20 lutego, w drugą rocznicę tragicznych wydarzeń na Majdanie w Kijowie obchodzono na Ukrainie Święto Bohaterów Niebiańskiej Sotni z udziałem duchowieństwa prawosławnego i katolickiego.
O poranku prezydent Ukrainy Petro Poroszenko z małżonką, a także najwyższe władze Ukrainy uczestniczyli w panichidzie (prawosławnym nabożeństwie żałobnym), któremu w klasztorze św. Michała Archanioła przewodniczył patriarcha Filaret, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego (UKP PK). 30 listopada 2013 r. i w lutym 2014 w murach tego klasztoru ratowali się pokaleczeni uczestnicy protestów na Majdanie. Znajdował się tam też szpital polowy.
W drugiej połowie dnia na kijowskim placu Niepodległości kilku księży obrządku wschodniego odprawiło nabożeństwo w intencji poległych na Majdanie i żołnierzy, którzy zginęli w walkach z rosyjskimi terrorystami na wschodzie kraju.
Na całej Ukrainie obchody Święta Bohaterów Niebiańskiej Sotni rozpoczęto od nabożeństw żałobnych na cmentarzach, składania kwiatów i zapalenia zniczy na mogiłach ofiar masakry na Majdanie oraz na placach w centrach miast. Sprawowano także nabożeństwa żałobne w świątyniach, a w południe rozległo się bicie dzwonów.
We Lwowie uroczystości żałobne z udziałem władz miejscowych odbyły się w kwaterze Bohaterów Niebiańskiej Sotni i ATO na Cmentarzu Łyczakowskim. Dalej na placu przed pomnikiem Tarasa Szewczenki wspólną modlitwę żałobną odmówili księża Kościoła rzymskokatolickiego, Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, UKP PK, Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego.
„W drugą rocznicę brutalnego rozlewu krwi na Majdanie składamy hołd pamięci zastrzelonym podczas Rewolucji Godności. Ofiary przemocy z okresu tych wydarzeń w Kijowie i na wschodzie Ukrainy wzywają nas chrześcijan i wszystkich ludzi dobrej woli ponownie wziąć na siebie odpowiedzialność za to, jak wygląda nasza teraźniejszość i będzie wyglądać przyszłość” – czytamy w wystosowanym z okazji rocznicy orędziu Konferencji Episkopatu łacińskiego Ukrainy. Biskupi wezwali rodaków, aby „ogarnęli modlitwą bohaterów Niebiańskiej Sotni, którzy oddali swoje życie dla dobra przyszłości”.
„Z wiarą i ufnością w Bożą moc prośmy Wszechmogącego o łaskę pokojowego rozwiązania konfliktów na Ukrainie” – wezwał łaciński episkopat Ukrainy.
Konstanty Czawaga, Kurier Galicyjski
11 komentarzy
SyøTroll
22 lutego 2016 o 13:07To drugie nabożeństwo, w wykonaniu, księży obrządku wschodniego jak i intencja ich odprawienia (ku czci ukraińskich „anty”terrorystów poległych w walce z rosyjskimi autonomistami i cywilną ludnością Ukrainy Wschodniej), moim zdaniem jest zgrzytem w tych obchodach. Szkoda że kresy24.pl po raz kolejny wpisały się w szowinistyczną antyrosyjską retorykę obecnych ukraińskich władz. A przecież można było zastosować cudzysłów. 🙁
Wołyń1943
22 lutego 2016 o 13:34Czy 11 lipca, np. w katedrze łuckiej, też wszystkie kościoły na Ukrainie oddadzą cześć pomordowanym Polakom?
Paweł Bohdanowicz
22 lutego 2016 o 15:07Konkretne pytanie.
Ile wynosiła liczebność UPA na Wołyniu w lipcu 1943 roku?
Ja nie mam wyrobionej opinii na ten temat, tym chętniej poznam opinię innych. Tyle tu specjalistów od rzezi. Może ktoś odpowie?
ukrop
22 lutego 2016 o 21:23Nie mam pojęcia Ale jak poczytam źródłowe teksty to napiszę Panie Pawle
Paweł Bohdanowicz
23 lutego 2016 o 13:19Dzięki.
