Antyzachodni, prorosyjski kurs Gruzji trwa w najlepsze. Z kolei Łukaszenka odnosi kolejny sukces w procesie wychodzenia z dyplomatycznej izolacji.
Nie od dziś mówi się – i to coraz głośniej – że głównym beneficjentem wojny na Ukrainie jest oficjalny Mińsk, przy czym korzyści te mogą się jeszcze zwiększyć. Tymczasem – po kolei.
20 oraz 21 grudnia z roboczą wizytą w Tbilisi gościł Uładzimir Makiej, pretorianin Łukaszenki, pełniący dla niepoznaki funkcję ministra spraw zagranicznych.
W programie wizyty wiele atrakcji: spotkanie z gruzińskim odpowiednikiem Mikheilem Janelidze a także, w drugiej kolejności – z głową państwa Giorgim Margwelaszwilim, patriarchą Ilią II, marszałkiem sejmu, etc…
Słowem – widać, że Sakartwelo nadało tej wizycie najwyższy priorytet. Otwarcie ambasady Białorusi w Tbilisi należy uznać za dopełnienie serdeczności między wysokimi stronami.
A żeby było jeszcze milej, kancelaria Margwelaszwiliego ogłosiła 21 grudnia, że jest wysoce prawdopodobne, że w 2017 r. dojdzie w Mińsku do spotkania głów obu państw.
Gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze – głosi popularne powiedzenie. I tak jest tym razem – relacje Białorusi z Gruzją uległy intensyfikacji głównie dlatego, że o 70% podskoczyła wymiana handlowa między nimi.
A podskoczyła dlatego, że Alba Ruthenia stała się w momencie nałożenia na Rosję sankcji ważnym kanałem tranzytowym, przez który przepuszcza się to, czego Rosjanie oficjalnie kupić ani sprzedać nie mogą.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!