Nad relacjami polsko-ukraińskimi w okresie międzywojennym zaciążyły konflikt z Ukraińcami, nie wywiązanie się przez Polskę z układu sojuszniczego z Petlurą, a przede wszystkim stosunek polskiego państwa i opinii publicznej do problemu „rusińskiego”. Po 1921 r. było coraz gorzej, co w konsekwencji doprowadziło do trwałego antagonizmu, podsycanego przez ukraiński terroryzm i działania administracji polskiej, a później wykorzystywanego przez Sowietów i Niemców.
Koncepcje i realia
Postawę Polaków na Kresach Wschodnich (zwanych przez drugą stronę Ukrainą Zachodnią lub Halicką) kształtowała przede wszystkim endecja, a z nią centroprawicowy ruch ludowy i ugrupowania chadeckie. Te orientacje opowiadały się za budową narodowego państwa polskiego, wysuwając teorię „zaborczości usprawiedliwionej”, a tym samym opowiadając się za asymilacją mniejszości narodowych. Ukraińców nie uważano nawet za w pełni ukształtowany naród . Powszechne przekonanie mówiło, że „spokojnych Rusinów” przeobraziła niemiecka propaganda, a naród ukraiński to wymysł kajzerowskiej (austriackiej) okupacji. Tymczasem federalistyczne koncepcje Józefa Piłsudskiego. a z nim socjalistów, liberałów, lewicy ludowej i konserwatystów, legły u podstaw asymilacji państwowej. Ta koncepcja miała kształtować poczucie nadrzędności solidaryzmu państwowego nad narodowym. Jak miało się okazać „kwestia narodowościowa należała do najtrudniejszych problemów wewnętrznych Drugiej Rzeczpospolitej”.
Latem 1922 r. został zniesiony stan wyjątkowy w Galicji Wschodniej. Wkrótce Sejm przyjął ustawę o samorządzie terytorialnym, przewidującą autonomię dla Ukrainy Halickiej, zakaz kolonizacji, dopuszczenie języka „ruskiego” do sądów i urzędów oraz utworzenie uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie. Później uprawomocnienie nazw „ruski” i „rusiński” w miejsce „ukraińskiej” okazało się poważnym błędem politycznym, uznanym za obrazę przez Ukraińców. Już w 1924 r. Sejm ograniczył postanowienia ustawy o samorządzie, a ponadto sabotowała je administracja terenowa, forsując polonizację. Dlatego przez prawie całą dekadę lat 20. XX w. Ukraińcy tęsknie spoglądali za Zbrucz, gdzie Sowieci realizowali w miarę ambitny program sprzyjania kulturze i językowi ukraińskiemu. Jednocześnie ZSRS antagonizował sytuację poprzez wspieranie działalności partyzancko-dywersyjnej na terenie II RP, którą zakończyło powołanie Korpusu Ochrony Pogranicza. Dopiero brutalna kolektywizacja, pogrom kultury i katastrofa głodowa z 4-5 milionami ofiar rozwiały powszechne złudzenia na temat bolszewickich porządków na Naddnieprzu.
Możliwości dla mniejszości
Walka o Lwów i Galicję Wschodnią przyczyniła do wzrostu wzajemnej niechęci pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Studenci polscy zaczęli domagać się już od 1921 r. zakazu wstępu na uniwersytet, tym którzy nie walczyli o niepodległość Polski. Salomonowa decyzja senatu lwowskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza (UJK) określiła, że pierwszeństwo będą mieli służący w Wojsku Polskim. Jednocześnie Ukraińcy grozili śmiercią tym rodakom, którzy decydowali się studiować na UJK. Jednocześnie brak zgody władz polskich, mimo ciążących na RP zobowiązań międzynarodowych, spowodował powstanie Tajnego Uniwersytetu Ukraińskiego we Lwowie.
W II RP istniało wiele ukraińskich partii politycznych, reprezentujących całe spektrum demokratycznego życia politycznego, z najważniejszym Ukraińskim Zjednoczeniem Narodowo-Demokratycznym (UNDO) na czele. Poza porządkiem konstytucyjnym Rzeczpospolitej stali internacjonalistyczni socjaliści i niepodległościowi secesjoniści. Początkowo ci pierwsi działali jako Komunistyczna Partia Galicji Wschodniej, przekształcona w Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy (KPZU).
