Urokliwe lazurowe jeziora, pozostałość po kopalniach kredy, które w ostatnich latach cieszą się coraz większą popularnością wśród Białorusinów jako miejsce do wypoczynku, wkrótce przestaną istnieć, wynika z materiału wyemitowanego przez białoruską telewizję państwową (BT).
Wprawdzie żadnych konkretnych terminów nie podano, ale z informacji wynika, że w ciągu najbliższych pięciu lat wydobycie kredy zostanie definitywnie zakończone, a projekt nie przewiduje utworzenia w pobliżu wyrobisk po kopalni odkrywkowej kredy terenów rekreacyjnych. Przeciwnie, zostaną zasypane z powodów bezpieczeństwa– informuje gazeta „Jeżedniewnik”.
Na czym polega zagrożenie, dokładnie nie wiadomo. Chodzi chyba o to, że są to miejsca przemysłowo – produkcyjne, a nie turystyczne, więc nikt nie bada wody w akwenach pokredowych, jej skład chemiczny znany jest tylko teoretycznie.
Naukowcy tłumaczą, że przy wysokiej temperaturze, dno jezior staje się brejowate i lepkie, a przy większej liczbie kapiących, osady wzbijają się i woda staje się mętna, co nie jest już takie przyjemne, no i stanowi to zagrożenie.
Lokalne władze kategorycznie sprzeciwiają się reklamowaniu terenów w pobliżu Wołkowyska jako terenów rekreacyjnych. Rzeczywiście, hasło „białoruskie Malediwy” utarło się już w świadomości Białorusinów. Urzędnicy z Wołkowyska tłumaczą, że po każdym praktycznie dużym deszczu, ten malowniczy krajobraz zmienia się, woda wypłukuje tony piasku, który spływa do jezior, zmieniając linię brzegową sprawia, że miejsca te stają się bardzo niebezpieczne.
Mimo to, co roku przybywa Białorusinów, którzy chcą odpoczywać na ojczystym „lazurowym wybrzeżu” . Co więcej, ci, którzy byli tam przynajmniej raz zachwyceni są miejscem, pomimo absolutnego braku tam infrastruktury, i z wielkim entuzjazmem wracają. Teraz nie mogą zrozumieć, dlaczego władze w tak wyjątkowym miejscu nie chcą utworzyć obszaru turystycznego, który byłby bezpieczny dla ludzi.
Kresy24.pl za ej.by
1 komentarz
qwerty
26 czerwca 2015 o 22:54i bardzo dobrze!
Tam z wody sterczą jakieś pordzewiałe beczki, druty, co chwila brzegi się osuwają a są bardzo wysokie (20 m przynajmniej). Nie promujcie tego miejsca bo to niezbyt bezpieczne.
Na krakowskim Zakrzówku już lepiej, czyściej i bezpieczniej jest… i ładniej!