W reakcji na atak dronów, który we wtorek rano uszkodził trzy budynki mieszkalne w Moskwie i prawie wysadził w powietrze luksusowe rezydencje kremlowskiej elity na Rublowce, odpowiedź może nastąpić przy użyciu „wszystkich dostępnych możliwości rosyjskich sił zbrojnych”, zapowiedział deputowany Dumy Państwowej Oleg Nilow.
Słowa rosyjskiego deputowanego cytuje The Moscow Times.
„Taktyczna broń jądrowa, która znajduje się w posiadaniu rosyjskiej armii i została również przeniesiona na Białoruś w maju, nie pozostanie długo w uśpieniu”, powiedział Nilow.
Według niego ukraińskie przywództwo „nie akceptuje” i „nie rozumie” tego, ponieważ „wydaje się im, że mają bardzo niezawodny parasol- Londyn i Stany Zjednoczone. Ale nalot dronów, w którym według Ministerstwa Obrony wzięło udział osiem samolotów, a według niepotwierdzonych informacji ponad 30, to „nowa runda”, która „nie przyniesie nic dobrego” – oświadczył deputowany Dumy.
Tymczasem Kreml nie widzi żadnego zagrożenia dla obywateli z powodu ataku bezzałogowców i uważa, że reakcja Ministerstwa Obrony w celu odparcia zakończyła się sukcesem, powiedział na briefingu prezydencki rzecznik Dmitrij Pieskow.
„Wszyscy działali prawidłowo, działali dobrze, system obrony powietrznej działał” – powiedział Pieskow agencji TASS. Dodał, że „prezydent Rosji Władimir Putin otrzymywał informacje o tym, co się dzieje i nie planuje przemówić do obywateli – ma wiele spotkań i szereg rozmów, w szczególności z przedstawicielami rosyjskiego biznesu”.
Zapytany o to, na co Rosjanie powinni przygotować się po ataku, Pieskow odmówił odpowiedzi, mówiąc, że powiedział już wszystko, co mógł na ten temat.
Tymczasem, jak zauważa The Moscow Times, od eksplozji tajemniczych dronów nad Kremlem do ataku dronów na Moskwę i Rublowkę minął niecały miesiąc (3 i 30 maja). Między czasie był atak na poligon pod Woroneżem (14 żołnierzy zostało rannych), wybuchy pociągów na rosyjskich kolejach, inwazja sabotażystów na obwód biełgorodski, ostrzał tego i innych regionów przygranicznych, eksplozja samochodu Zachara Prilepina, atak drona marynarki wojennej na statek zwiadowczym „Iwan Churs” na Morzu Czarnym, a także ataki na magazyny ropy naftowej i inne obiekty infrastruktury, które stały się już na porządku dziennym.
Wszystko to, jak twierdzą wojskowi eksperci i urzędnicy, jest częścią tzw. „operacji formatywnych” podejmowanych przed zakrojoną na szeroką skalę kontrofensywą armii ukraińskiej, której spodziewamy się na froncie od około dwóch miesięcy. Ich celem jest odwrócenie i rozproszenie uwagi wroga, zmylenie go, zmuszenie do „rozciągnięcia” sił.
„Operacje odwracające uwagę zawsze były częścią działań wojennych, ale teraz ich efekt jest wzmacniany przez media społecznościowe” – powiedział Financial Times były major armii amerykańskiej John Spencer.
Takie ukraińskie działania w szarej strefie zmuszają Rosję do marnowania zasobów, czy to militarnych, czy informacyjnych. Zachowują się jak magik, którego sztuczka zwodzi widza i odwraca jego uwagę.
„Udana ofensywa zaczyna się od udanej ofensywy psychologicznej” – powiedział gazecie wysoki rangą ukraiński urzędnik. „Ich morale [Rosjan] i tak nie jest na dobre”.
ba za The Moscow Times
1 komentarz
AntyBandera
31 maja 2023 o 04:21Chachly w końcu wyparują.