Na marginesie gorących wydarzeń związanych z dewastacją pomnika w Hucie Pieniackiej czujemy się w obowiązku odnotować fakt, iż Ukraina ratyfikowała umowę o wolnym handlu z Kanadą. Szansa to dla naszego sąsiada, czy zagrożenie?
Do ratyfikacji umów międzynarodowych wymagana jest na Ukrainie większość bezwzględna, czyli wobec 450-osobowego kompletu – 226 posłów. Tymczasem „za” zagłosowało wczoraj aż 272 deputowanych.
Wcześniej, 11 lipca 2016 roku porozumienie zostało parafowane w Kijowie przez szefów rządów obu państw: Wołodymyra Hrojsmana i Justina Trudeau.
Następnie, 9 marca 2017 roku umowa została zaakceptowana przez izbę wyższą kanadyjskiego parlamentu, czyli przez Senat. Teraz, gdy zyskała ona aprobatę ciał ustawodawczych, trafi do podpisu na biurka szefów obu państw.
Umowa znosi przede wszystkim bariery celne dla produktów ukraińskich eksportowanych do Kanady i vice-versa a także – potencjalnie – otwiera drogę do zwiększenia eksportu obu gospodarek.
Jakie reakcje budzi umowa na Ukrainie? Oddajmy najpierw głos stronie rządowo-prezydenckiej. Pierwszy v-ce premier i minister gospodarki Stefan Kubiw przekonywał wczoraj:
Porozumienie w sprawie wolnego handlu z Kanadą to pierwszy dokument po umowie stowarzyszeniowej z Unią Europejską, który obejmuje tak wielki rynek. […] Umowa pozwoli na przeorientowanie ukraińskich przedsiębiorstw na inne rynki, niż rosyjski.
Ze swej strony szefowa parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Hanna Hopko podkreślała, że umowa z Kanadą „nie tylko otworzy przed Ukrainą wielki rynek, ale i stworzy nowe możliwości inwestycyjne”.
To ostanie raczej z gatunku tak chętniej praktykowanej dziś mowy-trawy, jak pisał urodzony we Lwowie Zbigniew Herbert. A jakie widać zagrożenia?
Już teraz dysproporcja w bilansie wymiany zagranicznej jest dla Kijowa skrajnie niekorzystna, co półgębkiem przyznają sami Ukraińcy, punktując iż jakkolwiek wymiana handlowa między krajami w roku 2016 wyniosła 246 milionów dolarów, o tyle wartość ukraińskiego eksportu w ramach tej wymiany – niespełna 30 milionów, czyli 1/8.
Jednocześnie okazuje się, że w pierwszy roku obowiązywania umowy Ukraina straci milion dolarów (ok. 25 milionów hrywien) na zniesieniu cła. Niby niedużo, ale państwo niezamożne powinno szukać okazji, by obrosnąć tłuszczem, a nie zaciskać pasa.
Kresy24.pl
7 komentarzy
prawy
15 marca 2017 o 09:45Za przytulenie i ochronę ukronazistowskich ludobójców to jest zakamuflowana zapłata.
observer48
15 marca 2017 o 10:38Chyba krok we właściwym kierunku. Być może Ukraina straci co nieco na papierze, ale bardzo silne lobby ukraińskie (nie banderowskie, bo składające się głównie z trzeciej i czwartej generacji ukraińskich emigrantów z Galicji w latach 1900-1939) wpłynie na rząd Kanady, aby przeznaczył miliardy dolarów rocznie na pomoc Ukrainie.
Taka pomoc to głównie finansowanie kanadyjskich ekspertów i firm działających na terenie Ukrainy, co może w krótkim czasie doprowadzić do znacznej redukcji korupcji i osłabienia władzy oligarchów. Oligarchowie i ich agenci w Werchownej Radzie dobrze o tym wiedzą i stąd stosunkowo duża liczba głosujących przeciw. Kanada jest również w czołówce państw posiadających najnowszą technologię w dziedzinie wierceń poszukiwawczych i eksploatacji złóż ropy i gazu ziemnego, co może znacznie przyspieszyć osiągnięcie niezależności od importu tych surowców, a nawet ich eksport, co w obecnej sytuacji jest możliwe pod warunkiem, że efektywność wykorzystania ropy i gazu a Ukrainie osiągnie co najmniej poziom Polski w tej dziedzinie.
Japa
15 marca 2017 o 11:54No i mamy problem i to na własne życzenie. To gen. Anders , na kolanach, wybłagał u aliantów deportacje , wszelkiej maści, SS Galizien czy innych upaińców do Kanady. Gdy w latach 90-tych rozmawiało się z Ukraińcami, to jak mantra pojawiał się temat: „Kanada nam pomoże”. Wtedy mało z tego pojmowałem. Dopiero w dobie internetu i poprzez podróże, upewniłem się gdzie jest sedno problemu. W Kanadzie znajduje się ogromna ukraińska diaspora o skrystalizowanych poglądach. Są silni i zorganizowani. Mają duży wpływ na ośrodki decyzyjne. Dla Europy, to dramat. Szczególnie dla Polski. Produkty kanadyjskie w tym GMO pojawią się na Ukrainie, a zatem i w Polsce. Tak jak papierosy, wódka, tanie (wręcz trujace) środki ochrony roślin itp. będą przemycane. Będą zalewać polski rynek. Jeżeli mówię nieprawdę, to zapraszam na bazary w południowo-wschodniej Polsce. 70% palących pali ukraińskie papierosy. Wóda leje się strumieniem. Nikt nad tym nie panuje. Sady są opryskiwane , czymś co śmierdzi niemożliwie. Jeżeli Polska nie otrząśnie się, to bedzie tylko gorzej.
observer48
15 marca 2017 o 19:50@Japa
Polska ma już obowiązujący od kilku lat układ o wolnym handlu z Kanadą, szerszy, niż ten podpisany przez Kanadę z Ukrainą, i świat się nie zawalił. Wiele polsko-kanadyjskich umów tłumaczyłem osobiście, bo wciąż jestem na liście oficjalnych tłumaczy federalnego rządu Kanady, choć przez ostatnie kilka lat nie przystępuję do przetargów, bo mi się to po prostu ie opłaca.
SyøTroll
15 marca 2017 o 12:31Szanse na przeorientowanie są, ciekawe jak im owa reorientacja wyjdzie, skoro z wymiany z Rosją niejako Ukraińcy zrezygnowali, a i wymiana z Europą też nie jest aż tak różowa jak zakładano. Może przynajmniej uda osłabić się wpływy oligarchów, z klanów nie związanych z władzą.
lew
16 marca 2017 o 23:02@Japa, masz rację, przez Banderoland wleje się do Polski jeszcze większa ilość zbóż i to jeszcze z GMO , niż w ramach umowy stowarzyszeniowej UE -Ukraina. Już w 2016 Polscy rolnicy odczuli konsekwencje tej umowy, mimo nieurodzaju zbóż w Polsce ceny były niższe niz w urodzajnym 2015r.
Pafnucy
23 marca 2017 o 00:10Oligarchowie zacierają ręce.