Polski bloger i wolontariusz Tomasz Maciejczuk, który ujawnił nazistowskie ekscesy w Polsce ukraińskiej organizacji Misanthropic Division, dostał zakaz wjazdu na Ukrainę.
„Zakaz wjazdu obiecano mi już dwa tygodnie temu w Amsterdamie, po tym jak zadałem pytanie ministrowi spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkinowi, co jego kraj zamierza zrobić z Misanthropic Division? I rzeczywiście mam zakaz wjazdu na Ukrainę” – przyznaje Polak.
Chciał jechać na Ukrainę, żeby zebrać materiały do kolejnych reportaży. „Jedyna „broń”, którą posiadam to kamera… i tego boją się ukraińscy politycy i „smutni panowie” – ocenia Maciejczuk. „Mój zakaz wjazdu na Ukrainę na okres 5 lat wystawiony przez ukraińskie służby. Przyczyna? Zagrożenie dla bezpieczeństwa Ukrainy” – napisał na Facebooku.
Przypomnijmy, że niedawno Maciejczuk ujawnił, iż ukraiński nazista-psychopata Denis Szubin z Misanthropic Division został ponownie wpuszczony do Polski, gdzie bezkarnie objeżdża dawne obozy koncentracyjne cynicznie robiąc sobie na ich tle zdjęcia propagujące nazizm.
„A czy Denis Szubin i jego koledzy mają zakaz wjazdu do Polski? Nie, oni nie stanowią zagrożenia dla naszego kraju, prawda?” – pyta Tomasz Maciejczuk.
Niestety, tak głośni zawsze obrońcy wolności słowa milczą o sprawie Maciejczuka. O działalności ukraińskich nazistów w Polsce milczą także duże media. Nie doczekaliśmy się również na razie żadnej odpowiedzi polskich władz na zadane przez nas pytania o tolerowanie tych ekscesów na terytorium Polski. Ciekawe czy będzie jakaś reakcja na szykany MSZ Ukrainy wobec Polaka?
Czy na tym ma polegać „wspieranie przez nas Ukrainy”? Czy polscy decydenci i media przymykające oko na te skandaliczne zdarzenia nie rozumieją, że traktując pobłażliwie, a niekiedy z cichą sympatią takie działania wyświadczają przysługę w pierwszej kolejności rosyjskiej propagandzie i prowokatorom, a nie Ukrainie? Gdzie są granice tej bezmyślności?
Czytaj także: W Polsce ukraińscy naziści z Misanthropic Division chcą zabić Tomasza Maciejczuka, który ujawnił ich działania.
Kresy24.pl
51 komentarzy
szpicel zawodowiec
29 kwietnia 2016 o 18:13Dziennikarze z the independent tez pisali o neonazistach z pewnym formacji militarnych. Tyle ze tym nie podskoczą bo są za krotcy?
Michał Mieczysław
29 kwietnia 2016 o 18:20Jakie znowu „zdemaskowanie”?
Rozmawiamy o akcji w wykonaniu dosłownie 2 osób.
Jedna dostała ułamek bitcoina za zrobienie sobie możliwe debilnych zdjęć, a druga za zrobnie z tego 'newsa’. Tylko kresy24 powielają to za friko.
Suche fakty są takie, że poparcie dla partii skrajnie prawicowych na Ukrainie oscyluje w okolicach 2% i jest zdecydowanie mniejsze niż w np w Polsce.
Paweł Bohdanowicz
29 kwietnia 2016 o 20:33BYŁ CO DZIEŃ „ORMIANIN”
JEST CO DZIEŃ MACIEJCZUK 🙂
Żeby napisać coś sensownego, trzeba mieć choć odrobinę wiedzy. Poważni dziennikarze jednej sprawie, jednemu problemowi, poświęcają tygodnie, miesiące, a nawet lata śledztwa. A pierdółki o podniesionym w górę palcu, można produkować w tempie kilku na dzień. Każdy robi, co potrafi. Zadaj „antybanderowcowi” konkretne pytanie, to albo się zbłaźni, albo bluźnie, bo nic innego nie potrafi.
MAB - Kresy24
29 kwietnia 2016 o 22:54Życie składa się ze szczegółów, a człowiek nie potyka się o góry, tylko o kamienie. Czasy dziennikarzy poświęcających miesiące na jedno śledztwo właśnie mijają z powodu komercji, nad czym ubolewam. Takich, którzy poświęcali lata już dawno nie ma, zresztą nigdy ich nie było. Poziom intelektualny człowieka nie zależy od tego, czy jest „antybanderowcem”, czy nie. Natomiast banderowcy zdecydowanie nie z intelektu zasłynęli w historii. A ekstremistów i świrów trzeba ujawniać i piętnować zawsze i niezależnie od ich liczby. Zło, któremu się pobłaża ma tendencję do szybkiego rozrastania się.
Paweł Bohdanowicz
29 kwietnia 2016 o 23:37Panie Redaktorze!
Ja zdaję sobie sprawę z realiów. Serwis musi żyć. Nie można dziergać każdego tekstu przez miesiąc, bo interes się zawali. I wcale nie uważam, żeby zamieszczanie tekstów „antybanderowskich” było czymś nagannym. Jednak chociaż od czasu do czasu warto się wysilić.
Konflikt polsko-ukraiński, czy szerzej: stosunki polsko-ukraińskie aż do dnia dzisiejszego, to tysiące tajemnic, zagadek i faktów mało znanych. Jest to wspaniałe pole do popisu również dla dziennikarza piszącego z pozycji „antybanderowskich”. A zwłaszcza dla kogoś, kto aspiruje do roli dziennikarza-historyka. Jednak zawsze potrzeba trochę wysiłku. Chociaż od święta.
Tu po raz kolejny muszę napisać, że ja „Kresy24” jako całość bardzo cenię. A że nie każdego autora lubię, to inna sprawa. To piszę nawiasem.
