Aleksander Łukaszenka przykazał swoim urzędnikom, żeby w ciągu niespełna dwóch miesięcy zorganizowali pracę wszystkim bezrobotnym na Białorusi. Zdaniem prezydenta, pracy w kraju jest mnóstwo. „Ludzie mogą sadzić lasy, ogrodzenia budować, malować, teren sprzątać, kopać, wozić, nosić, itd. I zatrudnimy wszystkich ludzi” – powiedział głowa państwa.
Aleksander Łukaszenka przykazał swoim urzędnikom, żeby w ciągu niespełna dwóch miesięcy zorganizowali pracę wszystkim bezrobotnym na Białorusi. Zdaniem prezydenta, pracy w kraju jest tak dużo, że wystarczy się po nią tylko schylić.
Białoruski prezydent został przyparty do ściany. Niepokoje społeczne, wielotysięczne demonstracje i zapowiedź kolejnych, zmusiły dyktatora do podjęcia decyzji o wycofaniu się z dekretu, nakładającego na wszystkich bezrobotnych obowiązek zapłacenia równowartości ok. 800 złotych na poczet podatku, potocznie nazywanego „podatkiem od pasożytnictwa”.
Dyktator nie przywykł jednak do porażki i próbuje z twarzą wyjść z tego blamażu. Z właściwą sobie przebiegłością całą winę za wprowadzenie dekretu № 3 zrzuca na urzędników, merów, deputowanych różnych szczebli, którzy „obrzydliwie i nieodpowiedzialnie” podeszli do zadania. Zdaniem prezydenta każdy, kto prowadzi aspołeczny tryb życia, musi zostać do pracy zmuszony. Natomiast ci, którzy z przyczyn od siebie niezależnych stracili pracę, muszą zostać zatrudnieni, i ma im to zagwarantować państwo.
„Każdy przewodniczący komitetu okręgowego, szefowie administracji w miastach i powiatach, to wasze dzieło! Powinniście mieć listy tych nierobów, których trzeba było zmusić do pracy. A ludzi uczciwych nie trzeba było w ogóle ruszać, nie należy obrażać ludzi, zwłaszcza teraz”- oskarżał Łukaszenka 9 marca podwładnych.
„Ale ludzie muszą zrozumieć, że przede wszystkim muszą (sami) szukać pracy, a my powinniśmy im pomóc. Do 1 maja wszyscy muszą mieć robotę, – nakazał Łukaszenka. – I zapamiętajcie, zwrócił się do rządu, – gdziekolwiek się udam, wcześniej pojedzie tam mój człowiek i publicznie zaprosi bezrobotnych na spotkanie ze mną. I nie daj Boże, żeby po 1 maja tacy ludzie się znaleźli…”.
A bezrobocie? Żaden problem; „Zamiast maszyn i urządzeń, których amortyzacja znacznie przewyższa koszty pracy ręcznej, zatrudnić ludzi”, – poradził Łukaszenka.
„Trzeba określić miejsce, do którego powinni przyjść ludzie za pracą, tworzyć zespoły, grupy, które będą lasy sadzić, ogrodzenia budować, malować, teren sprzątać, kopać, wozić, nosić, itd. I zatrudnimy wszystkich ludzi – powiedział głowa państwa. – To nie prawda, że u nas nie ma pracy”.
Kresy24.pl
3 komentarzy
Kocur
9 marca 2017 o 14:21Pracy może i nie brakuje, ale czy jest kasa którą trzeba za nią wyłożyć?
apud
9 marca 2017 o 17:41Bardzo dobry pomysl. Zrobic to samo w UK czy w Niemczech i zaraz zniknie problem uchodzcow.
Morientes
9 marca 2017 o 21:32„Uchodźcy” do pracy?? Szanownego przedmówcę żarty się trzymają 🙂 Przecież oni, tak przemęczeni, za geldem do frau Merkel przyjechali. Niech sobie Europejczycy pracują: Białorusini będą sprzątać, Polacy naprawiać, Węgrzy przyrządzać gulasz i inne potrawy… Niech Łukaszenko lepiej uważa, bo jeśli jakiś „uchodźca” przymuszany do pracy zdenerwuje się, to zorganizuje na Białorusi „bombowy” weekend. I co wtedy?