Niezwykle utalentowany człowiek. Pianista, kompozytor, dyrygent i pedagog. Mowa o Karolu Mikulim, którego 127. rocznica śmierci przypada w tym roku 21 maja. Powszechnie nazywany był ojcem lwowskiej szkoły muzyki. Wielki artysta, Polak, patriota.
Urodził się 22 października 1821 roku w Czerniowcach. Pochodził z ormiańskiej rodziny kupieckiej. Po otrzymaniu świadectwa gimnazjum czerniowieckiego rozpoczął studia medyczne w Wiedniu. Jednak jego prawdziwym przeznaczeniem była muzyka. Ona pozwalała mu widzieć świat piękniejszym i lepszym niż był w rzeczywistości. Protesty rodziny żegnały go, gdy w roku 1844 wyjeżdżał do Paryża, by pobierać lekcje gry na fortepianie u samego Fryderyka Chopina.
Paryska przygoda
Szybko awansował na stanowisko asystenta kompozytora, a wkrótce stał się jego oddanym przyjacielem. Zyskał tak wielkie zaufanie mistrza, iż ten powierzał mu przepisywanie własnych utworów przed oddaniem ich do druku. Podobno dzięki Mikulemu zachowały się niektóre fragmenty dzieł, które Chopin uznał za niedoskonałe i chciał zniszczyć.
Karol Mikuli w Paryżu nie tylko uczył się gry i kompozycji u słynnego pianisty. Towarzyszył mu również w licznych spotkaniach. Bywał w pałacu przy rue de Talleyrand, gdzie Chopin koncertował przed paryską publicznością. Dzisiaj w tym miejscu mieści się polska ambasada, w której w głównym salonie prezentuje się okazale zabytkowy fortepian.
Mikuli pobierał nauki kompozycji również u Napoleona Henriego Rebera. Dzięki Chopinowi poznał i zaprzyjaźnił się między innymi z Heinrichem Heinem, George Sand i Franciszkiem Lisztem.
Po czterech latach paryskiej przygody wrócił do Czerniowiec, gdzie uczył gry na fortepianie. W tym czasie koncertował często w Bukareszcie, Jassach, Kiszyniowie, Kijowie oraz w wielu miejscach w Polsce, Włoszech, Austrii i Francji.
Lwowska szkoła Mikulego
W 1858 roku objął stanowisko profesora w Konserwatorium Galicyjskiego Towarzystwa Muzycznego we Lwowie. Pochłonęło go to miasto bez reszty. Tutaj koncertował, dyrygował koncertami, jednocześnie kształcąc młode pokolenia, ucząc gry na fortepianie oraz wykładając kilka przedmiotów związanych z muzyką i komponowaniem.
Po 29 latach wytężonej pracy, z niewiadomych przyczyn, złożył rezygnację z posady w Konserwatorium. Niebawem założył własną, prywatną szkołę muzyczną pod nazwą: Koncesjonowana Szkoła Muzyczna Karola Mikulego. Była to nie lada szkoła, która kształciła prawdziwych artystów, stawiając przed nimi wielkie wymagania. Wielu uczniów Mikulego zrobiło kariery muzyczne, koncertując i przekazując swoją wiedzę muzyczną w wielu miejscach świata. Do jego uczniów należeli między innymi: Raul Koczalski, Władysław Wszelaczyński, Franciszek Romaszkan, Wilhelm Stengel, Aleksander Michałowski, Maurycy Rosenthal, Helena Windakiewiczowa-Rogalska oraz wielu innych znany artystów muzyków i kompozytorów.
Dość powiedzieć, że działalność Karola Mikulego w przestrzeni muzycznej uzyskała tytuł „lwowskiej szkoły muzyki”. W tej dziedzinie sztuki, to niezwykłe miano, które zobowiązywało następców artysty do kontynuacji rozpoczętego dzieła.
Odznaczony przez cesarza
Mikuli do końca życia pozostał wierny przyjaźni z Chopinem, darząc jednocześnie wielką miłością utwory swojego niezwykłego przyjaciela. Fascynacja ta została zwieńczona wydaniem na własny koszt w Lipsku w roku 1879 siedemnastu tomów z zapisami muzycznymi pod tytułem „F. Chopin’s Pianoforte-Werke”.
Za całokształt działalności artystycznej i pedagogicznej został odznaczony Krzyżem Rycerskim Orderu Cesarza Franciszka Józefa I – jednym z najwyższych odznaczeń CK.
Warto dzisiaj odnaleźć w zbiorach internetowych chociaż część utworów Mikulego – zarówno tych kameralnych, jak i na fortepian, np. Quatre Mazurkas op. 2, czy wokalnych, np. kantatę Die Reue op. 30.
Karol Mikuli zmarł w swoim ukochanym Lwowie 21 maja 1897 roku – w jednym z najpiękniejszych miesięcy roku. Tak jakby na koniec chciał podkreślić, jak ważne w życiu człowieka jest piękno. Dzisiaj można przysiąść nad jego grobem na Cmentarzu Łyczakowskim, w cieniu starych drzew pochylonych nad mogiłą. Zamknąć oczy i, używając wyobraźni, usłyszeć subtelne dźwięki budowane przez nuty pisane latami z miłością przez tego wielkiego, lecz nieco zapomnianego artystę.
Tekst i fot. ATK
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!