Winnicę po zniszczeniach wojennych odbudowywali nie tylko mieszkańcy ZSRS, ale także tysiące jeńców, w tym Polaków z Górnego Śląska, których internowali funkcjonariusze NKWD.
Wieczorem 16 grudnia w sali Gimnazjum Muzycznego odbyła się niezwykła akademia. Jej tematem była historia Śląska, jego kultury, tej dawnej i współczesnej. A także tragedia Górnoślązaków, którzy po wojnie zostali wywiezieni na Podole do prac przymusowych przy odbudowie Winnicy. Wielu z nich było Polakami z pochodzenia. Młodzież z zespołu Malwy, dzia- łającego przy placówce przygotowała ciekawy program artystyczny.
Solistka Monika Białoszycka wykonała piosenkę „Moja Ojczyzna” śląskiego poety ks. Konstantego Damrota (1870-1884) do melodii pieśni religijnej „Boże coś Polskę”. Literacką część akademii przygotowała młodzież ze Stowarzyszenia „Świetlica Polska”. Recytowano wiersze wspomnianego ks. Damrota: „Nasze hasło”, „Stara żebraczka”, „Na górze Świętej Anny”, „Wieże piastowskie na Śląsku”. Wielkie zainteresowanie wywołały poezje Juliana Kornhausera (teścia prezydenta Rzeczypospolitej Andrzeja Dudy): „Miasto na Górnym Śląsku Katowice” i „Przemówienie”.
Tragedia Górnego Śląska
Spotkanie w Gimnazjum Muzycznym stało się okazją do poznania historii ziemi śląskiej od IX wieku aż do naszych czasów. Nie zapomniano o tragedii internowanych Górnoślązaków, którzy, zesłani tutaj po wojnie, brali udział w odbudowie powojennej Winnicy. W aktach NKWD zachowały się dokumenty świadczące o tym, że wielu z nich było Polakami. Podczas II wojny światowej władze hitlerowskie starały się za wszelką cenę wykazać niemiecki charakter Górnego Śląska.
Brutalnie rozprawiały się z ruchem oporu oraz polskimi działaczami politycznymi i społecznymi. Równocześnie Górnoślązaków uznano za grupę, którą generalnie można odzyskać dla niemieckości. Jedną z konsekwencji przyznania volkslisty było zmuszenie mieszkańców Górnego Śląska do służby w Wehrmachcie. Polityka narodowościowa III Rzeszy na Górnym Śląsku zacią- żyła na losach mieszkańców regionu po nadejściu Sowietów w styczniu 1945 roku.
Wkroczenie Armii Czerwonej nie przyniosło zapowiadanej wolności. Czerwonoarmiści zachowywali się często jak najeźdźcy. „Wyzwolenie” Górnego Śląska, zwłaszcza jego zachodniej części, należącej przed wojną do III Rzeszy, wspominane jest do dziś głównie przez pryzmat zabójstw, gwałtów, rabunków, wywózki ludzi i sprzętu do ZSRS. Sowieci brali odwet na niewinnej ludności cywilnej za wszystkie zbrodnie dokonywane przez Niemców podczas kampanii na Wschodzie. Masowe mordy z udziałem Armii Czerwonej i funkcjonariuszy NKWD odnotowano w Raciborzu, Zabrzu i wielu innych miejscowościach. W Nysie czerwonoarmiści zastrzelili lub zakatowali 27 zakonnic i zgwałcili około 150 kolejnych, nie oszczędzając nawet tych w podeszłym wieku.
Sowiecka okupacja
Za wojskami sowieckimi posuwały się oddziały NKWD, których zadaniem było zabezpieczanie i oczyszczanie z „wrogich elementów” tyłów Armii Czerwonej. Wkrótce też przystąpiły do internowania tysięcy mieszkańców Górnego Śląska, z których większość wywieziono w głąb ZSRS. Część Górnoślązaków zgłosiła się dobrowolnie, odpowiadając na obwieszczenia wzywające mężczyzn w wieku od 17 do 50 lat do usuwania szkód wojennych na terenie ZSRS.
Innych zatrzymywano w domach, na ulicach i w miejscach pracy. Po zebraniu większej liczby ludzi prowadzono ich do punktów zbiorczych. Część uwię- zionych została przetransportowana do byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu-Brzezince. Na początku marca 1945 roku rozpoczęły się transporty kolejowe na Wschód. Do stacji Pyskowice doprowadzono szerokie tory, dostosowane do norm sowieckich.
Szacuje się, że wywieziono do ZSRS co najmniej 30 tys. osób. Deportowanych transportowano w bydlęcych wagonach, jak Polaków z Kresów na Syberię i do Kazachstanu. Podróż trwała nawet kilka tygodni, a nieopalane wagony, fatalne warunki sanitarne, brak wy- żywienia i opieki lekarskiej powodowały liczne zgony. Wywiezieni trafiali do obozów pracy m.in. na Podolu, w Donbasie, Kazachstanie, na Syberii, Uralu oraz Kamczatce.
