Powtórzone wybory prezydenckie w Austrii wygrał lewicowy kandydat, profesor ekonomii, 72-letni Alexander Van der Bellen. Według sondażowych wyników, otrzymał 53 proc. głosów. Jego kontrkandydat, przedstawiciel skrajnej prawicy Norbert Hofer – 46 procent. Alexander van der Bellen ma korzenie imigracyjne – historia jego rodziny związana jest z Rosją i Estonią.
Według wstępnych szacunków frekwencja wyniosła około 74 procent. Austriaccy statystycy podają między innymi, że na Alexandra Van der Bellena głosowały wszystkie stolice krajów związkowych, natomiast nie zjednał sobie wyborców z klasy robotniczej – zdobył poparcie u zaledwie piętnastu procent z nich.
Wczorajsze głosowanie było powtórką wyborów z maja. Wówczas również wygrał Van der Bellen, ale z powodu nieprawidłowości w głosowaniu korespondencyjnym Trybunał Konstytucyjny nakazał powtórkę głosowania.
Oficjalny wynik wyborów prezydenckich w Austrii zostanie ogłoszony 22 grudnia, gdy zbierze się austriacki Trybunał Konstytucyjny. Natomiast zaprzysiężenie nowego prezydenta Austrii odbędzie się 26 stycznia.
Alexander van der Bellen urodził się w 1944 roku w Wiedniu, ale dzieciństwo spędził w Tyrolu. W rodzinie z rosyjska mówią do niego: Sasza. Historia jego rodziny związana jest z Rosją i Estonią, a zaczęła się od szklarza holenderskiego, który w 1763 roku zamieszkał w Imperium Rosyjskim. Rodzina uzyskała szlachectwo, zamieszkała w guberni pskowskiej, niedaleko Estonii.
Alexander, dziadek obecnego polityka Partii Zielonych, urodzony w 1859 roku, był członkiem lokalnego ziemstwa. W 1913 roku został jego przewodniczącym. Cztery lata po abdykacji cara stanął na czele lokalnego rządu w Pskowie. Po zakończeniu I wojny światowej Psków przechodzi z rąk do rąk. Na krótko przed tym, jak miasto zostanie opanowane przez bolszewików, dziadek Alexander z małżonką i trzema synami uciekli do Estonii.
Tak rozpoczął się nowy etap w historii Van der Bellenów. W Estonii rodzina zmieniła nazwisko z „von der Bellen” na „van der Bellen”, pragnąc odwołać się do holenderskich korzeni.
Ojciec polityka, Alexander Van der Bellen uczył się języków i studiował ekonomię w Tartu. Po ukończeniu studiów został szefem firmy eksportującej drewno na jednej z wysp estońskich. W latach trzydziestych przeprowadził się do Tallinna i został menadżerem brytyjskiego Overseas Bank ds. kredytów międzynarodowych. W 1934 roku oddał paszport uchodźcy i został obywatelem estońskim. Rodzina Van der Bellen należała do elity estońskiej.
Gdy w wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow sowieci wkraczyli do Estonii, matka i siostra kandydata na prezydenta Austrii odpoczywały w szykownym Pärnu (Parnawie). Ojciec bał się aresztowania przez Sowietów i podjął decyzję o ucieczce z Estonii. 23 października 1940 roku Van der Bellen w piśmie do Uniwersytetu w Tartu zwrócił się o wydanie mu dokumentu urodzenia, ale dopiero po podpisaniu porozumienia sowiecko-niemieckiego o powrocie Niemców do Reichu udało się Van Der Bellenowi wyjechać do Niemiec – tym razem udając niemiecką rodzinę. Przez Prusy Wschodnie pociągiem do Niemiec wyjechał ojciec Alexander, żona Alma Siebold (etniczna Estonka), córka Vivian-Diana, a także matka Adele i siostra Natalie. W Estonii – z powodów rodzinnych – został brat Konstantin.
Przez lagier w miejscowości Werneck koło Würzburga rodzina udała się do Wiednia. W ten sposób rozpoczął się austriacki etap historii rodziny Van der Bellenów. Tu w 1944 r. na świat przyszedł Alexander Van der Bellen, późniejszy polityk Zielonych. Nigdy nie nauczył się rosyjskiego – bliscy chcieli uchronić go przed imigranckim losem. Jego rodzina zachowała obywatelstwo de facto nieistniejącej już Estonii, dopiero w 1958 roku uzyskała obywatelstwo austriackie. Dziś kandydat Zielonych mógłby ubiegać się o zwrot obywatelstwa w Tallinnie i z pewnością otrzymałby je. Krewni rodziny Van der Bellenów wciąż żyją w Estonii.
W trakcie kampanii wyborczej Van der Bellena temat Estonii właściwie nie pojawiał się w mediach, choć wspominano o jego imigranckich korzeniach, które miały wpływać na inny stosunek do zagadnienia uchodźców niż w przypadku nacjonalistycznego kontrkandydata. Van der Bellen wypowiadał się natomiast na temat Rosji. Jest zwolennikiem utrzymania sankcji wobec reżimu Putina, ale Krym uważa już za stracony dla Ukrainy. W wywiadzie z 2015 roku twierdził zresztą, że „to była zawsze rosyjska ziemia”.
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u: https://www.facebook.com/semperkresy/
Kresy24.pl/przegladbaltycki.pl, wilnoteka.lt, IAR
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!