Nie można mówić o „tragedii” wołyńskiej. Wszystko, co wiemy o Wołyniu wskazuje, że była to zaplanowana i wykonana z niezwykłą konsekwencją zbrodnia.
Przygotowywana przez polski parlament uchwała w sprawie zbrodni wołyńskiej powinna jednoznacznie określić kto był jej sprawcą, a kto ofiarą – uważa szef Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński.
Tymczasem Ukraińcy słowa „zbrodnia” i „ludobójstwo” unikają jak diabeł świeconej wody i z uporem stosują eufemizmy: „tragedia” i „wydarzenia” wołyńskie.
W niedawno wyemitowanym programie ukraińskiej telewizji „5 Kanał”, który był poświęcony „tragedii” wołyńskiej, były ambasador Ukrainy w Polsce Dmytro Pawłyczko przeprosił polski naród w imieniu wszystkich Ukraińców za „wydarzenia”, które miały miejsce na Wołyniu w okresie 1943-1944.
Z kolei według historyka Włodzimierza Wiatrowicza liczba 70 tys. ofiar zbrodni wołyńskiej jest „mocno zawyżona”, a 11 lipca 1943 ukraińscy nacjonaliści zaatakowali „tylko 12 polskich wsi”, a nie 190, jak twierdzą polscy historycy.
Biorący udział w programie zaapelowali, żeby Polacy nie zapominali o akcjach odwetowych AK oraz batalionów chłopskich na ludności ukraińskiej.
„Polskie” stanowisko reprezentował w tym progrmie poseł na Sejm RP ukraińskiego pochodzenia, Myron Sycz, którego ojciec był członkiem UPA.
W Sejmie i we wszystkich wystąpieniach medialnych Sycz jest przedstawicielem środowisk, którym zależy na tym, by jak najmniej eksponować zbrodniczą działalność UPA i którym, choćby z powodów rodzinnych – jest to nie na rękę.
Zabiega o złagodzenie wydźwięku polskiej uchwały sejmowej, która ma być poświęcona 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej i o to, aby dotyczyła wyłącznie jej ofiar, a nie sprawców z OUN-UPA.
Kresy24.pl
1 komentarz
Paweł
24 stycznia 2015 o 19:33Wstrząsające. Warto jednak pamiętać, że istnieją bardzo podobne zdjęcia z „akcji odwetowej”, a nawet opisy sporządzone przez samych sprawców, bynajmniej nie ukraińskiej narodowości. ZBRODNIA nie usprawiedliwia ZBRODNI. To nie działa w żadną stronę.
Przy okazji, chciałbym zapytać naszego „głównego specjalistę” od rzezi, czego dopuścili się jego „kuzyni” w Guberni Bakińskiej w 1918 roku? Dlaczego tak chętnie pisze o jednych rzeziach, a tak skwapliwie unika tematu innych rzezi? Czyżby rzezie z lat 1905-1992 dzieliły się na wygodne i niewygodne? Dlaczego o jednych pisze bez przerwy, a o drugich nie pisze nic?
NAWET NIE PRÓBUJE ZARZUCAĆ KOMUKOLWIEK KŁAMSTWA!
Po prostu milczy.