Przedwojenna Litwa jest dla nas „pierwszą rzeczpospolitą”, a ta sprzed 1795 r. jest wspólną Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Można więc powiedzieć, że jest to wspólna konstytucja. Zawsze określam tę sytuację jako grę z Polakami w jednej drużynie – mówi w rozmowie z PAP prof. Alfredas Bumblauskas z Uniwersytetu Wileńskiego.
Jak litewscy historycy postrzegają przyczyny upadku I Rzeczypospolitej w XVIII w.? Czy w swoich zapatrywaniach różnią się od polskich badaczy tego okresu?
Bałbym się zaryzykować stwierdzenie, że można mówić o jednym, wspólnym dla wszystkich litewskich historyków poglądzie na przyczyny upadku Rzeczpospolitej. Można jedynie dyskutować o dominujących narracjach. Litewscy historycy tradycyjnie poszukują winy za upadek państwa w zachowaniach litewskiej szlachty, która degradowała się i polonizowała na przestrzeni całego XVII i XVIII w. To uproszczona wersja historii, ale obrazująca dominującą na Litwie narrację.
W Polsce od przeszło 150 lat trwa dyskusja czy o upadku państwa zadecydowały przyczyny zewnętrzne czy wewnętrzne. Litewscy historycy również dyskutują na ten temat?
Tak głębokiej dyskusji na temat przyczyn upadku państwa nie można zaobserwować na Litwie. Koniec XVIII w. dla litewskiej historiografii był w dużej mierze „białą kartą”. Dla międzywojennej historiografii epoka po Unii Lubelskiej w 1569 r. był okresem utraty suwerenności. Wieki XVII i XVIII były więc dla litewskiej historiografii raczej obce. Obecnie ta sytuacja nieco się zmienia, ale bardzo powoli. Dlatego wciąż zdarzają się historycy poszukujący pobudek patriotycznych u uczestników konfederacji targowickiej. Mówi się, że jej uczestnicy bronili Litwy i resztek jej niezależności. Trudno, więc powiedzieć, żeby część historyków rozumiała zewnętrzne przyczyny upadku Rzeczypospolitej i jej rozbiorów. Przyczyny tych procesów wciąż nie są w litewskiej historiografii w pełni przedyskutowane.
Czy Konstytucja 3 maja również była przedstawiana jako całkowita utrata przez Litwę ostatnich elementów niezależności?
Przed wojną historyk Adolfas Šapoka pracujący na Uniwersytecie Litewskim w Kownie uważał, że państwowość litewska istniała również po Unii Lubelskiej. Konstytucja 3 maja była jednak dla niego i innych historyków ostatnim aktem państwowości Litwy. Taki pogląd wówczas panował.
20 października 1791 r. Sejm Wielki uchwalił Zaręczenie Wzajemne Obojga Narodów. Czy ten dokument precyzujący zapisy Konstytucji 3 maja pojawia się w litewskiej pamięci historycznej?
Prof. Alfredas Bumblauskas: Tylko w ostatnich latach. Kiedyś o Zaręczeniu Wzajemnym Obojga Narodów pamiętał tylko jeden litewski historyk Leonas Mulevičius. Znacznie więcej dla analizy tego dokumentu zrobił Juliusz Bardach. Konstytucja 3 maja, mimo że na Litwie jest znana nieporównywalnie słabiej niż w Polsce, to jednak tu jest przywoływana też 20 października. Obchodów rocznicy tego dnia nie ma w Polsce. Ten temat pojawia się coraz częściej w litewskich podręcznikach do historii. Stowarzyszenie Potomków Sejmu Wielkiego przygotowało nawet konkurs, w którym litewscy uczniowie mieli wykazać się wiedzą o Konstytucji, a polscy o Zaręczeniu Wzajemnym Obojga Narodów. To bardzo ciekawa propozycja. W organizację tego wydarzenia włączyły się rządy obu krajów.
W każdym polskim podręczniku do historii można znaleźć sformułowanie, że Konstytucja 3 maja była pierwszą polską konstytucją. Czy również na Litwie pojawiają się opinie, wedle których była to pierwsza litewska konstytucja?
Takie sformułowania jeszcze się nie pojawiają. Przedwojenna Litwa jest dla nas „pierwszą rzeczpospolitą”, a ta sprzed 1795 r. jest wspólną Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Można, więc powiedzieć, że jest to wspólna konstytucja. Zawsze określam tę sytuację, jako grę z Polakami w jednej drużynie.
Czy w czasach ZSRS temat Konstytucji 3 maja pojawiał się w jakiejkolwiek formie w podręcznikach do historii?
Był to temat kompletnie nieobecny nawet w dyskusjach akademickich.
Czy w swoich kontaktach z historykami z Białorusi i Ukrainy zauważa Pan ich zainteresowanie tematem Sejmu Wielkiego i Konstytucji 3 maja? Czy te wydarzenia są obecne w pamięci historycznej tych krajów?
