„Artykuł stanowi kolejny przykład Putinowskiego rewanżyzmu. Przedstawione w tekście antyukraińskie tezy nie są nowe, ale ich uszczegółowienie i zakorzenienie w argumentacji historycznej ma uzasadnić przekaz Kremla, sygnalizującego, że nie zrezygnuje z prób zachowania Ukrainy w swojej strefie wpływów. Tekst de facto zawiera groźbę uznania za nieważne porozumień białowieskich z 1991 r. (m.in. uznających granice między republikami za nowe granice państwowe) w przypadku, gdyby Ukraina nie podporządkowała się Rosji. Z uwagi na realia międzynarodowe groźbę tę należy ocenić jako pusty, demonstracyjny gest, świadczący o pogłębianiu się rytualnego charakteru rosyjskiej propagandy. Widać jednak, że narracja władzy się zaostrza, co z jednej strony może świadczyć o bezradności Kremla odnośnie do kwestii ukraińskiej, z drugiej zaś – o planach nasilenia destabilizacji Ukrainy w najbliższych miesiącach” – czytamy w analizie warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich dotyczącej artykułu prezydenta Władimira Putina „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców”.
„Czytelne pogróżki pod adresem Kijowa (antyrosyjska polityka grozi utratą państwowości) skierowane są przede wszystkim do odbiorców zachodnich. Kontekstem są zbliżające się wybory w Niemczech (w tym sensie tekst stanowi kontynuację ugodowego artykułu Putina opublikowanego w rocznicę agresji hitlerowskiej 22 czerwca) oraz bieżące relacje Rosji ze Stanami Zjednoczonymi. Celem (mało realistycznym) jest zniechęcenie przyszłych władz w Berlinie oraz administracji Bidena do popierania „beznadziejnej” sprawy obrony integralności terytorialnej Ukrainy (odmowa uznania aneksji Krymu), w tym wspierania jej aspiracji związanych z potencjalnym członkostwem w NATO czy kontynuowania z nią współpracy wojskowej. Pod adresem zachodnich „jastrzębi” wysłany został czytelny sygnał, że Rosja jest zdeterminowana do obrony swoich interesów na Ukrainie nawet za cenę jej destabilizacji, w tym zniszczenia ukraińskiej państwowości (bądź okrojenia jej terytorium do rozmiarów państwa kadłubowego). Środowiska prorosyjskie w zachodnim establishmencie otrzymały natomiast, poza szantażem, argument w postaci porównania relacji ukraińsko-rosyjskich do stosunków niemiecko-austriackich czy kanadyjsko-amerykańskich” – piszą autorzy opracowania Maria Domańska i Piotr Żochowski.
„W dalszej części artykuł skierowany został do władz Ukrainy i tamtejszego społeczeństwa (oskarżenia pod adresem ekipy Zełenskiego o wysługiwanie się obcym rządom, obietnica dobrobytu dzięki integracji z Rosją, potępienie okradających kraj oligarchów, groźba dalszej destabilizacji Ukrainy, w tym słabo zawoalowana pogróżka zastosowania środków militarnych w przypadku kontynuowania kursu na integrację euroatlantycką). Podkreślanie roli „cywilizacyjnej” prawosławnej Rosji ma służyć w logice Kremla polaryzowaniu i radykalizowaniu grup społecznych na Ukrainie przy wykorzystaniu różnic w ich stosunku do historycznych relacji ukraińsko-rosyjskich (sowieckich). Nie należy jednak oczekiwać, że artykuł będzie miał wpływ na zmianę poglądów większości Ukraińców uznających Rosję za państwo nieprzyjazne bądź wrogie. Próby osłabienia poczucia odrębności narodowej będą raczej uważane za przejaw agresywnej polityki Kremla” – czytamy dalej.
Cała analiza tutaj.
Oprac. MaH, osw.waw.pl
Ilustracja: Pixabay License
1 komentarz
Cichociemny
18 lipca 2021 o 23:17W Rosji wczoraj odnotowano ponad 25,1 tys. nowych przypadków zakażenia COVID-19, ale opętanego Putina to nie obchodzi, ponieważ ten maniak przez cały czas wymyśla jakieś bzdety o jedności Ukraińców i Rosjan, o rosyjskim Kraju Nadwiślańskim, o rosyjskiej Alasce, o tym, że to Etruskowie czyli Rosjanie założyli Rzym… Gdzie są psychiatrzy? Gdzie są sanitariusze?