Dam konkretny przykład. Pamięta Pan zapewne „awanturkę” o zdjęcie zamordowanego dziecka – o tym kolorowanym zdjęciu z serii lipnickiej. Zadałem wtedy pytanie, co tak naprawdę ma w swoich zbiorach pani Ewa Siemaszko? Negatyw? Starą odbitkę? Nową odbitkę? Wydruk? TIF? JPG? Coś przecież musi mieć. Gdzie jest najstarsza kopia tego zdjęcia? Przy badaniu zdjęć jako dokumentów historycznych są to przecież sprawy fundamentalne.
Pański kolega musi przecież dobrze znać Ewę Siemaszko, skoro prowadzi z nią wspólną działalność.
Zacząłem teraz pisać coś na temat tego zdjęcia. Przecież wszystkim powinno zależeć na prawdzie. A czy widzi Pan jakąś aktywność strony „antybanderowskiej” w dochodzeniu do prawdy? Bo ja widzę tylko młócenie słomy i granie na emocjach.
n8falke
30 kwietnia 2016 o 02:11(usun. – wezwanie do przemocy)
Marcin
30 kwietnia 2016 o 11:47Tak na marginesie: czy Redakcja kontaktowała się z profesorem Motyką w sprawie artykułu pana Bohdanowicza? Jeśli tak, co profesor odpowiedział?
MAB - Kresy24
30 kwietnia 2016 o 11:51Jeszcze nie z braku czasu, ale się skontaktujemy.
Marcin
30 kwietnia 2016 o 13:44Koniecznie się skontaktujcie. Myślę, że odpowiedź na taki intelektualny gniot nie zajmie profesorowi wiele czasu. Ja odniosę się z braku czasu i obowiązku tylko do dwóch rzeczy.
Kiedy pan Pavlo „odgrażał” się na forum, że napisał ponad 60-cio stronicowy tekst na temat Parośli spodziewałem się fachowego tekstu opatrzonego mnóstwem przypisów, bogatą bibliografią, a nawet odnośnikami źródłowymi. Moje nadzieje zostały jednak rozwiane już na samym wstępie. Pan Bohdanowicz bowiem sam przyznaje, że nie ma zamiaru imponować nikomu mnogością przypisów. Stanowisko takie w istocie musi bardzo dziwić, ponieważ w tekstach roszczących sobie pretensje do wyjaśnienia jakiegoś wydarzenia przypisy nie są po to, aby komukolwiek imponować, ale są jasnym wyłożeniem materiału dowodowego. Stanowisko Autora wobec przypisów dziwi tym bardziej, że sam wspomina, iż jeśli korzysta ze źródła po prostu podaje co to za źródło i skąd pochodzi. Na podstawie tych dwóch wypowiedzi można wysnuć wniosek, że pan Bohdanowicz nie wie co to jest przypis i jaką rolę pełni w tekstach naukowych. Autor na wstępie przyznaje, że nie jest historykiem, a sprawami polsko-ukraińskimi zajmuje się z pasji i wewnętrznej potrzeby. Nie przeszkadza mu to jednak w krytyce warsztatu badawczego Grzegorza Motyki, choć sam jako nie-historyk warsztatu historyka nie posiada.
Mrożącym krew w żyłach wstępu jest wyjaśnienie autora dlaczego w liście do Ojca Świętego użyto nagromadzeń zdrobnień „rączki”, „języczki”, „nóżki” itp. Według Bohdanowicza nie jest to oczywiście związane z faktem, że o kończynach dzieci mówi się powszechnie w ten sposób. Sugeruje, że chodzi o to, by zbędne stało się zadawanie pytań i dociekanie prawdy. Nie wyjaśnia jednak przy tym w jaki sposób używanie zdrobnień wpływa na brak dociekania prawdy. Ponieważ w zacytowanym fragmencie pojawia się informacja o mordowaniu dzieci Autor czuje się w obowiązku złagodzić obraz Ukraińców pastwiących się nad dziećmi pisząc o pacyfikacji Żukotyna 14 września 1939 roku. Pomimo przytoczenia fragmentu wspomnień autor nie pisze do kogo one należą oraz skąd je zaczerpnął. Zamiast tego pozostawia nam informację o tym, ze wspominają anonimowi „Ukraińcy z Żukotyna”. W dalej zacytowanym fragmencie Autor cytuje fragment Memoriału Chełmsko-Podlaskiej Prawosławnej Konsystorii w sprawie prześladowania przez polskich bandytów duchowieństwa prawosławnego na Chełmszczyźnie i Podlasiu z 4 stycznia 1944 roku. Zacytowanie wspomnianego fragmentu tuż po anonimowych wspomnieniach z 1939 jest celowym zabiegiem, który ma pokazać, że Ukraińcy byli mordowani i prześladowani przez Polaków począwszy od 1939 roku aż po roku 1943 sugerując w ten sposób, że ludobójstwo na Wołyniu zostało sprowokowane przez samych Polaków. We zacytowanym fragmencie memoriału Konsystorza prawosławnego znajduję się informacja o napadzie na Mołodiatycze dokonanym 27 października 1943 w wyniku którego (według słów dokumentu) zamordowanych zostało kilka osób, w tym brutalnie 9-cio miesięczne dziecko. Bohdanowicz nie konfrontuje jednak wspomnianego dokumentu z innymi materiałami źródłowymi tj. przede wszystkim dokumentów Ukraińskiego Komitetu Centralnego (UDK), które jasno stwierdzają, że w Mołodiatyczach oddział AK ppor. Józefa Śmiecha „Ciąga” przeprowadził „akcję zapobiegawczą” w wyniku której zginęło 14 Ukraińców oraz spalonych zostało 10 gospodarstw, poczta, ukraińska spółdzielnia i posterunek policji ukraińskiej. W wyniku akcji śmierci nie poniosło dziecko. Wspomniany w dokumencie sołtys i jego żona rzeczywiście ponieśli śmierć, ale następnej nocy i nie w Mołodiatyczach a Grabowcu. Śmierć poniósł wtedy kapłan prawosławny. Wspomniane osoby nie padły jednak ofiarą szaleńczego mordu na tle narodowościowym, albo były ofiarami akcji likwidacyjnej ze względu na kolaborację z okupantem niemieckim i działaniem przeciw ludności polskiej. Kompletny niesmak budzi rasistowski ton wypowiedzi Autora skierowany do jego oponentów, gdyż tych nazywa „Prawdziwymi Polakami z półormiańskiej hodowli”. Na podstawie tego fragmentu można wnosić, że Autorowi bliskie wartości europejskie, ale nie te sygnowane przez Unię Europejską, ale Europę Adolfa Hitlera.
