Dla przypomnienia: na Krymie jest 2 mln ludzi, a w największym mieście Sewastopolu – 400 tys. Ponoć z ponad 1,5 mln głosujących w ubiegłorocznym referendum 96 proc. chciało przyłączenia do Rosji. Skoro entuzjazm był tak wielki to jak myślicie – ile osób przyszło po roku to świętować?
1500 (słownie: tysiąc pięćset) osób pojawiło się na „wielkich” obchodach zorganizowanych przez rosyjskie władze okupacyjne na Placu Nachimowa w Sewastopolu. Czyli 0,075 proc. mieszkańców Krymu lub niecałe 0,4 proc. mieszkańców Sewastopola lub jeszcze inaczej – 0,1 proc. tych, którzy jakoby głosowali za aneksją.
Władze Sewastopola twierdzą wprawdzie, że przyszło 10 tys. ludzi, co i tak zresztą niewiele by zmieniło, ale dziennikarze gołym okiem widzieli, iż większa część placu była po prostu pusta. Tak więc grupki rosyjskich urzędników, trochę komunistów, żołnierzy i przypadkowych gapiów „świętowało” pod czujnym okiem policji i rosyjskiej „samoobrony”.
Żeby trafić na plac trzeba było jednak najpierw przejść przez bramki do wykrywania metalu, tak na wszelki wypadek… Potem rozległ się z głośników rosyjski hymn, który nagle urwał się a w jego miejsce zabrzmiał marsz „Legendarny Sewastopol”.
Przez następne 20 minut kolejni aparatczycy oraz gubernator Siergiej Mieniajło wygłaszali standardowy zestaw patriotycznych peanów na cześć Putina i armii rosyjskiej. Potem zaś zaczął się koncert w wykonaniu lokalnych gwiazd estrady i – jak to się w Rosji po komunistycznemu nazywa – „twórczych kolektywów”.
Czyli podsumowując – jak powiedziałby rosyjski sprawozdawca – „entuzjazma nie zamietił”.
Pozostaje tylko pytanie: jak to możliwe? Najpierw półtora miliona biegnie głosować „za Rosją”, a w pierwszą rocznicę spełnienia tego ich największego marzenia nikt nie przychodzi się z tego cieszyć?
Wyjaśnienia mogą być tylko dwa: albo pod rosyjską okupacją życie stało się naprawdę tak paskudne, że – oprócz tych co muszą – z własnej woli świętować mogą tylko ludzie niespełna rozumu. Albo… może tego entuzjazmu tak naprawdę nigdy nie było? Na to niech już każdy sam sobie odpowie.
Tymczasem po „krymskiej kompromitacji” władze w Moskwie starają się na gwałt ściągnąć ludzi na środowy patriotyczny spęd z tej samej okazji. Dyrektorzy moskiewskich szkół dostali od przełożonych indywidualne pisma, w których wyznaczono ilu swoich pracowników mają „spontanicznie” przyprowadzić, większe szkoły – po 30, mniejsze – po 10. Wcześniej mieli jednak dostarczyć spisy tych, którzy pójdą świętować.
Podobne wezwania otrzymali dyrektorzy przedsiębiorstw państwowych w wielu miastach Rosji. Na przykład w Archangielsku pracownicy kultury i nauki otrzymali następujące pismo: „Obowiązkowa liczba uczestników dla instytucji kultury – po 20 osób, dla instytucji edukacji – po 50 osób”. Tak więc szykuje się świętowanie na całego!
Kresy24.pl
5 komentarzy
observer48
17 marca 2015 o 22:59Nowe wraca!
Dajaman
17 marca 2015 o 23:26Tak jak widać, największa mniejszość pragnęła rządu… ale co tam… jakby trzeba było to by ich poświęcili bez skrupułów dla Mateczki rosiji.
ktośtam
18 marca 2015 o 06:07Turystów nie ma, wody dla rolnictwa nie ma, połączenie ze światem bardzo ograniczone, banków nie ma (nawet rosyjskich), kart płatniczych nie ma, nawet piłkarze nie mogą grać w żadnej lidze (w tym rosyjskiej), są przerwy w dostępie do elektryczności i gazu.
Oni już nie są na Ukrainie, ale ciągle nie są w Rosji. Taki niekończący się stan zawieszenia. Faktycznie trudno się cieszyć.
https://www.facebook.com/racjonalnapolska
18 marca 2015 o 14:43Sposób świętowania w Rosji nie zmienił się od czasów ZSRR. metody nakłaniania do świętowania poszczególnych uroczystości są nadal stricte radzieckie…
moniu59
18 marca 2015 o 17:48A w ty roku będą protesty na Krymie. Bo tylko wojsko wypoczywa w kurortach a onuce wiszą na sznurkach.