W marcu 2023 roku podczas wizyty Xi Jinpinga w Moskwie Władimir Putin przekazał przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej, że Rosja zamierza walczyć na Ukrainie przez co najmniej pięć lat.
Według japońskiej gazety Asia Nikkei, było to ostrzeżenie dla Xi, aby nie zmieniał swojego prorosyjskiego stanowiska. W ten sposób szef Kremla próbował przekonać swojego chińskiego kolegę, że że przedłużająca się wojna jest korzystna dla Rosji i że Moskwa ostatecznie wyjdzie z niej zwycięskoć – zauważa Nikkei, powołując się na źródła w kręgach dyplomatycznych Pekinu i Moskwy.
Ciekawe jednak, że w tamtym czasie sytuacja na froncie była daleka od korzystnej dla Federacji Rosyjskiej.
Dlatego japońska gazeta stwierdza, że nie należy brać za dobrą monetę sygnałów Putina przekazywanych kanałami dyplomatycznymi o gotowości do negocjacji w sprawie zawieszenia broni.
23 grudnia gazeta „The New York Times”, powołując się na swoje źródła, napisała, że od września Prezydent Federacji Rosyjskiej poprzez pośredników przekazuje Kijówowi i jego zachodnim partnerom, że jest gotowy wstrzymać ogień i zamrozić działania wojenne w ramach istniejących granic, czyli pozostawienia okupowanych terytoriów Rosji.
Ale to tylko iluzja, którą zdaniem Nikkei chce stworzyć Putin w przededniu wyborów prezydenckich w Rosji. Chce przekonać Rosjan, że zmierza w stronę pokoju, wierząc, że taka atmosfera będzie mu sprzyjać podczas wyborów.
Jednocześnie z publikacji wynika, że chińscy przywódcy raczej nie ufają zapewnieniom Putina o zamiarze prowadzenia wojny przez pięć lat.
Według Nikkei Xi Jinping rzekomo żywi urazę do Putina od szczytu chińsko-rosyjskiego, który odbył się 4 lutego 2022 r. w Pekinie.
Podczas szczytu Putin nie dał żadnych sygnałów, że za 20 dni chce rozpocząć inwazję na Ukrainę na pełną skalę.
Według publikacji nieoczekiwany atak wywołał panikę w Chinach. Podczas rozmów 20 dni wcześniej Xi Jinping i Putin zadeklarowali partnerstwo między swoimi krajami „bez ograniczeń”. Dlatego też naturalne było, że ludzie na całym świecie doszli do wniosku, że Chiny milcząco zaakceptowały inwazję na Rosję na pełną skalę.
Ale tak nie było. Chiny nie doceniły prawdziwych intencji Rosji, pisze Nikkei.
Pekin, który niewątpliwie wiedział o skali wojsk rosyjskich w pobliżu granicy z Ukrainą, zakładał, że wojska te zaatakują jedynie wschodnią część Ukrainy.
W każdym razie administracja Xi Jinpinga nie spodziewała się inwazji na pełną skalę, zwłaszcza takiej, która nastąpi zaledwie cztery dni po zamknięciu Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie i na tydzień przed otwarciem Zimowych Igrzysk Paraolimpijskich – dodała gazeta.
ba//nashaniva.com/asia.nikkei.com
1 komentarz
qumaty
29 grudnia 2023 o 15:40bzdury.. prosty przyklad z 200 czołgów jakie miesięcznie rosjanie dostarczają na front 95% to odnowione maszyny zdjęte ze składów. Wybierają rzecz jasna póki co najlepsze. Rocznie to daje 2280 czołgów zdjętych ze składów, więc po najdalej 3 latach dokopią się dna. Postsowieckie składy choć ogromne, to jednak nie są bezdenne. Nowych czołgów produkują zaś zaledwie 120 rocznie. To samo dotyczy samobieżnych haubic, ciężarówek i większości sprzętu. Zaraz się skończą, albo już się pokończyły. Postsowieckie zapasy artyleryjskie jak widać już wystrzelali, moce produkcyjne jakie dało się uruchomić w ich zbrojeniówce uruchomili. Maszyny obciążone na maksa zaczną się psuć, a to często jeszcze poniemieckie obrabiarki. Skąd brać nowe? By zwiększyć moce dalej, trzeba budować nowe zakłady – zadanie na lata. Ktoś powie, że w czasie IIWŚ dali rade. Owszem dali, ale tylko dzięki dostawom z USA i niewolniczej pracy milionów więźniów. Skąd ich wezmą? Rosja będzie w stanie ubrać i dać kałacha do ręki kolejnym falom rekrutów, ale już nie wyposażyć ich w ciężki sprzęt. Zamiast pełnocennych formacji powstaną tak zwane „bataliony marszowe”, zdolne jedynie do kolejnych „mięsnych szturmów”, bez wsparcia czymkolwiek. W dobie obcerwacyjnych dronów, precyzyknej amunicji kasetowej i powszechnej broni maszynowej wystrzelanie kompani piechoty na otwartym polu to zadanie na 5 minut. Nim w ogóle do okopów podejdą. Tak wojny nie wygrają. Oddzielną kwestią są sankcje. One powoli ale metodycznie ich duszą. Inflacja rośnie, naród biednieje, rubel przerstał właśnie być walutą wymienialną. USA chcą przekierować zamrożone na Zachodzie rosyskie zasoby na Ukrainę. Starczą na 2-3 lata. Potem się zibaczy. Nie wierzę zatem w te bajki o chęci wojowania rosji przez kolejne 5 lat. W końcu zacznie im się wszystko walić.