Nagroda Nobla dla Swietłany Alieksiejewicz stała się zwierciadłem, w którym Białorusini mogą zobaczyć swoją najbliższa przyszłość.
Przewidywalność tego, co miało się stać 11 października na Białorusi, zmusiło do zastanowienia się nie nad „wyborami”, ale nad tym, co się stanie po nich.
– I czasem u doświadczonych, a nieraz nawet u cynicznych z natury ludzi, słychać było w głosie nadzieję, że może jakieś reformy, może nie od razu, może stopniowo. Gospodarcze, a może i polityczne – pisze Aleksandr Starikiewicz na portalu gazetaby.com.
– Ale nawet doświadczeni, a czasem i szydercy dopuszczali myśl, że oto Aleksander Łukaszenko zrozumiał wreszcie beznadziejny stan, w jakim znalazł się jego „unikalny system” i zapominając o starej retoryce, gotów jest podjąć wyzwania, wprowadzić zmiany. Tym bardziej, że rozpoczął przecież kolejną rundę flirtowania z Zachodem. Potem jeszcze ta fasada kampanii wyborczej przypominająca liberalną. A więc wszystko może się zdarzyć….
Nie może.
Łukaszenko był, jest i będzie anty-bohaterem ostatniej książki Aliesiejewicz „Czasy second-hand. Koniec czerwonego człowieka”. I swój brak gotowości do zmian pokazał 8 października.
„Historia ci nie uwierzy”
Publiczna historia relacji Swietłany Alieksiejewicz i Aleksandera Łukaszenki nie jest bogata. 23 grudnia 2010 roku pisarka wystosowała do głowy państwa list otwarty, w którym w sposób wyważony i grzeczny zadała mu kilka pytań i konstatowała: „Ten kraj został sparaliżowany strachem”. Aleksiejewicz poddała wówczas pryncypialnej ocenie wydarzenia, jakie miały miejsce po wyborach w 2010 roku:
„Historia panu nie uwierzy, nie uwierzy, że ulicę wyszli bandyci, terroryści i przestępcy, a na ich czele stanęli spiskowcy – Pańscy dawni rywale – byli kandydaci na prezydenta. Tam było wielu moich znajomych i przyjaciół. Wiem, że oni poszli do Płoszczę z przekonań. Na próżno dziś wasi detektywi szukają czegoś w ich mieszkaniach. Idee są w głowach, nie w sejfach. Szukacie dolarów a znajdujecie rewolucjonistów z przekonaniami”.
I w tym samym czasie, pisarka chcąc być usłysząną i choć o kroczek odsunąć kraj od kolejnej przepaści, napisała słowa, które mogłyby nawet schlebić Łukaszence:
„Wygrał pan….Pański model „białoruskiego socjalizmu” działa. I zmusza wielu do refleksji nad potencjałem socjalizmu. I nas, pańskich oponentów – również.
Mogły, ale nie schlebiły.
Dla Łukaszenki nie istnieją półtony w kwestii „przyjaciel czy wróg”. Albo jesteś z nim albo przeciwko niemu. Obecny prezydent Białorusi nie tylko nie zaszczycił przyszłej laureatki Nobla odpowiedzią, ale także żywił do niej głęboką urazę. Powiedział o tym rok temu szef białoruskiego PEN Center Andriej Hadanowicz „Salidarnasti”, po spotkaniu Aleksandra Łukaszenki z pisarzami:
„Nazwisko Alieksiejewicz ugodziło Aleksandra Łukaszenkę do żywego. Można było wyczuć żal do pani Swietłany. Chociaż dotyczyło to bardziej jej opinii przedstawionej na łamach prasy, niż jej twórczości”.
Rzeczywiście, Łukaszenka zwrócił uwagę na postawę wobec jego osoby: kto powiedział, co powiedział, itp. Ale myślę, że jest jeszcze jeden czynnik. Alieksiejewicz dla Łukaszenki to– „klasowo obcy element”.
Ona się na niego nie rzuciła, ale spokojnie podeszła i zdjęła maskę z „czerwonego człowieka” – zjawiska, którego częścią jest sam Łukaszenka, i dzięki któremu stał się możliwy jego triumf.
„Jestem szczerze zadowolony z Pani sukcesu”
Reakcja przywódcy państwa na decyzję Komitetu Noblowskiego stała się bardzo znamienna. Po nieprzyzwoicie długim milczeniu pojawiło się suche oficjalne oświadczenie:
„Prezydent Republiki Białoruś Aleksander Łukaszenka pogratulował Swietłanie Alieksiejewicz z okazji przyznania jej Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 2015 roku.
„Pani twórczość nie pozostawia obojętnym nie tylko Białorusinów, ale także czytelników na całym świecie – zauważył prezydent.
-Jestem szczerze zadowolony z Pani sukcesu. Naprawdę mam nadzieję, że ta nagroda przysłuży się naszemu państwu i białoruskiemu narodowi”, – napisano w liście gratulacyjnym. Prezydent życzył Swietłanie Alieksiejewicz zdrowia, szczęścia i nowych osiągnięć na chwałę Białorusi”.
To, oczywiście duży postęp w porównaniu do tego, jak władza sowiecka zareagowała na przyznawanie Nagrody Nobla Borysowi Pasternakowi. Z drugiej strony, reakcja była całkowicie nieodpowiednia do wagi wydarzenia.
Gratulacje opracowano tak, jakby Białoruś co roku otrzymywała partiami Nagrody Nobla, i jakby dla tego kraju było to zwyczajne wydarzenie. Nawet do tenisistki Wiktorii Azarenko Aleksander Łukaszenko osobiście zadzwonił natychmiast po ostatnim zwycięstwie w Australian Open. Nie wspominając o Darji Domraczewej, która z tytułu wielkiego osiągnięcia sportowego zajęła wątpliwy status prezydenckiej faworyty..
A wystarczyło jedno pociągnięcie piórem, by nagrodzić Swietłanę Alieksiejewicz orderem Skaryny lub tytułem „Bohater Białorusi”. Ale „czerwony człowiek” wolał zignorować, i wyglądało to jak jego osobista zemsta.
I to właśnie – między innymi, stało się swego rodzaju zwierciadłem, które wiele mówi o perspektywach Białorusi. Nie należy oczekiwać prezentów od Łukaszenki. Nie zdecyduje się on na żadną demokrację. A jego reakcja na nastrój sprzeciwu, wyrażony bądź to głosowaniem na innych kandydatów lub bojkotem części obywateli w komisjach wyborczych, doprowadzi do przykręcenia śruby, nie do jej osłabienia …
Co mogą zrobić w tej sytuacji Biaorusini? Odpowiedź Swietłany Alieksiejewicz jest następująca:
– Ja nie oczekuję, że wkrótce nastąpią zmiany i myślę, że trzeba spokojnie wykonywać swoją pracę. Innego wyboru nie mamy.
Aleksandr Starikiewicz/gazetaby.com/Kresy24.pl
1 komentarz
Cecylia
21 października 2015 o 00:30Alieksiejewicz nie jest żadną białoruską pisarką(pisze, mówi i mysli po rosyjsku), a Nobel jest czystą polityką.