W przerwie między atakowaniem Ukrainy i odpieraniem zachodnich sankcji Władimir Putin przypomniał sobie o swoim dotychczasowym oczku w głowie, czyli Arktyce. A że nie on jeden do niej aspiruje, postanowił wysłać tam swoje dywizje. Zwykła demonstracja siły czy przygotowania do zbrojnego rozstrzygnięcia sporu o arktyczne złoża?
„Jeszcze w tym roku obsadzimy naszymi jednostkami całe arktyczny pas – od Murmańska do Czukotki” – zapowiedział we wtorek rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu. Dodał, że w Arktyce „rosyjska armia musi zrobić porządek”. Na szczęście tym razem chodzi mu chyba po prostu o odgruzowanie walących się baz z czasów sowieckich. „Faktycznie wiele rzeczy, lotniska, składy, tamy i obiekty energetyczne trzeba wznosić od nowa” – przyznaje Szojgu cytowany przez agencję Interfax.
Gra idzie o ogromne zasoby surowców energetycznych. Eksperci szacują, że złoża arktyczne stanowią 25 proc. obecnych rezerw światowych. Putin już dawno zapowiedział, że „Rosja będzie bronić w Arktyce swoich interesów strategicznych i rozszerzać tam swoją obecność”.
Główni konkurenci Kremla na tym obszarze to USA, Kanada, Norwegia i Dania. Dla Moskwy i Waszyngtonu kontrolowanie Arktyki to także kwestia sprawowania kontroli nad strategicznymi szlakami morskimi. Zgodnie z międzynarodowym prawem, żaden kraj nie sprawuje władzy nad Biegunem Północnym i wodami Morza Arktycznego. Nadzoruje je Międzynarodowa Organizacja Dna Morskiego, która pięciu krajom wyznaczyła 200-milowe strefy ekonomiczne.
Rosjanie chcą za wszelką cenę rozszerzyć swoją strefę. W tym celu rozpoczęli też swoistą wojnę psychologiczną występując m.in. z propozycją przemianowania Oceanu Arktycznego na Ocean Rosyjski.
Kresy24.pl / panorama.am
1 komentarz
patriota
23 października 2014 o 07:32A ja proponuję rosję do Uralu przemianować na Nowapolska a Moskwę ma Nowawarszawa. A tereny za uralem na Nowochiny.