Protestujący zgromadzili się przed budynkiem rządu gruzińskiego. W protestach brali udział przedstawiciele biznesu, różnych partii politycznych i obywatele.
Celem prowadzonych akcji jest zniesienie ograniczeń nałożonych na mieszkańców Gruzji.
Zdaniem lidera prawicowo-liberalnej partii Girchii Zuraba Japaridze: Jest wiele krajów, w których ani przedszkola, ani szkoły nigdy nie zostały zamknięte. Jest wiele krajów, w których transport publiczny nie zatrzymuje się i żyje się normalnie. Jesteśmy krajem znacznie biedniejszym, a jakiekolwiek ograniczenia oznaczają dla nas jeszcze większe zubożenie – powiedział Japaridze.
Aktywista zaznaczył także, że: To co robimy, to szaleństwo, przynosi to ludziom głód, i trzeba to jak najszybciej usunąć.
Protesty są reakcją na decyzję przedłużenia obostrzeń po 1 lutego, które wprowadzone zostały pod koniec listopada ubiegłego roku. W kraju nadal będzie obowiązywać godzina policyjna, zamknięte zostaną także ośrodki narciarskie, bary i restauracje, centra fitnessu i baseny. Poza tym w trzech miastach Gruzji: Tbilisi, Kutaisi i Rustawi, komunikacja miejska nie będzie działać jeszcze przez co najmniej kolejny miesiąc. Ponadto, jak podają media, nadal tysiące uczniów i studentów będzie uczyć się zdalnie.
Oprac. DJK, ekhokavkaza.com
Fot. pixabay.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!