Ukraińcy rozumieją, że kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej jest sztuczny. I nie mają watpliwości kto za tym stoi. Jednoznaczne sympatie są na stronie Polaków. Wiedzą też, że ich granice również są zagrożone i współpracują z Polakami – pisze polsko-ukraiński dziennikarz Andrzej Końko.
Ukraina kontroluje swoje granice i jest gotowa do eskalacji ze strony Rosji. O tym przekonywał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński na piątkowym maratonie pytań i odpowiedzi, który odbył się w Kijowie.
– Ryzyko eskalacji istnieje codzienne. Dziś z niektórych media słyszymy wręcz zastraszanie, że jutro będzie wojna. Co trzeba wiedzieć? Że dziś w pełni kontrolujemy nasze granice i jesteśmy w pełni przygotowani zareagować odpowiednio na każdą eskalację – powiedział prezydent. Zełenski straszył też przygotowywaniem w porozumieniu z Rosją przewrotu na Ukrainie, ale na razie wygląda to na rozgrywkę wewnętrzną prezydenta.
Zełenski także poinformował że Ukraina ma wsparcie ze strony państw partnerskich i jest to pomoc w udzielaniu informacji wywiadowczej, wsparcie informacyjne i finansowe. Ale przy tym „musimy polegać przede wszystkim na własnych siłach” – powiedział Zełenski. – Ukraina stoi obecnie przed szeregiem wyzwań. I chodzi nie tylko o bezpieczeństwo granic ze względu na koncentracje przez Federację Rosyjską swej militarnej obecności. Jest to także kryzys migracyjny na granicach sąsiedniej Polski i Białorusi – stwierdził prezydent Ukrainy.
Właśnie na temat kryzysu migranckiego na granicach z Białorusią Zełeński rozmawiał wcześniej z prezydentem RP Andrzejem Dudą. Obaj prezydenci podkreślili, że „mamy do czynienia z atakiem hybrydowym, właściwa reakcja na który wymaga wspólnych wysiłków i współpracy”.
Na granicę z Białorusią przeniesiono 8 tys. mundurowych. Według ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Denysa Monastyrskiego dodatkowo do pilnowania granicy zaangażowano w ostatnich dniach 3 000 funkcjonariuszy straży granicznej, 3500 Gwardii Narodowej i 2 000 policjantów.
Ukraińska Straż Graniczna koordynuję współpracę z polskimi kolegami, a także ze Strażą Graniczną na Litwie i Łotwie – czyli już się włączyła w proces ochrony granic którym zagraża hybrydowy kryzys migracyjny.
– Współpraca z pogranicznikami Polski i Litwy trwa. Mianowicie na poziomie kierownictwa odbywa się wymiana informacji od której zależy stan ochrony granicy zarówno Polski jak i Ukrainy. Ponadto nasi żołnierze odwiedzają polskich pograniczników, aby nauczyć się koordynacji i współpracy między strażą graniczną, policją, przedstawicielami ministerstwa obrony w celu wzmocnienia ochrony granicy państwowej – oznajmił rzecznik Straży Granicznej Ukrainy Andrij Demczenko.
Także on dodał, że wymiana informacji ze strażą graniczną Polski i Litwy pomaga ukraińskim pogranicznikom również zrozumieć taktykę nielegalnych migrantów podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy.
Ukraińskie wojsko wzmocniło niebezpieczne obszary granicy najnowszymi kompleksami Bukowel-AD R4. – Chronią przestrzeń powietrzną nad granicą przed bezzałogowcami mogącymi naruszać granicę w poszukiwaniu miejsc potencjalnego przebicia – powiedział rzecznik służby granicznej Andrij Demczenko.
Kryzys migracyjny spowodował zacieśnienie współpracy między Ukrainą a Polską w zakresie działalności służb. Z jednej strony to poważne wyzwanie, z drugiej to platforma do głębszej koordynacji w obliczu wspólnego wroga. Istnienie którego trudno kwestjonować nawet dla mega-optymisty. Jak tu ignorować wypowiedzi oficjalnego Kremla wspierające białoruskiego dyktatora… A trwająca od 8 lat wojna w Donbasie nauczyła Ukraińców czytania między wierszami. Kiedy więc media rosyjskie i białoruskie porównują polskich pograniczników z „faszystami”, brzmi to jak echo rosyjskiej propagandy skierowanej przeciwko ukraińskiemu wojsku i straży granicznej w Donbasie. Pomaga to Ukraińcom zrozumieć sytuację, w której zamiast rozsądku przemawiają emocje, kiedy się wspólczuje i polskim pogranicznikom, a jednocześnie i żal migrantów, którzy nie mogą osiągnąć swojego celu w postaci przedostania się do Niemiec. Ale to wojny hybrydowe. Nic nie poradzisz. A główną trudnością jest to, że w takich warunkach brakuje standardowych rozwiązań.