W trakcie realizacji projektu „Dialog kultur pamięci w regionie ULB” w dyskusjach historycznych brało udział wielu historyków z tych krajów. Dało się wówczas zauważyć, że na przykład pamięć historyczna Ukrainy, która do niedawna była budowana wyłącznie na dziejach kozaczyzny odwołuje się również do historii Rzeczpospolitej czy Kościoła grekokatolickiego. Wciąż jednak historia XVIII w. jest tam słabo obecna. Na Białorusi sytuacja jest nieco lepsza, szczególnie wśród historyków odwołujących się do historii Litwy. Nie jest to jednak głęboka historiografia, ale raczej odwoływanie się do różnych mitów wspólnej przeszłości. Można więc powiedzieć, że Litwa wypada najlepiej spośród tych krajów, jeśli chodzi o pamięć o 1791 r. Warto zauważyć, że na Białorusi odwołania do czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego są coraz częstsze. Przykładem mogą być plany budowy pomników Olgierda w Witebsku i króla Mendoga w Nowogródku. Białorusini robią w tej sprawie bardzo dużo.
Część historyków litewskich broni Litwinów zaangażowanych w Targowicę. Które z postaci tego okresu przyciągają największą uwagę na Litwie?
Oczywiście najczęściej wymieniany jest biskup wileński Ignacy Jakub Massalski, powieszony za zdradę w trakcie insurekcji kościuszkowskiej. Powstało bardzo wiele publikacji naukowych na jego temat. Massalski jest w Wilnie postacią szanowaną. Jest postrzegany jako mecenas katedry wileńskiej i pałacu w Werkach. Jest postrzegany tak jak Stanisław August Poniatowski w polskiej historiografii.
Który element wspólnej przeszłości jest w Pana opinii wciąż przedmiotem największych kontrowersji w dyskusjach pomiędzy polskimi i litewskimi historykami?
Zdecydowanie historia XX w. Konstytucja 3 maja i jej epoka nie jest już w historiografii przedmiotem sporu. Polscy historycy tacy jak Juliusz Bardach, Henryk Samsonowicz, Henryk Wisner, Michał Kopczyński są zgodni z litewskimi historykami w niemal wszystkich sprawach, od Unii Lubelskiej poczynając, a na Konstytucji 3 maja kończąc. Być może dzielą nas poglądy na temat bitwy grunwaldzkiej, ale nie tak silnie emocjonalnie jak kiedyś. Tymczasem wiek XX jest wciąż bardzo trudny. Można tu wymienić między innymi sprawę tak zwanego buntu Żeligowskiego czy Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. To wciąż obszary dyskusji.
Rozmawiał Michał Szukała
Kresy24.pl za: dzieje.pl (PAP)
6 komentarzy
tagore
3 maja 2017 o 12:49Ten miły rozmówca pominął mówiąc o XX wieku Ponary i sojusz Kowna i Bolszewików.Ale o „dyskusyjnym” AK
już nie zapomniał.Czy warto go poważnie traktować?
Wygląda to na kolejną ściemę.
Basia
3 maja 2017 o 18:30A najciekawsze jest to, że Pan Bamblauskas jest i tak najbardziej przyjaźnie do Polski nastawionym historykiem litewskim. A i tak sporo niedomówień, przemilczeń i kłamstw w tym co mówi. Tylko pomyślcie co mówią inni.
Marian
3 maja 2017 o 20:52Litwinom zawsze uwierała Unia z Polską. Zawsze marzyli o własnym państwie – no to mają. I o co chodzi?
Że jest małe i zapyziałe? No, nie można mieć wszystkiego.
Darek
7 maja 2017 o 18:51Nie zawsze ale od XXw co prawdopodobnie jest pochodną strategii „dziel i rządź”. Nawet w Powstaniu Styczniowym sprawa „Rzeczpospolitej Trzech Narodów” była kluczowa. Nawiasem mówiąc jakiś czas temu necie znalazłem najstarszy dokument gdzie widnieje moje nazwisko. Dotyczył pospolitego ruszenia na terenie WKL by bić Moskali. Nie wiem jak moi przodkowie dostali sie na tereny obecnego pogranicza Litwy i Białorusi bo byli etnicznymi Polakami lecz nie wahali sie przelewać krew za naszą wspólną sprawę. WKL została zniszczona przez Moskali i zapewne oni są najbardziej zainteresowani kontynuowaniem polityki „dziel i rządź”. Mała szowinistyczna Litwa jest najlepszym prezentem jaki spadkobiercom carów można ofiarować!
SyøTroll
8 maja 2017 o 14:27Każdy naród marzy o samodzielności, tylko my Polacy wciąż próbujemy wciąż utożsamiać I-szą Rzeczpospolitą w tym Inflanty, Litwę i Ukrainę z „Polską” i to jest ten problem. Pańscy przodkowie jak pan twierdzi „etniczni Polacy”, mogli być zarówno Litwinami lub Rusinami z WKL, którzy ulegli stopniowej polonizacji po Unii 1569 (większość), lub przyjechali tam jako osadnicy z Korony (mniejszość), gdyż innych opcji nie było. WKL nie zostało zniszczone przez Moskali, tylko na skutek Unii zintegrowane zostało z Polską czyli Koroną. Do końca XVIII walczono o wspólną Rzeczpospolitą, później zaczęto ją utożsamiać z „Polską”.
Antoni
4 maja 2017 o 22:06Skoro nawet „życzliwy” Bumblauskas wykazuje dziwne zaniki pamięci i przeinacza lub manipuluje faktami, to co dopiero mówić o jego przeciętnych rodakach?…