreszta – wszystko będzie jasne w poniedziałek.
SyøTroll
23 października 2015 o 12:30Wybory będą w pełni demokratyczne i zgodne ze standardami europejskimi. Dlaczego ? Ponieważ, nie będą się odbywały „pod lufami rosyjskich żołnierzy”
Jan
23 października 2015 o 14:24Mysli Pan tak na poważnie czy to tylko sarkazm?
Nie potrzeba w Galicji Ruskich z karabinami.Wystarczy Prawy Sektor.Prawdziwa Ukraina to srodkowa jej czesc terytorium.A na wschodzie tez nie potrzeba Ruskich – oni sa tam wszędzie i to od czasów Carskich i Rewolucji.
Mnie to akurat „rybka” kto tam będzie rzadzil.Obojetne czy Poroszenko,czy mer Lwowa czy p.Tymoszenko z chorym kręgosłupem od noszenia zbyt wysokich szpilek(to nie zart-taka diagnoza niemieckich lekarzy).W zadnej tej postaci ani innej nie widze przyjaciela dla RP.
Po prostu zezra się sami.Potem przyjdzie kacap i dokończy dziela a cala UE i NATO będą się temu przygladac nic nie robiąc w jej obronie.Po prostu wypna się na bankruta.