Żeby było zabawniej sam Autor nie wie, czy przytoczone przez niego cytaty (relacja z Żukotyna i pismo Konsystorza) są prawdziwe. A skoro Autor nie potrafi tego ocenić konfrontując posiadane źródła z innymi dokumentami z tego czasu, to w jaki sposób jest badać jakiekolwiek zagadnienie i na jakiej podstawie jest w stanie krytykować warsztat badawczy Grzegorza Motyki? W dalszym ciągu swojego wywodu Autor w sposób autorytatywny stwierdza, że większość historyków zajmujących się interesującym go tematem uzależnia wiarygodność źródła od jego „narodowości”. Słowa te potwierdzają, że Autor nie ma pojęcia o warsztacie pracy historyka i na czym polega krytyka źródła. Odnosząc to do zacytowanego przez Bohdanowicza Memoriału Konsystorza należy wyjaśnić Pasjonatowi historii, że źródła to jest odrzucane nie ze względu na to, że ma ukraińską „narodowość”, ale dlatego, że informacją w nich zawartych przeczą zdecydowanie inne źródła nie tylko polskie, ale przede wszystkim ukraińskie. Celowo zresztą nieco wyżej powołałem się na dokumenty wytworzone przez Ukraiński Komitet Centralny, nie zaś na szereg dokumentów polskich, właśnie po to, by pokazać Autorowi, że nie proweniencja, którą Autor nazywa „narodowością” źródła decyduje o jego przyjęciu lub odrzuceniu. Ponieważ Autor nie zadał sobie trudu zajrzenia do innych dokumentów ukraińskich, czyli wspomnianych raportów UDK nie jest w stanie zacytowanego źródła zweryfikować. Gdyby to zrobił zapewne stanąłby przed zasadniczym problemem moralnym dla ukraińskiego nacjonalisty, bo jak można podtrzymywać tezę o brutalnym zamordowaniu dziecka, skoro dokumenty ukraińskiej „narodowości” zaczynają jej zaprzeczać. Z całą pewnością Autor przedstawiłby wtedy wywód, że dokumenty kościelne są bardziej wiarygodne ignorując fakt, że jest dokładnie odwrotnie, ponieważ to UDK i jego działacze terenowi byli obecni na miejscu, nie zaś Konsystorz Prawosławny w Chełmie posiadający informacje z trzeciej ręki.
W dalszej części swojego wywodu Autor podaje nieprawdziwą informację jakoby Władysław i Ewa Siemaszkowie jako datę początkową ludobójstwa (używanego przez Autora w cudzysłowie) wyznaczyli na rok 1939. Opinia wyrażona przez Bohdanowicza wzięła się zapewne z faktu, że nie widział on na oczy monumentalnej pracy Siemaszków. Dla przypomnienia tytuł tej książki brzmi następująco: „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945”. Chodzi tu więc o zbrodnie popełnione na ludności polskiej zarówno we wrześniu 1939 roku przez działaczy OUN oraz komunistycznych aktywistów, zbrodnie dokonane przez ukraińskie jednostki kolaborujące z okupantem niemieckim i zbrodnię ludobójstwa dokonaną przez UPA. Gdyby Autor zadał sobie trud przeczytania książki Siemaszków lub jeśli to dla niego dzieło zbyt ambitne jedynie wstępu i komentarzy znajdujących się w t. 2 niniejszej pracy dowiedziałby się, że Siemaszkowie nie przykładają równej miary zbrodni dokonanych w latach 1939-1942, a zorganizowanej akcji ludobójstwa. Co więcej zarówno w komentarzach jak i poszczególnych opisach wydarzeń w różnych miejscowościach Wołynia Autorzy osobno podają informację o ofiarach zbrodni w latach 1939-1942, osobno zaś dla akcji eksterminacyjnej prowadzonej przez UPA.
Po wstępie, w którym Autor nie raczył wyjaśnić ani metod badawczych, które stosuje, ani nie przedstawiając zarysu literatury przechodzi do opisania wydarzeń w Parośli. Na samym początku Autor rozwodzi się nad działalnością sotni Korobki stwierdzając, że nie mogła ona dokonać wymordowania mieszkańców Parośli. Na „dowód” swojej tezy cytuje wspomnienia świadków oczywiście po raz kolejny anonimowych bez podania skąd one pochodzą. Autor pomija oczywiście przy tym dokumenty samej Ukraińskiej Powstańczej Armii, które mówią o akcji przeprowadzonej przez Korobkę na Włodzimierzec i Parośle. Gdyby Autor chciał nie musiałby zadawać sobie trudu zwiedzania ukraińskich archiwów, by znaleźć stosowne informacje, gdyż wspomniane dokumenty zostały opublikowane na emigracji już w 1960 roku. To właśnie tam, według określenia Autora „jak wół” znajdują się informacje o interesującej go akcji. Autor nie tylko pomija oficjalne dokumenty UPA, ale uważa anonimowe wspomnienia nie wiadomo kogo, nie wiadomo skąd za jedyne wiarygodne źródło historyczne po raz kolejny pokazując swoje braki jeśli idzie o warsztat historyka. W tym kontekście uśmiech na twarzy musi budzić zapewnienie Autora o hołdowaniu naukom pomocniczym historii.
