W mińskim kinie „Moskwa” odbyła się premiera filmu „Żółty piasek”. Obraz opowiadający o egzekucjach dokonywanych przez NKWD na podmińskim uroczysku Kuropaty zgromadził pół tysiąca widzów.
Jak powiedział radiu Svaboda reżyser filmu Aleksiej Turowicz, o mały włos premiera nie odbyłaby się w ogóle, ponieważ żaden z dyrektorów stołecznego kina nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności, by film o represjach stalinowskich włączyć do swojego repertuaru.
I oto okazało się, że jest jeden odważny, niejaki Aleksander Litwinowicz, długoletni szef kina „Moskwa”. Argumenty Turowicza przekonały go, choć zgodził się pokazać zaledwie dwa seanse. Ale jak na Mińsk to i tak wyczyn godny podziwu.
Pokaz dramatu zbiegł się z zamknięciem sezonu motocyklowego. Dosłownie vis a vis kina, obok Pałacu Sportu, ponad 5 tysięcy miłośników motoryzacji na czele z Wiktorem Łukaszenką (najstarszy syn prezydenta), a także ministrem Spraw Wewnętrznych Igorem Szuniewiczem, przy głośnej muzyce rockowej, fajerwerkach i ryku silników żegnało sezon. Jak na ironię ten ostatni często podkreśla dumę z faktu, że podległe mu służby to spadkobiercy NKWD, czyli najbardziej gorliwi w planowanej eksterminacji „wrogów ludu”.
Aleksiej Turowicz przed emisją filmu zaproponował uczczenie pamięci ofiar represji minutą ciszy. Przytoczył statystyki machiny represji, która kosztowała życie miliony zwykłych obywateli Białorusi. Podkreślił, że 16 września „to historyczny dzień”, ponieważ pomimo licznych przeszkód i braku choćby minimalnego zainteresowania ze strony państwa, film o zbrodniach sowieckiego reżimu wszedł na duży ekran. Choć obraz opowiada o wydarzeniach sprzed ponad 80 lat, autor pozwolił sobie uczynić paralelę z dniem dzisiejszym.
Na czym polega analogia z mrocznymi czasami stalinowskimi? W kraju tym wciąż funkcjonuje machina represji karząca niewygodnych oponentów reżimu, wciąż na ciężkie więzienie można trafić z byle wydumanego powodu.
Gdy w stołecznym kinie rozpoczynała się projekcja filmu, do aresztu na Wołodarce trafił akurat jeden z liderów Białoruskiego Kongresu Narodowego, były kandydat na prezydenta 71- letni Uladzimir Nieklajeu. Kolegę wspierał ze sceny Mikoła Statkiewicz, który wyszedł stamtąd kilka dni temu.
Do Turowicza skierował słowa podziękowania za nagłośnienie stalinowskiego obskurantyzmu:
„Jeśli będziemy milczeć, jeśli o tym wszystkim zapomnimy, to historia powtórzy się nieuchronnie. Niestety, ci, którzy strzelali, którzy torturowali, teraz uchodzą w naszym kraju za bohaterów. Ich pomniki stoją na białoruskich cmentarzach a funkcjonariusze KGB i MSW przy okazji świąt składają tam kwiaty. I prawdopodobnie za każdym razem sami siebie utwierdzają w przekonaniu, że wszystko to co zrobili ich poprzednicy było dobre, a to znaczy, że i oni muszą kontynuować to dzieło, w tym samym duchu.
Jak widać, ten straszny system sam się rekonstruuje … Trudno nawet policzyć, ilu straciliśmy ludzi, którzy nie byli nawet świadomi znaczenia słów, które im odczytano w oskarżeniu, zanim dosięgła ich kula”, – mówił Statkiewicz.
Film na motywach powieści Wasyla Bykowa opowiada historię sześciu więźniów mińskiego więzienia NKWD, a właściwie ostatnie godziny życia ludzi, w drodze na Kuropaty. Każdy z nich zajęty jest w myślach swoimi sprawami. Ich sytuacja nie pozostawia wyboru, pokornie cierpią, nawet gdy pojawia się możliwość rozbrojenia enkawudzisty, pomagają wyciągnąć więźniarkę z błota, jakby przyśpieszyć własną egzekucję, i znaleźć się w dole z żółtym piaskiem”.
Kresy24.pl/svaboda.org/AB
3 komentarzy
Polska Od_Nowa
18 września 2017 o 16:08Prawdziwie odważni ludzie żyją jednak w tym kraju, bo taka decyzja wymaga nie lada odwagi. Nie to co w Polsce KODowcy i totalniacy. Moja propozycja jest dla nich otwarta, sfinansuję któremukolwiek podróż i pobyt na Białorusi jeżeli na 10 minut pokaże w Mińsku transparent z odniesieniem do reżimu Aleksandra Łukaszenki.
Darek
18 września 2017 o 21:45Cos mi sie dzisiaj wszystko z czymś kojarzy. Gdy pzreczytałem nazwę kina to w połaczeniu z czołgami jakie wjechały na Białoruś nie może być innego skojarzenia jak to:
http://michalstraczek.fotoblogia.pl/212,czas-apokalipsy-czyli-jak-powstal-najwiekszy-symbol-stanu-wojennego
W linku historia jednego z najsłynniejszych zdjęć z czasów stanu wojennego. Na tle kina „Moskwa” stoi transporter opancerzony, a na plakacie duży napis „Czas Apokalipsy”. Oby podobnego zdjęcia nie zrobiony tym razem!
Śmierć zgnilizna beznadzieja
18 września 2017 o 23:03Hehehe nasi przyjaciele na wschodzie – Wschód to nieludzka ziemia tak o niej mówili polscy zesłańcy zanim umarli.