9 czerwca Władimir Putin oświadczył, że celem Rosji jest „odebranie swoich terytoriów”, i porównał obecne wydarzenia do czasów Piotra Wielkiego. „Cóż, wydaje się, że i nam przypadło to w udziale, a więc naszym zadaniem jest odebranie i umocnienie” – powiedział. Ponadto w ubiegłym tygodniu do rosyjskiej Dumy Państwowej wpłynął projekt ustawy o anulowaniu uznania przez Rosję niepodległości Litwy.
Co wspólnego mają te dwa wydarzenia? Dlaczego Putin teraz mówi „odebraniu terytoriów”? Czy może posunąć się dalej w wojnie niż na Ukrainę? Portal „Zerkalo” zadał te pytania rosyjskiemu politologowi, i ekspertowi ds. Europy Środkowo-Wschodniej Iwanowi Preobrażenskiemu.
Zdaniem Iwana Preobrażenskiego, w wypowiedzi Putina nie ma nic dziwnego, bo jego stanowisko jest znane od dawna.
– Chodzi o to, że rozwiązuje on kilka problemów. Z jednej strony musi wyjaśnić Rosjanom, dlaczego w ogóle ta wojna trwa” – mówi ekspert. – Owszem, nie protestują oni przeciwko atakowi na Ukrainę, ale Kreml nie ma poważnego realnego wsparcia. A potrzebuje tego, więc podrzuca się kolejną, inną wersję, dlaczego Rosja to wszystko robi (prowadzi wojnę). Teraz niemal szczerze deklaruje, że zbiera ziemie, które trzeba sobie odebrać.
Po drugie, dodaje Preobrażenski, Putin naprawdę uważa, że pewne terytoria powinny zostać Rosji zwrócone;
– Świadczy o tym jego teza o upadku Związku Radzieckiego jako wielkiej katastrofie geopolitycznej. On osobiście szczerze w to wierzy. Stawiając się na miejscu Piotra Wielkiego, Putin mówi, że był on politykiem europejskim, ale jednocześnie gromadził ziemie. To znaczy, okazuje się, że nawet teraz Rosja niczego nie zabiera, a jedynie odbiera. Jest to klasyczna rosyjska teza: „Rosja nigdy nikogo nie zaatakowała, a stworzyła największe terytorialnie państwo na świecie. I tak nie napadała, że dotarła aż do Oceanu Spokojnego. To jest właśnie teza, którą wysuwa Putin.
Oświadczenie Putina zbiegło się wówczas z propozycją deputowanego Dumy Jewgienija Fiedorowa, aby anulować dekret Rady Państwowej ZSRR (z 1991 roku) o uznaniu niepodległości Litwy. Według Preobrażenskiego jest to zasadniczo ważna kwestia.
– Wniosek jest taki, że jeśli Kremlowi uda się przeprowadzić operację na Ukrainie, jeśli uda mu się wygrać, to Litwa będzie kolejną ofiarą. To nie jest przypadek, ale wyraźny sygnał – uważa ekspert. – Korytarz suwalski – jedyna lądowa trasa tranzytowa z Rosji przez Białoruś do Obwodu Kaliningradzkiego – przebiegał przez Litwę. Do czasu rozpoczęcia agresji na Ukrainę Rosja przerzuciła na terytorium Białorusi znaczną liczbę wojsk, systemów obrony powietrznej i samolotów. Pozostają na terytorium Białorusi. W związku z tym macie warunkowo jedną bazę wojskową, a Kaliningrad ma drugą. Razem kontrolują przestrzeń powietrzną nad częścią Litwy i Polski, a co ważniejsze – nad korytarzem suwalskim.
Biorąc pod uwagę, że po rozpoczęciu wojny w przestrzeni powietrznej Unii Europejskiej zostały zakazane loty rosyjskich samolotów, Kreml może w każdej chwili, w ramach zaostrzenia sytuacji, wysłać samoloty cywilne przez Białoruś nad korytarzem suwalskim, najkrótszą drogą do Kaliningradu – uważa politolog.
– Będą tłumaczyć, że nie jest bezpiecznie lecieć do Kaliningradu przez Morze Bałtyckie, na przykład dlatego, że Finlandia i Szwecja wstąpiły do NATO – powiedział ekspert. – Ponadto Kreml zapowie, że wszelkie próby przeszkadzania tym samolotom będą udaremniane przez rosyjskie systemy obrony powietrznej w Kaliningradzie i na terytorium Białorusi. Co w tej sytuacji zrobi NATO? Zestrzeliwać samoloty cywilne? Rozpocząć operację wojskową mającą na celu zniszczenie rosyjskich systemów obrony powietrznej? Uniemożliwić loty samolotów, ryzykując, że samoloty Sojuszu zostaną zestrzelone? Całkowicie niezrozumiałe. Narasta poważny kryzys. Kreml oczywiście o tym myśli. Z mojego punktu widzenia taki plan może mieć charakter militarno-strategiczny i wygląda całkiem logicznie.
Preobrażenski zauważa, że Moskwa jest już gotowa do rozpoczęcia takiej operacji w stosunku do Litwy. Przy czyym nie od razu musi iść z nią na wojnę, ważniejsze jest podważenie stabilności NATO.
– Jeśli Sojusz odmówi pomocy, wtedy wszyscy od razu zrozumieją: NATO nie może pomóc w walce z integralnością terytorialną i suwerennością nie tylko Ukrainy, ale także Litwy. Według koncepcji Kremla, w takim przypadku do Rosji powinny zwracać się nie największe państwa NATO: łatwiej byłoby im porozumieć się z Kremlem, niż liczyć na jakąkolwiek pomoc. Rosja aktywnie podąża w tym kierunku. A teraz, jak zawsze, musimy słuchać Putina i oceniać, że mówiąc takie rzeczy, nigdy nie kłamie – podsumowuje ekspert.
oprac. ba za zerkalo.io
2 komentarzy
dziadek Mróz
15 czerwca 2022 o 04:41Powiem jedno: podczas zimy nuklearnej temperatury na Syberii mogą spaść do -100 st.C.
jacek placek
16 czerwca 2022 o 23:36Nie straszcie , skuteczność ruskich systemów plot została potwierdzona w Ukrainie. To znaczy że nie są w stanie zestrzelić niczego poza ptakami.