Paweł Bohdanowicz
1 maja 2016 o 17:03Czy Pan „Marcin” rozumie, jaka jest różnica między PRZYPISEM, a DOSŁOWNYM ZACYTOWANIEM ŹRÓDŁA? Napisałem, że nie używam przypisów, lecz DOSŁOWNIE CYTUJĘ ŹRÓDŁA i PISZĘ WYRAŹNIE, CO TO ZA ŹRÓDŁA.
Właśnie takie podejście wyklucza manipulacje z mojej strony, bo NIE OPOWIADAM WŁASNYMI SŁOWAMI, lecz CYTUJĘ.
To nad czym Pan „Marcin” rozwodzi się, to nie są źródła informacji o Parośli, lecz cytaty mające zilustrować, jak po obu stronach oddziałuje się na emocje. Pochodzą ze wstępu. Wyraźnie napisałem, że nie nie wiem, czy mówią prawdę, czy nie, ale że nie wolno oceniać wiarygodności źródła na podstawie narodowości źródła.
Samej Parośli Pan „Marcin” poświęca kilka linijek w swoim wpisie.
— POCZĄTEK CYTATU —
Autor pomija oczywiście przy tym dokumenty samej Ukraińskiej Powstańczej Armii, które mówią o akcji przeprowadzonej przez Korobkę na Włodzimierzec i Parośle. Gdyby Autor chciał nie musiałby zadawać sobie trudu zwiedzania ukraińskich archiwów, by znaleźć stosowne informacje, gdyż wspomniane dokumenty zostały opublikowane na emigracji już w 1960 roku.
—- KONIEC CYTATU —-
Nieraz pytałem Pana „Marcina” o źródła jego „wiedzy”. Wówczas odpowiadał, że nie poda źródła, bo nie chce mi „ułatwiać”.
CZY I TERAZ PAN „MARCIN” ODMÓWI ODPOWIEDZI NA PYTANIE, KTÓRE DOKUMENTY UPA MÓWIĄ O ATAKU NA WŁODZIMIERZEC i PAROŚLĘ DOKONANYM RZEKOMO PRZEZ KOROBKĘ?
Proszę zrobić to, co ja robię, czyli dokładnie opisać źródło i DOSŁOWNIE ZACYTOWAĆ ŹRÓDŁO. Może być po polsku lub ukraińsku.
I na koniec jeszcze jedna propozycja, panie „Marcinie”. Jeżeli ja piszę pod własnym nazwiskiem, to może zacznie Pan robić to samo? Będzie to z korzyścią dla jakości Pańskich wpisów. Chyba, że przeraża Pana własna odwaga 🙂 i nie stać Pana na to.
Marcin
1 maja 2016 o 22:54W dalszym ciągu nie rozumie Pan co to jest przypis. Jeżeli Pan coś cytuje to przypis, który znajduje się pod kreską nie jest streszczeniem czegoś własnymi słowami, tylko informacją skąd dany cytat pochodzi. Jednocześnie przeczy Pan sobie, bo większość Pańskich wypocin to własne, niczym nie podparte przemyślenia.
Proszę jeszcze raz przeczytać fragment mojej wypowiedzi na czym polega krytyka źródła, gdzie wyjaśniłem, iż to co Pan pisze o „narodowości” źródeł to kompletna bzdura – proweniencja źródła, czyli jego pochodzenie nie decyduje o jego wiarygodności. Gdyby uważnie przeczytał Pan mój komentarz zapewne dostrzegłby, że napisałem na samym wstępie, iż d0 Pańskiego wytworu wyobraźni na temat Parośli nie mam czasu się odnieść z powodu braku czasu i obowiązków zawodowych, dlatego też zwróciłem uwagę na wstęp, gdzie nakreślił Pan ogólne tło całej sprawy. Początkowo, m.in. z braku czasu miałem w ogóle nie odnosić się do Pańskiego tekstu, ale czytając Pańskie komentarza na tym forum, gdzie wręcz chwali się Pan swoim „osiągnięciem” pisarskim zmusił mnie do wykazania na podstawie wstępu, że owo „dzieło” nie ma nic wspólnego z nauką. Muszę jednocześnie przyznać, ze podziwiam Pana za jedną rzecz i mówię absolutnie szczerze: dawno nie spotkałem buty i megalomanii takiego stopnia, by osoba, która nie posiada warsztatu historyka, nie rozumiejąca na czym polegają podstawy tego warsztatu uważała, że jej tekst wnosi coś do dyskusji na temat Wołynia (w tym przypadku Parośli). Dziwi mnie to tym bardziej, że użyty materiał dowodowy jest żaden. Pańskiego tekstu nie ma nawet jak porównać z pracami Grzegorza Motyki, bo trudno porównywać pracę, której Autor daje tak słabe dowody na poparcie swoich tez, czyli źródła. Motyka swoje wnioski wysnuwa na podstawie ogromnego zasobu materiału dowodowego czyli źródeł, przy czym nie są to źródła anonimowe. Oczywiście niektóre z jego tez spotykają się z krytyką, ale w polemice którą toczą różni historycy z Motyką wykorzystują oni źródła, a nie swoje bajania. Dziękuję jednocześnie, że kolejny raz potwierdził Pan, że nie wie, czy cytowane przez Pana źródła są prawdziwe. Kolejny raz pokazuje Pan swoje przygotowanie i predyspozycje do wypowiadania się na tematy wołyńskie. W Pańskiej propagandowej broszurce nie ma takiego zdania, w którym nie znajdowałoby się jakieś zniekształcenie czyjejś myśli, kłamstwo, pomieszanie faktów, o licznych błędach merytorycznych nie wspominając. Pańskie przemyślenia oparte na kilku cytatach, w większości kompletnie anonimowych wspomnień, nie są ani żadną analizą wydarzeń w Parośli, ani głosem w dyskusji