Władze polskie zorientowały się, że wielu z zatrzymanych ma polskie pochodzenie. Latem 1945 roku komisja powołana przez wicewojewodę płk. Jerzego Ziętka podjęła działania zmierzające do zwolnienia deportowanych górników. Sporządzono nawet „Spis polskich obywateli górników wywiezionych do ZSRS na początku 1945 roku z terytorium Śląska Górnego i Opolskiego” zawierający blisko 10 tys. nazwisk. Bardzo trudne warunki bytowe i ciężka, ponad ludzkie siły praca powodowały wysoką śmiertelność. Nie wszyscy wrócili…
Polacy dla rodzin, Niemcy dla NKWD
Osadzenie osób uznanych za Niemców w obozach wynikało m.in. z potrzeby uzyskania darmowej siły roboczej, zwolnienia mieszkań i domów dla napływającej ludności polskiej czy wywarcia presji na składających wnioski rehabilitacyjne. Dopuszczano się przy tym szeregu nadużyć, czemu sprzyjała skomplikowana sytuacja narodowo- ściowa na tym terenie. Na przykład do osławionego obozu w Łambinowicach na Śląsku Opolskim kierowano ludność okolicznych wiosek bez wnikania w jej świadomość narodową, kierując się głównie chęcią zagarnięcia jej majątku.
Wydarzenia 1945 roku trwale zapisały się w pamięci mieszkańców Górnego Śląska. Dominuje wśród nich poczucie doznanej krzywdy, masowych represji ze strony władz komunistycznych (sowieckich i polskich) wynikających z motywów narodowościowych Represje te dotykały często niewinne osoby, i to bez względu na poczucie przynależ- ności narodowej. Biorąc dodatkowo pod uwagę duże zmiany w sytuacji demograficznej województwa, można zauważyć, że pierwszy rok w nowej rzeczywistości komunistycznej zmienił oblicze Górnego Śląska i zdeterminował jego losy na najbliższe dziesięciolecia.
Dokumenty nie kłamią
Informację o tragedii Górnoślązaków winnicka „Świetlica Polska” zdobyła dzięki współpracy z polskim Instytutem Pamięci Narodowej. Pierwsza wzmianka o internowanych Górnoślązakach w Winnicy pojawiła się w muzeum w Katowicach. W Archiwum Obwodowym w Winnicy udało się odnaleźć kilka teczek z materiałami archiwalnymi dotyczącymi tej sprawy. Niestety, resztę po 1958 roku wywieziono do centralnego archiwum NKWD w Moskwie.
W winnickich dokumentach znajduje się informacja o Polakach, którzy przebywali po wojnie na terenie obwodu winnickiego jako jeńcy i osoby internowane w łagrze NKWD nr 253, z główną siedzibą w Żmerynce, oraz jego pododdziałach w Winnicy, Koziatynie, Głuchowcach, Hniewaniu i Popeluchach. 20 maja 1945 roku do Winnicy przybył konwój nr 496. Wśród 1500 jeńców było 89 Polaków.
Do winnickich łagrów trafiali też Polacy i inni jeńcy, którzy uciekali z łagrów w Odessie, Krzywym Rogu, Dniepropietrowsku, Stalino i zostali złapani na terenie Podola. Polacy razem z innymi jeńcami pracowali w kamienołomach, przy odbudowie przemysłu (zakładów chemicznych, kolei, dróg). Chorych kierowano do specjalnego szpitala NKWD w Hajsynie (zbudowanego jeszcze przez Niemców).
Zmarłych w wyniku dystrofii, awitaminozy, gruźlicy i chorób zakaźnych chowano na cmentarzu tuż przy szpitalu. Niepeł nosprawnym pozwalano wrócić do domu, ale wcześniej wysyłano ich do łagru nr 177 w Poznaniu. Cmentarz i szpital w Hajsynie zostały zniszczone w 1958 roku, a jego archiwa wywieziono do Moskwy. Starsi mieszkańcy tej miejscowości mówią, że w miejscu cmentarza jest teraz plac zabaw. W winnickim archiwum znajduje się kilka dokumentów zawierających polskie nazwiska i liczbę chorych Polaków, którzy po wojnie byli tutaj więzieni.
Dokumenty winnickie obalają mit, że tylko mieszkańcy ZSRS pod okiem partii odbudowali po wojnie Winnicę. Swój ślad w kamieniu, drogach i budynkach dzisiejszego miasta zostawili także Górnoślązacy.
dr Walery Istoszyn, prezes winnickiego Stowarzyszenia „Świetlica Polska”. Autor korzystał z artykułu „Górny Śląsk w 1945 r.” Adama Dziuroka
Słowo Polskie/ Styczeń 2016 nr 1 (42)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!