Warto spojrzeć na liczby, które pokazują prawdę o działaniach rosyjskiego Gazpromu. Rosjanie chcą wymusić start Nord Stream 2, by usunąć ostatnia przeszkodę na drodze do ponownego podporządkowania sobie Ukrainy i budowy nowej strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. To podstawa do nowych sankcji z blokadą dostaw przez ten sporny gazociąg włącznie – pisze specjalnie dla Kresy24.pl Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl.
Dostępna przepustowość Gazociągu Jamalskiego ciągnącego się przez Polskę to 33 mld m sześc. rocznie. Rosjanie nie zarezerwowali mocy na rok w aukcji z 2021 roku. Oznacza to, że rezerwują dostęp do Jamału w aukcjach śróddziennych, dobowych, miesięcznych i kwartalnych. Cały czas korzystają z tego szlaku, ale w sposób nieregularny i trudny do przewidzenia, wywołując niepewność na rynkach i nieprofesjonalne komentarze w mediach, które co rusz straszą zakręceniem kurka z gazem rosyjskim do Niemiec albo Polski. Maksymalne moce przesyłowe systemu gazociągów na Ukrainie to 146 mld m sześc. rocznie. Rosjanie wykorzystują jedynie 40 mld m sześc. rocznie, czyli minimum z porozumienia tymczasowego Komisja Europejska-Ukraina-Rosja obowiązującego do 2024 roku. Możliwe jest przedłużenie tego układu w toku negocjacji Niemcy-USA-Rosja na mocy układu Berlina i Waszyngtonu z lipca 2021 roku o zgodzie na sporny gazociąg Nord Stream 2 w zamian za uregulowanie warunków dostaw przez Ukrainę po 2024 roku, w ramach umowy dziesięcioletniej proponowanej przez Ukraińców lub innej. Szansa na takie porozumienie spada wraz ze wzrostem ryzyka nowej agresji rosyjskiej nad Dnieprem. Kolejny szlak do dyspozycji rosyjskiego Gazpromu to gazociąg Turkish Stream o przepustowości 15,75 mld m sześc. rocznie z Rosji do Turcji, który dostarcza dalej gaz na południe Europy. Ten będzie wykorzystywany w pełni dzięki umowom na dostawy z Węgrami, które zastąpią szlakiem tureckim ten przez Ukrainę. Kolejne umowy tego typu mogą zmierzać do maksymalnego wykorzystania Turkish Stream kosztem szlaku ukraińskiego.
W tym kontekście gazociąg Nord Stream 2 jawi się jako ostatni element układanki z przepustowością 55 mld m sześc. rocznie zwiększającą dostępne moce przesyłowe na Bałtyku do 110 mld m sześc. rocznie razem z Nord Stream 1, który już działa, ale jest ograniczony przez konieczność dopuszczenia stron trzecich do jego odnogi OPAL z przepustowością 35 mld m sześc., z czego połowa musi być zarezerwowana dla konkurencji Gazpromu. Nord Stream 2 pozwoli zwiększyć dostawy omijające Ukrainę o 55 mld m sześc. rocznie, czyli tyle, ile wynosi obecny przesył przez ten kraj (40 mld m sześc. rocznie) oraz tyle, o ile jest ograniczony OPAL (około 15-17,5 mld m sześc. rocznie). Gdyby na Ukrainie doszło do zagadkowej usterki zatrzymującej dostawy gazu rosyjskiego na Zachód albo agresji Federacji Rosyjskiej przynoszącej ten sam efekt, w zależności od tego po które z tych narzędzi sięgnąłby Kreml, dostępność Nord Stream 2 pozwoliłaby Rosjanom na utrzymanie bezpieczeństwa dostaw na Stary Kontynent pomimo problemów nad Dnieprem. To zaproszenie do dalszej agresji przeciwko Kijowowi.
Rosja zadbała także o to, aby Europa chciała jak najszybciej gazu z Nord Stream 2. W okresie letnim, gdy podmioty sektora gazowego gromadzą zapasy na zimę, Gazprom nie uzupełniał ich w magazynach europejskich, w których posiada udziały, czyli Haidach w Austrii, Etzel, Jemgum, Katharina i Rehden w Niemczech oraz Bergermeer w Holandii. Z tego względu oficjalne dane operatorów magazynów gazu w Europie pokazują, że magazyny niemieckie Gazpromu są zapełnione w 16 procentach, austriacki w 39 procentach, a holenderski w 23 procentach. W tym samym czasie średnia europejska wynosi 60 procent. Gazprom potęguje problem ograniczając podaż gazu na rynek europejski do minimum wynikającego ze zobowiązań kontraktowych pomimo rekordów cen tego surowca sięgających kilkuset procent zachęcających do maksymalizacji sprzedaży. Ta firma nie rezerwuje dodatkowych mocy przesyłowych i nie sprzedaje dodatkowego gazu na giełdzie, pomimo zapewnień prezydenta Władimira Putina z listopada 2021 roku, że to zrobi. Rosjanie działają nierynkowo, ale zgodnie z priorytetami polityki zagranicznej oraz bezpieczeństwa, ponieważ chcą usunąć ostatnią przeszkodę na drodze do ponownego podporządkowania sobie Ukrainy.