ani tym bardziej polemiką z kimkolwiek, zwłaszcza z Grzegorzem Motyką. Żeby podjąć z kimś polemikę trzeba mieć jakąś wiedzę na dany temat. Pan na temat Parośli ma wiedzę bliską zeru, skoro nie zna Pan nawet podstawowych opracowań i edycji źródłowych. To, że niemal w całości ignoruje polskie, rosyjskie, angielskie, francuskie, czeskie i amerykańskie opracowania to mnie w ogóle nie dziwi. To i tak cud, że udało się chociaż Panu przebrnąć przez Motykę, ale to, że nie zna Pan podstawowej literatury ukraińskiej, tudzież edycji dokumentów całkowicie obnaża Pańskie merytoryczne braki. Nie mam tutaj oczywiście na myśli literatury z czasów Ukrainy Sowieckiej, tylko wydawnictwa, które ukazywały się na emigracji, głównie w Kanadzie, ale też w USA i Niemczech Zachodnich. Celowo nie wskazałem zbiory dokumentów opublikowanego w 1960, ponieważ jest to jedna z podstawowych edycji źródłowych i każdy szanujący się historyk bez względu na swoją narodowość, jeżeli na poważnie zajmuje się tematyką upowską wie o jaki zbiór chodzi, co więcej nie pomija go w swojej pracy. Pan oczywiście tego nie wie zasłaniając się błaganiami o podanie cytatów. Jest Pan zapewne już człowiekiem dorosłym, który posiadł umiejętność czytania. Zapewne nauczono też Pana jak korzystać z biblioteki, a być może jest Pan nawet do jakiejś, o ile nie kilku, zapisany. Proszę więc zajrzeć do tej znanej i historykom i pasjonatom historii pozycji, a wszystko stanie się jasne, albowiem znajdzie Pan w tej publikacji dokumenty mówiące o akcji Korobki na Włodzimierzec i Paroślę.
Wszystko co Pan „wie” na temat Parośli pochodzi z tego co Pan wyczytał w tekstach Wjatrowycza (m.in. dlatego cytuje Pan stare ustalenia Piotrowskiego nie sięgając po jego nowsze teksty, a także opracowania innych badaczy, przede wszystkich amerykańskich i polskich).Przyznam, że po raz pierwszy spotykam się z pasjonatem historii, który swoją wiedzę czerpie tylko od jednego autora, który w dodatku wyjątkowo nieudolnie zajął się tematem. Dziwi to tym bardziej, że wśród ukraińskich historyków zajmujących się tematem jest kilku, którzy swoimi tekstami wnieśli bardzo dużo wiedzy do kwestii związanych z ludobójstwem na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. W Pańskim streszczenia wywodów Wjatrowycza dostzregam tylko jeden, ale za to bardzo duży plus: w końcu przestał się Pan wstydzić swojego pochodzenia przyznając się do tego, że jest Ukraińcem, czego bardzo długo się Pan wypierał. Natomiast odnosząc się do Pana wezwań o publikowanie pod swoim nazwiskiem to nie zamierzam robić tego na forum internetowym. Gdybym napisał jakiś tekst i przesłał go Redakcji wtedy z całą pewnością byłby podpisany moim imieniem i nazwiskiem. Poza tym uważam, że w pierwszej kolejności do głosu powinien zostać dopuszczony prof. Motyka, ponieważ to jemu zarzucił Pan poważne braki w warsztacie badawczym, mimo że sam nie ma Pan warsztatu historyka i nie wie na czym praca historyka polega. Udowodnił to Pański tekst szumnie ochrzczony przez Pana broszurą, bo na żadną broszurę to się nie nadaje – nawet propagandową.
Paweł Bohdanowicz
2 maja 2016 o 09:50Panie „Marcin”,
bezczelnością nie pokryje Pan swojego braku wiedzy.
Barnaba
29 kwietnia 2016 o 21:44Za to te 2% to jest władza, która stoi za tymi naziolami. Masz przykład- chłopak poruszył temat bliski sercu władzy i od razu zakaz wjazdu na 5 lat.
Michał Mieczysław
29 kwietnia 2016 o 23:20Obecnie to on dostał pieczątkę POTWIERDZAJĄCĄ, że nie może wjechać przez najbliższe 5 lat.
Jest znany jako kreml’owska 5ta kolumna od dawna i sam dywagował czy może wjachać.
Przejechał się na granicę po pieczątkę, aby uwiarygodnić swoją historyjkę i to wszystko.
W Polsce chaos Surkov’a nie działa.
Michał Mieczysław
29 kwietnia 2016 o 23:34Dodam jeszcze, że robi z tego newsa znany faszystowski klakier Szary.
MAB - Kresy24
30 kwietnia 2016 o 11:58Pisałem tego newsa, ale nie nazywam się Szary, nie mam też takiej ksywy, nie wiem kto to jest Szary, a nazwanie mnie faszystą w świetle mojej biografii i działalności traktuję jako dowcip bo nie mogę poważnie. Pewnie jakbym się uparł to bym doszedł po IP i wysłał pozew, ale naprawdę mi się nie chce bo to tak kompletnie od czapy, że szkoda czasu.
Michał Mieczysław
30 kwietnia 2016 o 12:13Miałem na myśli Анатолий Шарий – kremlowski klakier, z którym Maciejczuk współpracuje.
Paweł Bohdanowicz
1 maja 2016 o 17:38Panie Redaktorze (MAB)!
