Jak długo przygotowywano akcję, czy stały za nią zagraniczne służby specjalne, dlaczego białoruskie władze i propaganda milczą. Białoruska sekcja Radia Wolna Europa rozmawiała z szefem BYPOL, Aleksandrem Azarowem o kulisach ataku na lotnisko wojskowe w Maczuliszczach pod Mińskiem, na którym stacjonują rosyjskie samoloty, bombardujące Ukrainę.
26 lutego o godzinie 16:05 czasu mińskiego kanał Telegram byłych sił bezpieczeństwa ByPol poinformował, że rano w niedzielę na lotnisku wojskowym Maczuliszcze pod Mińskiem doszło do dwóch eksplozji, które uszkodziły rosyjski samolot wojskowy. Później pojawiły się informacje o możliwej detonacji samolotu wykrywającego radary dalekiego zasięgu A-50.
ByPol poinformował, że eksplozje uszkodziły przednią i środkową część samolotu i na pewno nigdzie nie poleci.
Odpowiedzialność za zniszczenie flagowego samolotu wczesnego reagowania w Maczuliszczach wzięli na siebie aktywiści ruchu „Zwycięstwo” (Peramoga-biał.)
Szef ByPolu Aleksandear Azarow opowiedział Swabodzie o szczegółach tej akcji. Mówi, że w pewnym momencie, po wzmożeniu represji, tortur i po ostrzelaniu partyzantów kolejowych podczas zatrzymania, ByPol przerwał „wojnę kolejową”, ale zaczął działać w innych kierunkach.
„Przygotowanie akcji zajmuje 3-4 miesiące. Konieczne jest przeprowadzenie rozpoznania, aby upewnić się, skąd podejść. Mieliśmy wiele opcji. Jedna akcja kończy się niepowodzeniem, podejmujemy kolejną. I w ten sposób nasi partyzanci znaleźli tak ciekawy obiekt. Oczywiście partyzantom też doradzamy, ale i oni oferują warianty w zależności od ich możliwości ” – mówi w rozmowie z dziennikarzem Svabody Aleksander Azarow.
Według rozmówcy, samolot zniszczony w Maczuliszczach był okrętem flagowym armii rosyjskiej. Prowadził rozpoznanie terytorium Ukrainy. Wraz z nim w powietrze wzbiły się hipersoniczne kompleksy rakietowe „Kindżał”. I to właśnie A-50 kierował „Kindżały” na obiekty, które ostrzeliwali.
„Podawano, że w Rosji jest tylko dziewięć takich samolotów, czytałem nawet, że jest ich mniej – 4. Każdy taki samolot kosztuje 330 milionów dolarów. Oczywiście nie można powiedzieć, że zdecydowaliśmy się wysadzić rezydencję Łukaszenki. Robimy to, co działa. Wszystko zależy od okoliczności”.
Rosyjski portal „Cargrad” poinformował, że atak na samolot A-50 został przeprowadzony jednocześnie przez sześć dronów, z których większość została zestrzelona na podejściu do obiektu.
„Nie podamy jeszcze liczby dronów. Ale mogę potwierdzić, że był to atak drona. Niech działają służby specjalne i spróbuj ustalić, ile ich było” – mówi Aleksander Azarow.
Zdaniem rozmówcy przygotowanie ewakuacji osób, które brały udział w dywersji, było w tej sytuacji najważniejsze i najtrudniejsze. Azarow nie chce zdradzać szczegółów ewakuacji.
Wiadomo, że w akcji brało udział tylko kilka osób, więc białoruskie służby specjalne nie mogły się o tym niczego dowiedzieć.
„Osobiście nie rozmawiałem jeszcze z uczestnikami tej akcji po tym, jak już opuścili kraj. Teraz są bezpieczni, więc teraz wszystko jest w porządku” – mówi Swobodzie Azarow.
Białoruskie oficjalne media i prorządowi blogerzy nie skomentowali jeszcze tego, co wydarzyło się w Maczuliszczach. Nie ma doniesień, że jest to fejk, ale nie ma też potwierdzeń.
„Oni się boją – to mocny cios w wizerunek Łukaszenki i armii rosyjskiej. Wydaje mi się, że może to podkopać wiarę Łukaszen w zwycięstwo Rosji. Nie wiedzą, co z tym wszystkim zrobić, jak udzielić informacji” – sugeruje szef ByPol.
Jego zdaniem władze mogą teraz znaleźć przypadkowych „ekstremistów”. Jako domniemaną ofiarę wymienia dowódcę jednostki wojskowej, któremu można zarzucić zaniedbanie.
„Nie wykluczam, że mogą zatrzymać działaczy i przypisać im udział w planie „Zwycięstwo” – mówi Azarow. Wiadomo, że siły bezpieczeństwa przeprowadziły już nalot w Maczuliszczach, w wyniku którego zatrzymano mieszkankę Kristinę Maksimenko, informują o tym obrońcy praw człowieka.
Azarow przyznaje, że dla opozycji pracują ludzie z otoczenia Łukaszenki, ale „nie są potrzebni do takich akcji. Ale naturalnie nasi ludzie znajdują się w różnych miejscach i strukturach. Bez ludzi nic nie da się zrobić” – mówi Azarow.
Istnieje też wersja, że za dywersją mogły stać ukraińskie służby specjalne, a nie białoruscy partyzanci.
„Każdy głosi wersję, która jest dla niego korzystna. Gdybyśmy nie wiedzieli na pewno, że to białoruscy partyzanci, nic byśmy nie powiedzieli. Łukaszyści mówią, że jesteśmy kontrolowani przez służby specjalne obcych krajów, to nieprawda. Białoruscy partyzanci działają niezależnie. Niech pałkarze Łukaszenki spodziewają się kontynuacji” – podsumowuje szef BYPOLU.
Dzień po incydencie na lotnisku wojskowym Maczuliszcze, białoruskie służby graniczne znacznie zwiększyły kontrolę wyjazdów z kraju. Białorusini, którzy 27 lutego przekroczyli granicę białorusko-polską i białorusko-litewską, powiedzieli o tym Svabodzie.
27 lutego o godzinie 11 Łukaszenka zwołał pilne spotkanie z udziałem szefów sił bezpieczeństwa kraju. W momencie przygotowywania materiału nie było informacji o jego treści.
oprac. ba za svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!