Rosja i Stany Zjednoczone rywalizują o wpływy w Afryce Zachodniej. Putin aktywnie zacieśniła współpracę i chce ją rozszerzyć. Takie wnioski wynikają z raportu think tanku Critical Threats Project (ACI) American Enterprise Institute (AEI), które opublikował „Newsweek”.
„Rosja wzmocniła partnerstwo z Sojuszem Państw Sahelu (AES) – Mali, Nigrem i Burkina Faso – i obecnie zabiega o dostęp do portu atlantyckiego w nadmorskim Togo, aby wspomóc swoją sieć logistyczną z sojusznikami bez dostępu do morza” – czytamy w analizie.
Jednocześnie rosnące wpływy Rosji w Togo zagrażają partnerstwu USA z tym krajem, który chce zawierać umowy zarówno z Moskwą, jak i Waszyngtonem.
„Rosja jest bardzo oportunistycznym graczem i będzie zastępować zachodnią obecność i wpływy w każdy możliwy sposób” – powiedział Liam Carr, szef zespołu Critical Threats Project ds. Afryki.
Z kolei rzecznik Departamentu Stanu USA powiedział „Newsweekowi”: „Jesteśmy zaniepokojeni, że lekkomyślne i wyzyskujące działania Rosji w Sahelu wyrządziły krzywdę ludności cywilnej i podsyciły lokalne niezadowolenie, co z kolei napędza rekrutację terrorystów. Wzywamy wszystkie kraje do unikania porozumień z rosyjskim sektorem obronnym”.
W artykule zaznaczono, że jeśli wojna na Ukrainie się zakończy, zgodnie z wolą administracji Trumpa, Rosja może wysłać swoje wojska do Afryki Zachodniej, aby wzmocnić tam swoją obecność.
„Jeśli jutro na Ukrainie zapanuje pokój, Rosja będzie musiała zdemobilizować setki tysięcy żołnierzy i sprowadzić ich do domu, co prawdopodobnie nie będzie najłatwiejszą decyzją dla Kremla” – powiedział Karr.
„Newsweek” zauważył, że liczba przypadków przemocy i przestępstw wśród rosyjskich żołnierzy powracających z wojny na Ukrainie gwałtownie wzrosła.
„Najłatwiejszym rozwiązaniem dla nich byłoby rozmieszczenie większej liczby tych sił w Afryce. Dałoby to Rosji więcej możliwości skupienia się na Afryce” – dodał Karr.
Rosja ma zatem przewagę nad Stanami Zjednoczonymi w tym regionie, biorąc pod uwagę amerykańskie przepisy ograniczające pomoc obronną dla państw Sahelu o słabych wynikach w zakresie demokracji i praw człowieka.
Departament Stanu USA zauważył, że Waszyngton współpracuje z krajami Sahelu i nadbrzeżnymi krajami Afryki Zachodniej, stosując „pragmatyczne podejście mające na celu realizację naszych priorytetów polityki zagranicznej”.
„Stany Zjednoczone będą nadal strategicznie współpracować z rządami w regionie w celu zwalczania terroryzmu, co sprzyja realizacji amerykańskich interesów” – czytamy w oświadczeniu dla „Newsweeka”.
Według Karra w Mali, Burkina Faso i Nigrze Rosja ma silniejszą obecność niż USA, podczas gdy na wybrzeżu Afryki Zachodniej USA są partnerem tych krajów od znacznie dłuższego czasu.
„Kraje te będą dążyć do znalezienia równowagi między obiema stronami i uzyskania jak najlepszych warunków” – zapewnił.
Przypomnijmy, że inwazja Rosji na Ukrainę ostatecznie stała się „wojną Trumpa”. Pomimo faktu, że amerykański przywódca powiedział, że to „wojna Bidena”, jego ostatnie decyzje wskazują, że wciąż staje się ona „wojną Trumpa”.
„Widział, że Putin nie chce pokoju. Widział, że Ukraina pilnie potrzebuje broni i starał się jej pomóc, choć niezbyt przekonująco. Dokonał niezwykłego wyboru, odpowiadając na zazwyczaj ignorowane wypowiedzi byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa na temat broni jądrowej poważniejszymi groźbami nuklearnymi dotyczącymi rozmieszczenia amerykańskich okrętów podwodnych z napędem atomowym bliżej Rosji” – wyjaśnili dziennikarze „Newsweeka”.
Rzecznik prasowy Putina, Dmitrij Pieskow, odniósł się do oświadczenia Trumpa o gotowości USA do wojny nuklearnej. Według niego, w tym przypadku mowa o „złożonych i wrażliwych substancjach”, a temat ten „jest odbierany emocjonalnie przez wielu”.
„W wojnie nuklearnej nie ma zwycięzcy. To jest główny postulat, z którego wychodzimy. Nie wierzymy, że mowa o jakiejkolwiek eskalacji” – zapewnił Pieskow.
Opr. TB, newsweek.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!