Jeżeli dobrze zrozumiałem, „Michał Mieczysław” nie napisał, że Pan jest „Szarym”, lecz że informacje, które Pan rozpowszechnia, są rozpowszechniane również przez „Szarego”.
— POCZĄTEK CYTATU —
Dodam jeszcze, że robi z tego newsa znany faszystowski klakier Szary.
—- KONIEC CYTATU —-
„Robić newsa” oznacza moim zdaniem: „robić sensację z mało ważnego zdarzenia”, a NIE: „NAPISAĆ TEN KONKRETNY TEKST”. Gdzie Pan ma stwierdzenie, że Pan jest „Szarym”? O co się Pan oburza?
Ludzie, którzy znają Pański życiorys, szanują Pana (wśród nich także i ja), ale Internet, jak to ze sto razy napisałem, to nie są „Salony Wersalu”. Nie reagujmy przesadnie na każdy ostrzejszy wpis.
Paweł Bohdanowicz
1 maja 2016 o 20:55Dodam jeszcze króciutko:
wsparcie Szarego dla Maciejczuka jest faktem. Wystarczy wejść na Facebooka, żeby się o tym przekonać. Michał Mieczysław napisał prawdę.
MX
2 maja 2016 o 11:07Jakie masz dowody na to, że Maciejczuk to „kreml’owska 5ta kolumna”?
Wśród ludzi ogłupionych dominującą w Polsce propagandą pro-ukraińską często zdarza się, że ludzi ci kłamią, bezpodstawnie oskarżają o bycie agenturą kremlowską każdego, kto napisze coś negatywnego o Ukrainie.
Podobno Maciejczuk swojego czasu popierał Ukraińców, jeździł do nich z pomocą, ale potem zobaczył tam ukraińskich neonazistów, napisał o tym i zaczęła się cała awantura. Maciejczuk napisał PRAWDĘ o ukraińskich neonazistach i wtedy zaczął być brutalnie atakowany nie tylko przez Ukraińców, ale także przez część Polaków wspierających Ukrainę.
Dobra strona tego jest taka, że dzięki temu wielu Polaków otrzeźwiało, zobaczyło prawdziwe oblicze nie tylko Ukraińców, ale także wielu polskich fanów Ukrainy – dla wielu pro-ukraińskich oszołomów napisanie PRAWDY jest „zdradą” i „byciem agentem kremla”, jeżeli tylko ta prawda stawia w złym świetle Ukraińców.
tagore
29 kwietnia 2016 o 22:27I ten margines kształtuje politykę historyczną Ukrainy oraz blokuje
współpracę z Polską w kwestiach gospodarczych i politycznych.
Michał Mieczysław
29 kwietnia 2016 o 23:24blokady to są w twojej głowie i to wszystko
pyra
30 kwietnia 2016 o 12:26Może i 2% ale kiedy płynąłem po Dniestrze 3 lata temu to za Stasisławowem do Zaleszczyk reakcja brzegu na wieść że jesteśmy z Polski to wyglądała standardowo „Sieg Heil” lub „Viva OUN”. Tam to norma. Dalej na południe to się zmieniło gdyż miejscami nienawidzili Ukraińców – mówili po Mołdawsku. A w Kamieńcu, Okopach, Chocimiu w czasie rozmowy sam na sam wielu mówiło że chcieliby żeby tu była Polska.
Barnaba
30 kwietnia 2016 o 22:20Ja tez słyszałem kiedyś jak Ukrainka mówiła że wolała by aby Polska była znowu na Kresach, ale ja tam takie wypowiedzi uważam za próbę przypodobania się. Tak to niestety odebrałem.
Pafnucy
4 maja 2016 o 17:35Jak masz problemy z czytaniem to sobie obejrzyj: https://wirtualnapolonia.com/2016/05/04/prawie-jak-ludzie/
Jan
29 kwietnia 2016 o 18:57Caly rząd Ukrainy winien mieć zakaz wjazdu do RP za propagowanie,popieranie oraz gloryfikacje bandytow z pod znaku tryzuba.
Coz.Jednak do takich decyzji sa potrzebni mezowie stanu a nie karierowicze od lewa do prawa bez historycznej wiedzy o własnym państwie i narodzie.
tomaszk-poz
29 kwietnia 2016 o 22:34I tak rząd Ukrainy potwierdził, że popiera nazistów.
jubus
30 kwietnia 2016 o 01:56Chyba raczej volksdeutschy.
Marcin
30 kwietnia 2016 o 11:41A to ci niespodzianka…
kapot
30 kwietnia 2016 o 00:26Przestańcie się już błaźnić Maciejczukiem. Za co został wyrzucony w Brukseli z PE?Już nie pamiętacie? Za to że wkradł się do pokoju i grzebał w cudzych rzeczach! To skandalista a nie bloger. Portal spada na psy.
jubus
30 kwietnia 2016 o 15:07Skoro go wyrzucili z siedzliska kłamstwa i oszustwa, jakim jest „parlament” europejski to znaczy, że to moralny człowiek. Tzw. Parlament Europejski to największa zgnilizna w Europie, siedlisko największej politycznej (usun. obraźliwe), choć zdarzają się tam i moralne jednostki, głównie na prawicy.
jubus
30 kwietnia 2016 o 01:55Przecież Klimkin to ruski(bo nie ukraiński)folksdojcz.