To jest bardzo ważna sprawa. Jasne jest, że oprócz „regularnych” sił UPA, do antypolskiej akcji w lipcu 1943 roku mobilizowano okoliczną ludność, ale i tak wygląda na to, że owe 199 miejscowości jednego dnia, to mit. Gdy data 11 lipca stała się symboliczna, wówczas wielu ludzi być może pierwotnie nie pamiętających daty ataku, zaczęło podawać właśnie tę utrwaloną w zbiorowej świadomości datę symboliczną.
Należy raczej mówić o „krwawym lipcu”, a nie o krwawej niedzieli. Ta „krwawość” była też zróżnicowana. Na przykład w Hucie Stepańskiej UPA przepuszczało wozy z uciekinierami po ich zrewidowaniu i sprawdzeniu, czy nie jest przewożona broń. Polskie relacje mniej więcej to potwierdzają, choć nie mówi się tak wyraźnie o przepuszczaniu wozów, lecz o „wymykaniu się”. Uciekinierzy mogli zarówno wejść do samoobrony, jak i z niej wyjść.
Znana mi relacja ukraińska mówi też o bardzo przykrej sprawie zamordowania upowskich parlamentariuszy przez obrońców Huty. Moja aktualna wiedza nie jest wystarczająca do stwierdzenia, czy o ten czyn oskarża się komunistycznych obrońców Huty (np. żołnierzy „Maksa”-Sobiesiaka) czy też AK. Gdyby okazało się, że zbrodnię tę popełnili komuniści, byłby to kolejny dowód na to, że sowieci dążyli do zaostrzenia polsko-ukraińskiego konfliktu.
Liczebność UPA jest przywoływana przez Ukraińców jako dowód na to, że nie była możliwa akcja w 199 miejscach jednego dnia czy jednej nocy.
Stąd moje pytanie.
cherrish
24 lutego 2016 o 09:27A ta liczba 199 skąd się wzięła? ja jakimś wybitnym specjalistą nie jestem, ale nie przypominam sobie bym gdzieś to widział, chociaż różne liczby się przewijają. Tu są wspomnienia o obroni Huty, http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz%2Fobrona-huty-stepanskiej
Zakończone tak: „Zostały po nas tylko ugory i puste tereny. Tam gdzie wymordowali i złupili nasze wioski – nie ma nic. Tylko pola zarośnięte chwastami i krzakami. I tylko wiatr”.
I te słowa oddają to co Ukraińcy osiągnęli.
Paweł Bohdanowicz
24 lutego 2016 o 15:58Często pisze się o 99 miejscowościach, co już budzi wątpliwości. Taką liczbę podaje np. Grzegorz Motyka w „Partyzantce”. Podawane są też liczby większe, na przykład 167 kościołów (artykuł w Tarnowskim Kurierze Kulturalnym – bardzo słaby artykuł, doskonale pokazujący, jak tragiczne wydarzenia obrastają legendą). Profesor Filar, tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=wfwlDUuovSg
mówi o ponad 160 miejscowościach. Jeżeli chodzi o liczbę 199, to nie pamiętam w tej chwili, gdzie się ona pojawiła i czy rzeczywiście gdzieś się pojawiła. Być może zawiodła moja pamięć, bo pisałem poprzedni post bez sięgania do publikacji.
Akcja z lipca 1943 na pewno miała charakter czystki etnicznej. Nie ulega wątpliwości, że opanowane miejscowości były niszczone, aby Polacy nie mogli do nich wrócić. Planowe zabijanie ludzi obezwładnionych i bezbronnych, bez dawania możliwości ucieczki, też miało miejsce, przynajmniej w niektórych miejscowościach. Całkowite niszczenie miejscowości lub choćby całkowite wysiedlenie, na przykład Janowej Doliny (oczywiście w tym przypadku nie chodzi o lipiec), sprawia, że powstają ogromne możliwości zupełnie dowolnego „oszacowania” liczby ofiar. Po prostu każdy mówił i pisał, co chciał.
Janowa Dolina:
Siemaszkowie i Motyka: 600.
Polski policjant na Wołyniu: 1500.
Rosyjska Wikipedia: „prawie wszyscy”, czyli może 2000-3000 ludzi (!).
Po prostu każdy pisze, co mu się podoba. Ja skłaniam się do liczby 70-100 ofiar w Janowej Dolinie. Część to polegli, a część zapewne pomordowani. Jakiekolwiek informacje mamy o około 70 ofiarach. Reszta, to po prostu luźno rzucone liczby.
