Na nic ograniczenia wizowe i beznadziejna komunikacja. Na nic groźby Łukaszenki, że wprowadzi haracz za wyjazdy zagraniczne. Białorusini masowo „walą” do polskich sklepów. Ale czy przy takiej różnicy cen można się dziwić?
W pierwszym kwartale tego roku na samych tylko przejściach w Kuźnicy i Bobrownikach zarejestrowano 230 tys. dokumentów Tax Free na sumę 200 mln złotych. Białorusini kupują przede wszystkim elektronikę, środki czystości i artykuły spożywcze.
Jak wyliczył ekonomista Leonid Zaiko, za średnią białoruską płacę 500 USD (o ile faktycznie taka jest) w Polsce można kupić towary, za które w Białorusi trzeba by było zapłacić dokładnie 1000 USD. Przebitka jest więc dwukrotna. W przypadku niektórych towarów nawet 3-krotna.
– Na kuchence elektrycznej zaoszczędziłem 150 USD, a na zmywarce 250 USD. Dwa razy tańsze są proszki do prania, a pastylki do zmywarek w ogóle osiągają na Białorusi kosmiczne ceny – mówi Władimir z Soligorska.
Ale nie tylko niska cena przyciąga klientów zza wschodniej granicy. – Regularnie jeżdżę do Polski na zakupy bo nie tylko jest taniej, ale jakość towarów jest znacznie wyższa – przyznaje Władimir.
Na Białorusi pod tymi samymi markami renomowanych firm sprzedawane są artykuły produkcji rosyjskiej, w Polsce – europejskiej. Każda gospodyni potwierdzi, że płyn do naczyń Fairy z Rosji jest czemuś o wiele bardziej rozrzedzony niż kupiony w Polsce.
– Mój znajomy pod Mińskiem buduje dom. Na Białorusi kupił tylko cegły i okna. Wszystko pozostałe – od grzejników po tapety – przywiózł z Polski – opowiada jeden z Białorusinów.
Porównajmy konkretne ceny artykułów spożywczych. W Polsce kilogram karkówki kosztuje w przeliczeniu 53 tys. białoruskich rubli, na Białorusi – 140 tys. Słodkie truskawki w Polsce kosztują 33 tys. BYR, na Białorusi – 85 tys. Pomidory w Polsce – 10 tys., na Białorusi – 30 tys. BYR.
Nie bez znaczenia jest też system promocji w polskich sklepach – duże zniżki przy zakupach hurtowych. No i obsługa – w Polsce o wiele bardziej kulturalna.
Tak więc nawet przy limicie wwozu na granicy 50 kg na osobę, shopping w Polsce z dużą nadwyżką pokrywa koszt paliwa, wizy i stracony czas. Nic więc dziwnego, że polskie wyrażenie „na zakupy” weszło już na stałe do języka naszych wschodnich sąsiadów. A dla niektórych jest to już styl życia. A może raczej – przeżycia…
A tymczasem białoruskie magazyny od lat puchną od niesprzedanej rodzimej produkcji, zaś drogie pomidory i owoce gniją na straganach. Ich cen obniżyć nie można bo są „państwowe”. Lepiej wyrzucić?
Kresy24.pl / Charter97
2 komentarzy
bernard
3 czerwca 2014 o 18:34kiedys widzialem jak gosciu przewozil jakies prety katowniki, przeciez to powinno byc teoretycznie na bialorusi tansze a okna to bym kupil akurat w polsce sa dobrej jakosci robia na wymiar. podana wyzej suma zakupow w polsce jest dosc spora. korzystac radze np z zakupow na www.allegro.pl i odbior w paczkomatach.podaje sie kod i mozna towar odebrac nawet w nocy.koszty wysylki sa przystepne.
eeeech
4 czerwca 2014 o 07:56Ciekawe jak wyposażył/wybudował dom – jeśli za jednym razem można przewieźć 50 kg. Woził cały autobus „słupów”?