Batory
30 kwietnia 2016 o 03:39Pan M. w swoich wpisach stara się przedstawić Ukrainę jako kraj, który nie powinien integrować się z Europą, gdyż jakoby Ukraińcy nie pasują do Europy. Przeciwstawia Polaków Ukraińcom wyciągając ogólne wnioski z jednostkowych wydarzeń. Ukraina – kraj rządzony przez skorumpowanych polityków, a zwolennicy niepodległości i integracji z Europą zdominowani przez nazistów. Zachęcając do tzw. 3 majdanu wpisuje się z działania destabilizujące słabe jeszcze państwo ukraińskie. Konflikt przedstawia jako wojnę domową. Wydarzenia w Odessie to zemsta majdoanowców na zwolennikach integracji z Rosją. Nie raczył wspomnieć o członkach euromajdanu ratujących z narażeniem życia uwięzionych w płonącym budynki swoich niedawnych przeciwników….Nie zająknął się przypadkom jawnych prowokacji i dwuznacznej postawie lokalnej milicji…Nie dostrzega wielkiego wysiłku i determinacji społeczeństwa w budowie demokratycznego państwa prawa w warunkach stałego nacisku militarnego, gospodarczego agresji propagandowej, psychologicznej ze strony Rosji. Władze ukraińskie wielokrotnie uderzały w elementy ekstermistyczne, ( co nie znaczy, że działania przeciw grupom neonazistowskim są dostateczne). Ukraina nie jest państwem idealnym, wszyscy to wiemy, jednak kraj jest w stanie faktycznej wojny i jego władze reagują jak kraj w stanie wojny….Uderzanie w dzisiejszą rację stanu Ukrainy – doprowadzenie do integracji z Europą stanowiło zapewne podstawę do odmowy wjazdu…
jubus
30 kwietnia 2016 o 15:05Najbardziej ekstremistycznym elementem jest ta klika w Kijowie, spod znaku Poroszenki, Jaceniuka/Hrojsmana, Balcerowicza i reszty prozachodnich zdrajców. Jak można mówić, ze Ukraina ma się „integrować z UE’, skoro to UE, głównie Niemcy są winne najbardziej Majdanu (polityka wobec Janukowycza w czasie gdy Tymoszenko siedziała w więzieniu). Ukraina ma 2 wrogów – Rosję oraz Zachód. To, że Prawy Sektor pisał swego czasu o tym, że Ukraina jest między 2 wrogami – Rosją i USA, ma niby świadczyć o jego „ekstremizie”? Czy USA, podobnie jak Rosja, nie walczą wszędzie z wydumanym „faszyzmem”. Ponad 70 lat mija od upadku Mussolliniego a oni wszędzie widzą faszystów. Niedługo w amerykańskich hamburgerach i ruskich pierogach będą siedzieć faszyści.
Jan
30 kwietnia 2016 o 15:57@Batory:Panski cytat:”Ukraina nie jest państwem idealnym………jednak kraj jest w stanie w stanie wojny i jego władze reagują jak kraj w stanie wojny”.
1.Skoro sa w stanie wojny to dlaczego nie wprowadza stanu wojennego?
Bo obraza Rosje?
2.Czy obecna sytuacja jaka tam jest upowaznia rząd i parlament do gloryrfikacji bandytow z UPA oraz tworzenia historii opartej na zbrodniach i ludobójstwie?
3.Czy stanowi takla sytuacja do wydania przez p.Poroszenke dekretu ograniczającego pomoc finansowa rannym zolnierzom Ukrainy w Donbasie
a przyznanie specjalnych zapomog i apanaży banderowcom z UPA?
4.Czy taki „stan wojny” bez „stanu wojennego” pozwala na przemarsze zyjacych jeszcze byłych zolnierzy SS Galizien oraz tlumow jej zwolennikow?
Im dluzej tam trwa ten konflikt – bo nie wojna?Tym lepiej dla nas.
Ukraincy nigdy nie stawali w konfliktach po naszej stronie.Byla to albo Carska Rosja,Rosja bolszewikow lub Niemcy i III Rzesza.
Obecnie gdy dojdzie do kolejnej swiatowej zawieruchy będzie podobnie.
jubus
1 maja 2016 o 17:45Przecież każdy kraj(poza Polską)dba o swoje interesy. Niby kto miałby stawać w obronie Polski? Poza Węgrami, może Rumunią, których byt jest uzależniony od istnienia samodzielnej Polski, chyba nikt. Najważniejsze państwa dla Polski to nie te, których byt lub niebyt wpływa na naszą geopolitykę, ale na odwrót. Istnienie silnej Polski, warunkuje pozycje geopolityczną wielu państw, w tym takich jak Węgry, Białoruś, Rumunia czy Turcja i to te kraje są dla nas, najważniejsze z punktu widzenia geopolityki.
pol
2 maja 2016 o 17:35Odpowiadam : 1. wprowadzenie stanu wojennego to zamknięcie pomocy MFW. 2.Gloryfikacia UPA to zastąpienie gloryfikacji ZSRR.3.Dekrety wydawanę są przez UKraiński parlament i prezydenta bo takie ich prawo ( nic nam do tego ) 4 . W demokracji kazdy ma prawo przemaszerowac sobie ulicą jak to wcześniej zgłosi !!!
iks
30 kwietnia 2016 o 06:06Ładnie. Ukraina zamiata problem pod dywan działając na rękę Rosji i tym pseudo republikom. Wywalić dziennikarza, bo pisze o temacie niewygodnym. Z resztą i tak już swoje nastawienie pokazali gloryfikując UPA.