Do narastania legendy przyczyniły się także różne doniesienia i wypowiedzi ze strony UPA, gdzie bardzo śmiało mnożono liczbę zabitych wrogów – typowe zjawisko w opisach bitew. Po naszej stronie w podobnej sytuacji również pisano o setkach zabitych wrogów i o stratach własnych na poziomie „kilku”.
vox15
25 lutego 2016 o 20:50Panie Pawle
Na litość boską niech pan nie używa terminu „czystki etnicznej” w
stosunku do tamtych wydarzeń- jeśli to nie było LUDOBÓJSTWO
to co nim musi być żeby otrzymać to miano.
Ten termin wymyślili wrogowie Polski i Polaków a my je przejeliśmy i nieświadomie używamy.
Czystka etniczna – „obejmuje deportację i przymusowe, masowe usuwanie lub wypędzanie osób z ich domów, jawne naruszanie praw tych osób w celu przemieszczenia lub zniszczenia grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych. Stanowi formę ludobójstwa.
Ludobójstwo – „Oznacza celowe, masowe zabijanie lub eksterminację ludzi za pomocą różnych metod, powodowane przynależnością tych osób do narodu, grupy etnicznej, religii czy rasy. Jest zbrodnią przeciwko ludzkości”
Grzegorz Motyka i Siemaszko to jak rekin i wieloryb obydwoje pływają w tej historycznej zupie ale cele maja zupełnie inne-przestrzegam przed tym pierwszym autorem. Jego „Tak był w Bieszczadach” to zbiór prawd , póprawd i przemilczeń okraszonych
skrywaną niechęcią do Polaków i miękkim propagowaniem opinii swoich przodków. ozdrawiam
Paweł Bohdanowicz
27 lutego 2016 o 01:19Panie / Pani vox15!
Tamte wydarzenia były mieszaniną walk partyzanckich, morderstw dokonanych przez różnych sprawców, zbrodni wojennych nie spełniających lemkinowskiej definicji ludobójstwa, czystki etnicznej i wreszcie ludobójstwa. O proporcjach można dyskutować. Ile jakich ofiar było po obu stronach konfliktu, to właśnie jeden z głównych przedmiotów sporu.
Dziękuję za ostrzeżenie przed Grzegorzem Motyką 🙂 Ja mam zupełnie inne zdanie na jego temat i na temat jego książek. Owszem, nie zgadzam się z nim w pewnych kwestiach, ale cenię go i szanuję. Dyskutowanie o autorze, a nie o jego przesłankach i tezach jest typowe dla sowieckiej i rosyjskiej socjotechniki. Mnie Pańskie wyobrażenia o przodkach Motyki nie interesują.
Nie interesuje mnie również Pańskie pochodzenie, lecz interesują mnie Pańskie wyobrażenia o przebiegu wydarzeń i o nie właśnie chciałbym zapytać. Czy mogę zadać Panu / Pani kilka pytań?
vox15
25 lutego 2016 o 20:28Zastanawiam się nad intencjami autora – ten artykuł ma nam oznajmić
o wydarzeniach w Kijowie czy zachęcać do pamięci o Majdanie.
Ten sportal aż śmierdzi banderowską propagandą.Nawet projekt
strony pozycjonuje słowo Ukraina zaraz po wydarzeniach po lewej stronie-Polacy na Wschodzie dopiero daleko po prawej stronie .
Nazywanie prawicowymi bojówek Prawego Sektora to kpina. Wiadomo przecież ,że hitlerowcy to narodowi SOCJALIŚCI tyle że brunatni. Ci debile nie dopuszczaja mysli,że powstanie Narodowego socjalizmu zawdzięczaja Stalinowi, jego wsparciu kontaktach i udostępnianiu poligonów aż do 22 czerwca 1941. Tak więc hitlerowskie UPA to pomiot żydokomuny z którą walczyli i walczą
nadal.
Pafnucy
28 lutego 2016 o 00:23http://www.kresy.pl/wydarzenia,spoleczenstwo?zobacz/koktajl-molotowa-uszkodzona-tablica-polskiego-towarzystwa-i-napis-zydzi-na-zamku-w-zolkwi-foto