Kreml chce wywołać głód gazowy w Europie dotkniętej kryzysem energetycznym, aby ta jak najszybciej zgodziła się na rozpoczęcie dostaw gazu przez Nord Stream 2. To wymaga certyfikacji w Niemczech za pośrednictwem regulatora Bundesnetzagentur. Chodzi o zatwierdzenie zgodności pracy tego gazociągu z przepisami unijnej dyrektywy gazowej (wynegocjowanej między innymi przez Polskę), która podporządkowuje go regulacjom trzeciego pakietu energetycznego niczym wspomniany OPAL. Na ich mocy Gazprom musiałby wyznaczyć niezależnego operatora ustalającego uczciwe taryfy zgodnie z zasadą rozdziału właścicielskiego oraz dopuścić strony trzecie do przepustowości. Jest na to sposób, na przykład poprzez wyznaczenie niemieckiej spółki, o co poprosił już Bundesnetzagentur oceniając, że decyzja w sprawie certyfikacji nie zapadnie przez to przed drugą połową 2022 roku. Można także dopuścić pozorną stronę trzecią w postaci rosyjskiego Rosnieftu, który wznowił już lobbing w celu zakończenia monopolu Gazpromu na gazociągi eksportowe i umożliwienia jego rywalowi realizacji umowy gazowej z BP na 10 mld m sześc. rocznie, na przykład z użyciem Nord Stream 2. Jednakże procedura certyfikacji odbywa się pod okiem Komisji Europejskiej oraz polskiego PGNiG i ukraińskich OGTSUA oraz Naftogazu dopuszczonych do opiniowania procesu. To oznacza możliwość zakwestionowania rozstrzygnięcia przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz dalszego opóźniania dostaw przez Nord Stream 2, być może nawet poza okres w którym ruszy do pracy polski gazociąg Baltic Pipe z Norwegii zaplanowany na październik 2022 roku. Ograniczanie podaży gazu w Europie przez Gazprom ma skłonić Europejczyków do szybszego udrożnienia Nord Stream 2 chwytając ich w pierwszym rzędzie za portfele przez drożejący gaz, a potem za termostaty w kaloryferach przez możliwe problemy z ogrzewaniem opalanym tym paliwem. Są już pierwsze niewybredne komentarze prasy rosyjskiej jak Kommiersant o tym, że jeżeli Niemcy odpowiednio zmarzną, odechce im się bronić Ukrainy.
Gdyby Europa uległa tej formie szantażu gazowego Rosji, zniknęłaby ostatnia przeszkoda pozwalająca zniwelować dostawy gazu przez Ukrainę pod pozorem usterki, ataku terrorystycznego, itp. albo już bez owijania w bawełnę w razie ataku militarnego na ten kraj. Już teraz Ukraińcy ostrzegają, że Rosja zaciska wokół nich pętle gazową, zatrzymując dostawy węgla koksującego tuż przed sezonem grzewczym w czasie, gdy elektrociepłownie ukraińskie mają rekordowo małe zapasy tego paliwa. Kryzys energetyczny, zatrzymanie dostaw węgla, połączone z zatrzymaniem dostaw gazu przez Ukrainę, przy jednoczesnej niewystarczającej aktywności Zachodu mógłby się skończyć prorosyjskim przewrotem politycznym bez konieczności nowej inwazji. Z tego względu państwa zachodnie nie powinny dopuścić do rozpoczęcia dostaw gazu przez Nord Stream 2, co najmniej do czasu certyfikacji zgodnej z prawem unijnym, a w wersji optymalnej do czasu usunięcia zagrożenia nową agresją na Ukrainie, a więc w obliczu daleko idących ustępstw Federacji Rosyjskiej. Układ USA-Niemcy z lpca 2021 roku zakładał nowe sankcje przeciwko Gazpromowi, Rosnieftowi i Nord Stream 2 w odpowiedzi na użycie gazu jako broni przez Rosję. Do tego już doszło, ale została raczej przesunięta czerwona linia, którą jest teraz nowy atak na Ukrainę, a ten nie został dookreślony w żadnym dokumencie. Należy podejrzewać, że istnieje tajny protokół opisując konkretnie kiedy i jak USA i Niemcy (a dzięki nim cała Unia Europejska) będą reagować na działania Rosji.
Niemieccy zwolennicy Nord Stream 2 mają już sposób, aby ochronić Nord Stream 2 przed nowymi sankcjami w postaci fundacji „klimatycznej” Stiftung Klimaschutz powołanej przez land Meklemburgii-Pomorza Przedniego, który mógłby przejąć rolę operatora i zgodnie z dotychczasowym prawem nie można byłoby go objąć sankcjami USA, bo to podmiot rządowy sojusznika, czyli Niemiec. Jednakże rosnące ryzyko agresji rosyjskiej na Ukrainie spowodowało, że na horyzoncie pojawiła się możliwość kompromisu w Kongresie USA, który przyniósłby nowe regulacje obejmujące sankcjami Nord Stream 2. Efektywna polityka państw Europy Środkowo-Wschodniej jak Polska, Ukraina i Litwa z jednej strony, a także coraz bardziej agresywna polityka Kremla wysuwającego już pretensje do własnej strefy wpływów w regionie i wycofania się NATO za Odrę, powinny wspierać bardziej stanowczą postawę Zachodu. Nie wiadomo jednak czy Europejczycy w dobie kryzysu energetycznego nie wybiorą jednak pozornie taniego gazu z Nord Stream 2, który mógłby przynieść kosztowne konsekwencje polityczne z nową wojną przeciwko Ukrainie włącznie.
Wojciech Jakóbik
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!