LUKI
30 kwietnia 2016 o 22:52CZEKAM TERAZ NA INTERWENCJE POLSKIEGO MSZ… POWINNI ZROBIĆ TAK SAMO W STOSUNKU DO NAZISTÓW UKRAIŃCÓW… TOMASZU JESTEŚMY Z TOBĄ..
cfgvhjbkn
1 maja 2016 o 15:52Istnieje w Polsce kategoria ludzi, dość ograniczona intelektualnie (wystarczy przeczytać kilka wypowiedzi tutaj), która ma specyficzne, bardzo uproszczone, wyobrażenie na temat relacji polsko-ukraińskich i zawsze próbuje traktować je jako narzędzie walki z ruskimi czy samym Putinem. Tylko, drodzy Państwo, tak się nie da, bo obecnie interesy Polski nie zawsze są sprzeczne z interesami Rosji. Bardzo często są one nawet zbieżne, np. dyskryminacja mniejszości polskiej i rosyjskiej przez lietuvosów czy neonazistowka Ukraina wroga tak samo wobec Polaków, jak i Rosji. Dlatego nie wolno nazywać ludzi, którzy nie chcą popierać banderowskich kijowskich władz V kolumną Putina w Polsce. Proszę mi powiedzieć, co zyskamy popierając kontynuatorów Bandery? Ja jakoś żadnych korzyści nie dostrzegam. RP ma na Kresach skradzione ziemie i setki tysięcy rodaków, którzy podtrzymują na nich polskość i ich interesem winna się kierować, prowadząc politykę wschodnią. Naszym głównym interesem nie jest zatem walka z Putinem i tą jego mityczną agresją, która wciąż nie nadchodzi (wielu się chyba bardzo smuci). Popierając bezkrytycznie banderowską ukrainę, zapominając o Wołyniu czy przymykając oczy na działania szowinistów z Lietuvy, upokarzamy samych siebie i szkodzimy przede wszystkim własnemu państwu i rodakom, a nie Rosji. Doktryna lewaka, masona i przyjaciela Michnika, Giedroycia, która zakłada wieczne trwanie rosyjskiego imperializmu, i którą niektórzy tutaj traktują jak dogmat, była wynikiem nienawiści tego Żydka do I i II RP i miała na celu likwidację polskości na Kresach.
jubus
2 maja 2016 o 09:50Ale pańskie myślenie to także przykład ograniczenia umysłowego. Nazywanie Ukrainy państwem „neo-nazistowskim” to najlepszy przykład, o ostatnim zdaniu nie napiszę, bo to symbol degrengolady umysłowej.
Ula
3 maja 2016 o 14:15A jak mozna nazwac kogos, kto mordercow, czlonkow SS, wynosi na pomniki? Liberalem?
I cala Ukraina z pewnoscia nie jest neo-nazistowska, wschodnia i poludniowa jej czesc na pweno nie, ale wladze?
antypszek
1 maja 2016 o 16:10I slusznie dakad bedzie plul na Ukraincow
MX
2 maja 2016 o 11:16Ale problem w tym, że Maciejczuk po prostu pisał niewygodną prawdę.
z3n
2 maja 2016 o 16:12Mam tylko nadzieję, że wszyscy komentujący mają świadomość, że trwa wojna informacyjna, i psiocząc na jedną lub drugą stronę aktywnie wspierają tą drugą? 3 lata z przerwami mieszkam w Kijowie, jako jeden z nie wielu Polaków i rozmawiałem z wieloma mniej lub bardziej kompetentnymi osobami, obraz jest prosty – zarówno władza Kijowska jak i Kreml będą sztucznie podtrzymywać konflikt na Donbasie, Kijów dla utrzymania „wyjątkowego” stanu w państwie, co pozwala im na jeszcze większe gnębienie obywateli i bezkrytyczne zmienianie finansjery rosyjskiej na amerykańska, a Kreml nie chce – bardzo ogólnie mówiąc – stracić swojego olbrzymiego „satelity”, bez którego może zapomnieć o potędze. A pośrodku tego wszystkiego są ludzie… Co do artykułu, jego autor mógł bardziej przybliżyć osobę tego blogera, bo jak ktoś wyżej wspomniał, Ukraina jest w stanie niewypowiedzianej wojny (stanu wojennego nie wprowadza choćby dlatego by dalej móc prowadzić interesy i kontrolować mechanizmy finansowe, a przedłużający się stan wojenny byłby dla kraju zabójczy), a w czasie wojny wszystko jest albo czarne albo białe, zwłaszcza jeżeli chodzi o bezpieczeństwo kraju i musimy to zrozumieć. Na rozliczenia zawsze przyjdzie czas, a takowych z Ukraińcami mamy sporo.
MX
2 maja 2016 o 23:41Z3N: „Mam tylko nadzieję, że wszyscy komentujący mają świadomość, że trwa wojna informacyjna, i psiocząc na jedną lub drugą stronę aktywnie wspierają tą drugą?”
Ale co w związku z tym? Nie wolno już mówić prawdy o Ukrainie, bo to jest na rękę propagandzie rosyjskiej? Na takiej samej zasadzie mówienie prawdy o Rosji jest na rękę propagandzie ukraińskiej.
Ja od biedy jeszcze rozumiem Ukraińców, bo prowadzą wojnę propagandową („informacyjną” jak to się ładnie nazywa), natomiast przykro jest mi patrzeć na tych Polaków (mam na myśli innych, nie Ciebie), którzy tak się dali ogłupić propagandzie pro-ukraińskiej, że nazywają rosyjską agenturą każdego, kto mówi niewygodną dla nich prawdę o Ukrainie.
Pafnucy
4 maja 2016 o 17:39https://wirtualnapolonia.com/2016/05/04/prawie-jak-ludzie/
SyøTroll
6 maja 2016 o 15:25Jak długo będziesz propagował ten link ?
Andrzej
7 maja 2016 o 08:41Dzięki za link, Pafnucy !
I trzeba go wklejać do skutku, aż dotrze do Polaków jak bardzo niebezpieczny jest ukraiński nazizm.
Andrzej
7 maja 2016 o 08:45„Nic tak nie gorszy, jak prawda”.
Kresowaik
9 maja 2016 o 11:50Bezczelne banderowskie śmiecie,jak można nawet na krańcach Europy tolerować twór państwopodobny złodziejsko-oligarchiczny uznający ludobójców narodu polskiego (wściekłego kundla banderę czu szuchewycza) za bohaterów. Ukraińską hołotę uznającą za bohaterów tych dewiantów natychmiast deportować, won z Polski.