Z okazji Dnia Przywrócenia Niepodległości Litwy, publikujemy za Kurierem Wileński cz. 1 rozmowy z Vytautasem Landsbergisem, jednym z założycieli „Sąjūdisu”. W momencie, gdy Rada Najwyższa Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej na swoim trzecim posiedzeniu przegłosowała Akt Przywrócenia Państwa Litewskiego, Vytautas Landsbergis był owej rady przewodniczącym.
Przewodził także obradom Najwyższej Rady pamiętnego dnia 13 stycznia 1991 roku, gdy sowieckie gąsienice próbowały stratować wolność i niepodległość Litwy.
Rajmund Klonowski: Rozmawiamy 1 marca. To w Polsce, ale zwłaszcza dla Polaków na Wileńszczyźnie, dzień szczególnie ważny. Wspominamy żołnierzy zbrojnego podziemia antysowieckiego, których znaczna część się urodziła lub miała związki z Wileńszczyzną. Jak Pana imiennik, Witold Pilecki…
Vytautas Landsbergis: To bardzo ciekawe. Pochodził z Litwy?
Urodził się w Rosji, w rodzinie powstańców styczniowych. Ale w Wilnie mieszkał, skończył szkołę.
Widzi pan, to ciekawe. Rodzice urodzonemu tam w Rosji dziecku nadali takie imię, znaczy chcieli go jakoś z Litwą powiązać, bo to przecież wskazówka — Witold nie jest z Kanady, tylko stąd.
Obecnie też to wśród Polaków popularne imię. Co prawda, nie na Wileńszczyźnie — tu się kojarzy z Landsbergisem, który Polaków nie kocha…
To plotka, taka paskudna plotka puszczona przez sowietów. A z drugiej strony tak samo słyszę, że jestem też i okrutnym rusofobem, ale jaki ze mnie rusofob… tak dużo Rosjan miałem jako przyjaciół. Afanasjew, Kowalow, nawet Rostropowicz. Zdarzało się rozmawiać przy kieliszku z Jelcynem.
Przenoszenie ziemi wprowadzili socjaldemokraci, oni i Zinkevičiusa ministrem zrobili, i granice Wilna rozszerzyli. Mimo to, to Pan ma tytuł chorążego litewskiej polonofobii, a nie Algirdas Brazauskas. Nie ma o to żalu?
To celowe działanie, od samego początku zamierzano wbić klin między „Sąjūdis” i mniejszości, a my przeciwnie, chcieliśmy przyciągać, żeby byli w „Sąjūdisie” Polacy, Żydzi. Niewielu było, ale byli.
1 komentarz
qumaty
18 marca 2021 o 19:08najbardziej polakożerczy nacjonalista litewski chciał przyciągać do Sajudisu polaków? Teraz może zgrywać dobrotliwego dziadka, ale kto ma pamięć pamięta jego „przyjacielskość”. To trochę jakby nasza Konfederacja wywiesiła baner „smierć wrogom ojczyzny” i werbowała litwinów. Niedorzeczność.