Tym chcą walczyć, czy może postanowili śmiertelnie rozśmieszyć Zachód? Już się wyjaśniło, jaki jest rzeczywisty cel.
Rosja przerzuciła na Białoruś 10 starych czołgów T-34 z II wojny światowej i okresu wczesno-powojennego. W pierwszej chwili media przyjęły tę informację z niedowierzaniem, bo przecież w tym tempie degradacji uzbrojenia, za chwilę na wojenne wyposażenie zostaną wprowadzone taczanki, następnie kusze i katapulty, a potem kije i kamienie. Wyjaśniło się jednak, jaki jest prawdziwy cel.
Czołgi zostały Białorusi tylko „wypożyczone” do udziału w defiladzie z okazji Dnia Niepodległości 3 lipca – informuje resort obrony w Mińsku. Ale uwaga! Ministerstwo zapewnia też, że „czołgi te są w tak świetnym stanie technicznym, że oprócz udziału w paradzie mogą też wypełniać zadania bojowe”. A więc żarty się jednak nie skończyły!
Białoruscy internauci zachodzą w głowę, jakie „zadania bojowe” może wypełniać ten złom na gąsienicach, oprócz zadania: spalić się. Inni argumentują jednak, że T-34 i tak są lepsze od „najnowocześniejszego rosyjskiego czołgu” T-14 Armata, bo w odróżnieniu od niego… jeżdżą. Są to prawdopodobnie T-34, które Rosja jakiś czas temu odkupiła od Laosu.
Inni przypominają z kolei, że kiedy niedawno w jednym z rosyjskich miast zdejmowano taki czołg z postumentu, gdzie przez lata „robił za pomnik”, okazało się, że w środku mieszka jakiś bezdomny, przy czym ku zdumieniu wszystkich okazał on dokumenty potwierdzające, że część czołgu została wcześniej sprywatyzowana na jego rzecz. „Mogli go przecież ubrać w mundur i wysłać w tym czołgu na Ukrainę jako czołgistę” – radzi któryś z internautów.
Defilada kolumny zmechanizowanej mińskiego garnizonu z udziałem T-34 odbędzie się na lotnisku Lipki pod stolicą.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!