– Należy podkreślić, że Polacy i my płyniemy w tej samej łódce i Rosjanie tak łatwo odpuszczą. Dlatego zacieśnianie współpracy jest koniecznym,. A to, co dotychczas było – to niestety nie wystarcza, aby mieć odpowiedni poziom koordynacji. Obecnie przeprowadzono tylko jedno ćwiczenie z udziałem ukraińskich mundurowych, a tego jest krytycznie mało – mówi politolog w rozmowie z Kresy24.pl ukraiński politolog Gleb Parfenow z Centrum Studiów politycznych Doktryna.
Na Ukrainie wydarzenia na granicy Polski z Białorusią postrzegane są jako „migracja hybrydowa” mająca na celu destabilizację sytuacji na granicach z UE, w szczególności w Polsce. Może też wywołać konflikt wewnątrz wspólnoty europejskiej poprzez wybicie różnic w interpretacji wydarzeń na polskiej granice wschodniej. Różnic między państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Jednocześnie wywołany przez Łukaszenkę kryzys migracyjny stwarza wiele problemów dla Ukrainy. Po pierwsze zagrożenie nie tylko ze względu na falę “nielegalów”, którzy mogą przebić się przez ukraińską granicę, by przekroczyć słowacką czy węgierską granicę UE. Do tego Rosja militaryzuje terytoria białoruskie swoimi bazami wojskowymi – co najmniej dwie pojawiły się w ciągu ostatniego miesiąca. Biorąc pod uwagę, że nasz kraj ma ponad 1000 km wspólnej granicy z Białorusią, zwiększa to zagrożenie i obniża stopień odporności jeżeli Rosja zechce atakować Ukrainę z północy przez Białoruś.
Unia Europejska jeszcze opiera się szantażowaniu Łukaszenki i nawet zamierza zaostrzać sankcje wobec Mińska, a Niemcy zawiesiły proces certyfikacji Nord Stream 2 AG jako operatora rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2. Czyli pierwszorzędnego celu ściągnięcia na granice z UE przez służby Łukaszenki migrantów nie udało się osiągnąć. Biorąc to pod uwagę, możemy mówić o kilku scenariuszach dalszego rozwoju sytuacji.
Pierwszy: Białoruś i Rosja mogą stworzyć regularne obozy dla uchodźców tam, gdzie są teraz największe gupy migrantów, aby jak najdłużej trzymać ludzi na granicy, nawet zimą. Drugi scenariusz zakłada, że Białoruś będzie zmuszona do deportacji uchodźców – jednocześnie nie można wykluczyć, że reżim Łukaszenki odmówi zorganizowania tego przedsięwzięcia i wszystko odpuści, wycofa się. Oznacza to, że część migrantów może trafić na Ukrainę. Trzeci scenariusz zakłada, że Białoruś i Rosja osiągną swój cel i zaczną przerzucać skutecznie migrantów na terytorium UE. W rzeczywistości ten scenariusz jest beczką prochu. Ponadto już od europejskich polityków słyszeliśy pomysł wcześniejszej lokalizacji uchodźców na Ukrainie przed podjęciem decyzji o przyjęciu do UE.
– Moim zdaniem kryzys migracyjny może trwać do Nowego Roku, a nawet trochę dłużej. Ale już widać, że zadania wyznaczone przez Moskwę nie zostały zrealizowane. Sankcje nie zostały zdjęte z Łukaszenki i nie został on uznany za lidera, z którym należy negocjować. To jest rzeczywiście zasługa polskiego rządu, bo gdyby Warszawa nie wykazała się stanowczością w swoim stanowisku w sprawie migrantów, Berlin prawdopodobnie byłby w stanie osiągnąć ostateczne porozumienie za plecami Polaków w sprawie rozwiązania tego kryzysu, a przy tym były by uwzględnione wyłącznie interesy Łukaszenki i Berlina. Lecz teraz sytuacja jest inna, a Berlin musi liczyć się z poczynaniami Warszawy. I właśnie to dodaje optymizmu – powiedział politolog Gleb Parfenow.
Obecny kryzys migracyjny prawdopodobnie potrwa więc do nadejścia największych chłodów, na razie migranci będą trzymani na granicy UE w celu dalszych napaści i prowokacji. Ale problem może powrócić wiosną lub latem przyszłego roku, zwłaszcza że ukraińska granica z Białorusią ma dużo mniej zabezpieczeń niż polska.
Andrzej Końko
Autor jest polsko-ukraińskim dziennikarzem, redaktorem programów historycznych na 24tv.ua i polskiego programu radiowego w Równem „Polska Fala”
fot. Straż Graniczna RP
1 komentarz
Edmund
9 grudnia 2021 o 17:09Atak hybrydowy to nie całkiem ścisłe sformułowanie. Powinno być: wojna hybrydowa. Ta wojna ma różne formy. Jedna z nich to taka, że nie wychodzi się z domu, a walka trwa w eterze.