Powoli, ale konsekwentnie Rosja zaczyna przegrywać tę wojnę. Chociaż kremlowski dyktator Władimir Putin wie, jak uniknąć pozorów porażki. Doszedł do władzy w 2000 r. i niejednokrotnie okazywał się „zdecydowanym zwycięzcą” – tak było podczas wojny czeczeńskiej, wojny rosyjsko-gruzińskiej w 2008 r., aneksji Krymu w 2014 r., późniejszej wojny w Donbasie, a także początku pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę w 2022 r. i w Syrii. Jednak w 2022 r. sytuacja się zmieniła i inwazja na Ukrainę na pełną skalę okazała się jego największym błędem. Sprawę przeanalizowali dziennikarze „Foreign Policy”.
„Putin nigdy nie bierze odpowiedzialności za porażki na arenie międzynarodowej. Zawsze zachowuje się jak zwycięzca” – czytamy w artykule.
I choć Putin potrafi organizować „sceny zwycięstwa” z Ukrainą, jak to miało miejsce 9 maja, pokazując, że Rosja rzekomo nie jest odizolowana i pokonana, to jednak Ukraina to nie Syria ani Gruzja.
Armia rosyjska utknęła w martwym punkcie, a straty rosną. Putin nie ma innego wyjścia, jak przyznać się do porażki w takiej czy innej formie. Kreml może próbować ukryć przed Rosjanami cierpienia spowodowane wojną, ale tylko tak długo, jak będzie w stanie kontrolować tę narrację. Jednak konsekwencje ekonomiczne trudniej ukryć. A poza niekończącą się propagandą „ruskiego miru” Putin nie ma nic do zaoferowania obywatelom.
Rosja stoi przed dwoma poważnymi dylematami militarnymi. Pierwszą jest niemożność pójścia naprzód. Teoretycznie inicjatywę ma Federacja Rosyjska, zajmując nowe terytoria, ale ta bezwładność nie prowadzi do niczego. Od kilku miesięcy Rosja bezskutecznie próbuje zdobyć Pokrowsk. Media piszą, że tej porażce towarzyszą kolosalne straty: według szacunków od początku wojny zginęło lub zostało rannych około 790 tys. rosyjskich żołnierzy (plus 48 tysięcy zaginionych), a w tym roku ponad 100 tys.
Jeśli sytuacja będzie się rozwijać w tym tempie, Rosja przekroczy milion ofiar do końca 2025 r., nie osiągając żadnej strategicznej poprawy w porównaniu z rokiem 2022. A terytoria kontrolowane przez Federację Rosyjską to w większości strefy walk, które nie przynoszą jej żadnych praktycznych korzyści.
Drugim dylematem jest sama Ukraina. Nie mogąc zadać decydującego ciosu w 2022 r. i podzielić kraju, Putin wybrał taktykę ataków na ludność cywilną – aby nie okazać swojej słabości i zmusić Ukrainy do kapitulacji. Takie podejście dało odwrotny skutek.
Dziennikarze zauważają, że działania okupantów tylko przekonały Ukraińców, że muszą stawić opór. Ukraina jest mniejsza i biedniejsza, nie jest zdolna do wojny na wyniszczenie, ale wykazała się wysokim morale i innowacyjnością (np. w dziedzinie dronów), co pomaga jej utrzymać się na powierzchni.
Co więcej, obsesja Putina na punkcie „nieprzegrywania” niszczy rosyjską gospodarkę. Efekt zwiększenia wydatków wojskowych minął, a wzrost gospodarczy spadł z 5% do zera. Rozgrzany rynek pracy spowodował, że inflacja oficjalnie osiągnęła poziom około 10%. Spadające ceny energii z powodu wojen handlowych Trumpa i spowolnienia gospodarczego w Chinach mogą zrujnować budżet Rosji, który jest uzależniony od eksportu ropy naftowej i gazu.
„Rosjanie jeszcze nie głodują, ale już zadają sobie pytanie: czy ta wojna jest warta rosnących cen, marnej przyszłości i ekonomicznego impasu? Najniebezpieczniejszą rzeczą dla przywódcy jest wojna przegrana z własnej inicjatywy” – czytamy w artykule.
Przypomnijmy, jesień br. może stać się „punktem ostatecznej degradacji” armii rosyjskiej. Zdaniem ekspertów, w tym momencie wszystko będzie zależało od zdolności Ukrainy do oporu.
Opr. TB, foreignpolicy.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!