Wadim Pristajko, minister spraw zagranicznych Ukrainy, stwierdził, że Ukraina będzie twardo obstawała przy swoich pryncypiach w czasie negocjacji w formacie normandzkim, do których które dojdzie 9 grudnia w Paryżu. Poinformował o tym podczas konferencji prasowej podczas odbywającego się w Londynie szczytu państw NATO.
Wyjaśnił, że to stanowisko reprezentowanego przez niego kraju nie jest nowe, ponieważ już jakiś czas temu Ukraina określiła swoje tzw. czerwone linie. „Prezydent mówił już o nich i nic się nie zmieniło” – powiedział. „Dla nas czerwoną linią są zmiany w Konstytucji. Innymi zaś, że nie pozwolimy wpływać na nasze priorytety polityki zagranicznej; granica [niekontrolowanego przez Ukrainę terytorium Donbasu z Rosją – red.] powinna być ukraińska; wybory nie odbędą się, póki w Donbasie przebywają uzbrojeni ludzie i nielegalne grupy zbrojne, i tak dalej ” – wyliczył.
Podkreślił też, że wymogiem Ukrainy jest przywrócenie jej kontroli nad granicą ukraińsko-rosyjską w okupowanych częściach obwodów donieckiego i ługańskiego. „Możesz zakładać różne opcje – na przykład wspólną kontrolę z OBWE. Nadal jednak powinna istnieć kontrola nad granicą” – powiedział.
Dodał, że Ukraina nigdy nie zgodzi się na bezpośrednie negocjacje samozwańczą „władzą” na okupowanych terytoriach. „Jest to również jedna z czerwonych linii, o których mówił już prezydent Zełenski” – podkreślił.
Opr. TB, https://www.eurointegration.com.ua/
fot. UNIAN
3 komentarzy
SyøTroll
4 grudnia 2019 o 18:51Czyli Mińskowi 1 i 2 oraz pokojowemu zakończeniu wojny domowej tzw. „proeuropejscy” mówią NIE !!!
phi
5 grudnia 2019 o 08:12Nie.. czyli jak reszta Europy tak i Ukraincy wiedza ze to Rosja dokonala inwazji na ich kraj i zajela kawalek jej terytorium. Wiec nie ma sensu rozmawiac z marionetkami tylko chca rozmawiac z agresorem czyli Rosja.
Na razie to z zajetych republik ostrzeliwane sa ciezka artyleria oddzialy ukrainskie, wiec chyba kto inny mowi nie potozumieniom Minskim.
SyøTroll
5 grudnia 2019 o 20:32Część polityków wie jaka jest sytuacja; że jeśli obecnie deklarowane przez UE „standardy i wartości” mają pozostać czymś więcej niż „opium dla mas”, to trzeba do mich wrócić w prowadzeniu polityki zagranicznej zamiast je ignorować. A to zaś oznacza że trzeba wywrzeć presję na „proeuropejską” Ukrainę by zachowała się jak kraj który podziela i szanuje owe „standardy i wartości”.
Część „wie”, że „Rosja dokonała inwazji na Ukrainę”, część zaś jest świadoma, że co prawda interwencji dopuściła się na Krymie, ale już nie koniecznie w Donbasie (poza kilkoma krótkotrwałymi akcjami, z reszta ze wzajemnością), poza tym są świadomi, że większość Ukraińców, Polaków wyznaje wiarę w rzekomą „rosyjską agresję” to faktycznie jest ona jedynie medialnym humbugiem.
Druga Palestyna kreująca się w tym konflikcie na ofiarę (podobnie jak oryginalna), pragnie od UE tego samego co oryginalna (czyli kasy, najlepiej za free), tylko nie dostrzega że od oryginału jest znacznie bardziej ludna, większa, zaś UE nie ma budżetu bez dna, więc nie da nic za free, co najwyżej za konkretne pakiety ustaw oraz konkretne działania (nie zaś próżne gadanie) władz Ukrainy. Unia na Ukrainie musi zarobić – finansowo lub wizerunkowo, wybór, w jaki sposób, zależy od „proeuropejskiej” Ukrainy i jej władz.