„Nie ma miejsc. Wrócić w celu dokończenia wyroku pod koniec tygodnia!”, takie słowa usłyszał 34 letni Aleksander z Mińska, który trafił do aresztu na Akrestina po tym, jak OMON zabrał go 15 listopada podczas rozpędzania obrońców memoriału na placu Zmian w Mińsku.
„Stałem w łańcuchu, byłem jednym z pierwszych, którzy zostali z niego wyciągnięci. Kiedy wrzucili mnie do więźniarki, nikogo tam jeszcze nie było. Czterech milicjantów rzuciło się na mnie z pałkami, bili mnie. Miałem zwichniętą żuchwę, na nogach i tyłku mnóstwo siniaków”- mówi Naszej Niwie Aleksander.
Mężczyzna został przewieziony na posterunek milicji w dzielnicy Sowieckiej. Tam razem z innymi zatrzymanymi byli przetrzymywani na zewnątrz przez około 10 godzin. Około czwartej rano został przywieziony do aresztu śledczego na Akrestina. Siedział w przepełnionej celi. Mówi, że szczęka bolała go tak bardzo, że na komisariacie nie był w stanie nawet mówić, po prostu dał paszport i rzeczy do inwentaryzacji.
„Na szczęście w celi był z nami lekarz, który zasugerował nastawienie szczęki, i to mi pomogło”.
W poniedziałek odbył się proces, skazano go na 15 dni aresztu. Karę miał odbywać w areszcie przy Akrestina, jednak we wtorek, 17 listopada przyszedł strażnik więzienny i kazał Aleksandrowi zbierać się do wyjścia.
„Nagle zostałem faktycznie wyrzucony z celi. W żaden sposób nie wyjaśnili, po prostu powiedzieli, że zadzwonią i powiedzą, kiedy mam przyjść w celu dalszego odbycia aresztu. Najprawdopodobniej pod koniec tygodnia. Myślę, że po prostu tam już nie ma miejsc”- mówi Aleksander.
Teraz mężczyzna zamierza zrobić obdukcję.
„Jak zadzwonią to przyjdę żeby odsiedzieć, co zrobić”, mówi Naszej Niwie.
8 i 15 listopada na ulicach Mińska zatrzymano ok. 1200 osób. Wielu odsiaduje wyroki w więzieniach w Żodino, Baranowiczach i Mohylewie.
oprac. ba na podst. nashaniva.by’ fot: euroradio.fm
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!