Gruzja się spieszy. Premier w Nowej Zelandii, a szef gruzińskiej dyplomacji w Australii, Nowej Zelandii, Fidżi i innych krajach Oceanii zabiegają o potwierdzenie suwerenności oraz integralności terytorialnej swojego państwa. Tymczasem Rosja nie zasypia gruszek w popiele…
Premier Nikoloz Giulauri podczas wizyty w Nowej Zelandii 28 września uzyskał już takie potwierdzenie dla Gruzji. Tbilisi liczy też na wsparcie dużych państw regionu – Australii i Nowej Zelandii oraz innych państw wyspiarskich. Dyplomatyczna ofensywa Gruzji zbiega się w czasie z krokami, jakie podjęła dyplomacja rosyjska. Jej szef Siergiej Ławrow w wystąpieniu na sesji Zgromadzenia Ogólnego NZ 27 września zaproponował Zachodowi wspólne zagwarantowanie pokoju na Kaukazie Południowym i zapewnił, że Moskwa nie dopuści do powtórzenia się „siłowego scenariusza, jaki rozegrał się w 2008 r. w wyniku awantury reżimu rządzącego w Tbilisi”.
To wyjątkowa bezczelność – odpowiada Gruzja. – Stawiając się w roli rozjemcy, Rosja, która dąży do ustanowienia wyłącznych sfer wpływu w Europie, próbuje stworzyć iluzję, że ustanowione przez nią na gruzińskim terytorium reżimy okupacyjne, powinny być uznane za podmioty prawa międzynarodowego – ocenia gruzińskie MSZ i nazywa wystąpienie Ławrowa po imieniu: jako obłudną próbę przekonania wspólnoty światowej, że Rosja nie jest stroną konfliktu, ale rozjemcą i gwarantem pokoju i bezpieczeństwa na Kaukazie.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!