Skoro można strzelać do wojskowych na Ukrainie, to dlaczego nie do policjantów pod Moskwą? O zabójstwo dwóch inspektorów stołecznej drogówki podejrzani są prorosyjscy separatyści, jeszcze niedawno walczący w okolicach Ługańska.
List gończy wydano za trzema byłymi członkami batalionu „Prizrak” (Widmo) – jednym Rosjaninem i dwoma obywatelami Ukrainy.
– Jednego z nich dobrze znam: pseudo „Niedźwiedź”, nasz snajper. Postanowili odejść od nas jeszcze przed opuszczeniem przez nas Lisiczańska. W tym czasie przebywali w batalionie „Awgust”, którego dowódcą jest Aleksander Kostin – powiedział radiu „Goworit Moskwa” ich były zwierzchnik Aleksiej Mozgowoj. – Nie wiem, jak się znaleźli na miejscu przestępstwa.
Mozgowoj zapewnia, że podejrzani porzucili jego oddział z powodu panującej w nim surowej dyscypliny. – Wielu nie wytrzymuje i odchodzi. To nawet plus, bo zawsze powinna być selekcja i odsiew – przekonuje dowódca „Prizraka”.
Problemem – teraz również dla Rosji – stał się fakt, że przyzwyczajeni do przemocy chociaż odsiani „bojcy”, tak samo jak w Donbasie zachowują się gdziekolwiek się znajdą. Dwóch inspektorów podmoskiewskiej drogówki zabito w niedzielę, gdy próbowali spisać dane kierowcy zatrzymanego samochodu i spisać protokół o wykroczeniu. Ich ciała znaleziono w służbowym aucie.
– Prawdopodobnie funkcjonariusze spodziewali się, że napastnik będzie strzelać. Jeden z nich zdążył odbezpieczyć pistolet służbowy, ale zabójca był szybszy – mówią policjanci. – „Niedźwiedź” był niezłym snajperem – przyznaje komendant Mozgowoj. Innych cech swoich byłych podkomendnych sobie nie przypomina. – Ludzie jak ludzie.
Kresy24.pl/newsru.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!