Nieliczna kompartia zachodnioukraińska została rozbita w wyniku działań policji i – trwającego na przełomie lat 1922-1923 – procesu świętojurskiego. Wkrótce została jeszcze bardziej osłabiona przez Korpus Ochrony Pogranicza (KOP). Jedynie ukraińscy radykałowie organizowali tajne organizacje o charakterze militarnym i dywersyjnym. Pierwszą z nich była UWO – Ukraińska Organizacja Wojskowa „Wolja” (Wolność), działająca od sierpnia 1920 r. Ugrupowanie stawiało sobie za cel walkę z państwem polskim wszelkimi sposobami, włączając w to terror indywidualny i zwalczanie tendencji ugodowych wśród Ukraińców. UWO nawiązywała do wzorów irlandzkich i, co ciekawe, do koncepcji Organizacji Bojowej PPS oraz POW. Od początku istnienia UWO korzystała z pomocy Czechosłowacji, Litwy i Niemiec. Po 1925 r. Ukraińców subsydiowała niemal wyłącznie Reichswehra, zaś Berlin stał się siedzibą centrali organizacji. Dość szybko UWO zaangażowała się w działania wywiadowcze przeciw Polsce na rzecz Niemiec, co potwierdził proces jej zwierzchniczki – Olgi Besarabowej. Jednocześnie UWO ograniczało swą działalność do terytorium RP z powodu trudności jakie napotykała na Ukrainie sowieckiej ze strony WCzK i GPU.
Pierwszym efektownym aktem terroru UWO był 25 września 1921 r. domniemany zamach na Józefa Piłsudskiego we Lwowie. Jak twierdził sam zamachowiec Stepan Fedak jr., ps. „Smok”, skądinąd świetny strzelec, planował trafić (i poważnie zranił) jedynie wojewodę lwowskiego, Kazimierza Grabowskiego, towarzyszącego Marszałkowi. Strzały były oddane w bliskiej odległości, a Piłsudski cały czas stał bez ruchu, nawet nie schylając się – i nie było powodu nie dania wiary wyjaśnieniom zamachowca, chorążego UNR, znanego z wielkiej odwagi i celności. Pozamachowa akcja represyjna całkowicie zdezorganizowała UWO, którą dopiero odtworzył płk Jewhen Konowalec, przybyły nielegalnie z emigracji. To on nadał organizacji charakter armii podziemnej i narzucił hasło „w walce nie ma etyki”. Oznaczało to upadek wysoko elitarnej organizacji ideowej, która przekształciła się w masowy ruch.
Już w październiku 1922 r. doszło do rozruchów antyukraińskich i antykomunistycznych podczas procesu Fedaka. Trzy największe partie ukraińskie wzywały do bojkotu wyborów z 5 listopada 1922 r., ale do Sejmu weszła pięcioosobowa grupa posłów z partii „chliborobów”. Po dwóch latach osłabienia działań doszło do kolejnych aktów terroru. Celem nieudanego zamachu był prezydent RP Stanisław Wojciechowski, zaś zamordowani zostali dyrektor ukraińskiego seminarium Sofron Matwijas, kurator Stanisław Sobiński, a nawet sowiecki poseł Paweł Wojkow. Bojówki UWO atakowały też sowieckie placówki w Polsce i zagranicą oraz polskie mienie wojskowe, majątki ziemian i gospodarstwa osadników. Ukraińcy likwidowali konfidentów policji (defensywy) i kontrwywiadu, wchodzącego w skład II. Oddziału Sztabu Generalnego WP. Efektowne były akcje ekspropriacyjne „brygady lotnej”, jak chociażby napad na ambulans pocztowy pod Kałuszem i Bohorodyczami, czy urząd pocztowy w Gródku Jagielońskim i Śremie, a nawet „nieudolnie wykonany” na Pocztę Główną we Lwowie.
Niechęć ukraińsko-polską podsyciły w 1928 r. rozruchy we Lwowie z okazji X-lecia powstania RP, a także akcja kolonizacyjna prowadzona do 1924 r. i później w latach 1935-1937 na Wołyniu i Galicji Wschodniej. Tymczasem doszło w 1929 r. do zjednoczenia UWO ze Związkiem Ukraińskich Nacjonalistów na zjeździe w Wiedniu i powstała Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – OUN. Szefem zjednoczonego ugrupowania został Konowalec, a jego zastępcą Riko (Richard) Jaryj, agent Abwehry i opiekun „młodych”.
UWO przystąpiła 12 lipca 1930 r. do masowych działań terrorystycznych znanych jako „częściowe wystąpienie”, które polegały na podpalaniu polskich gospodarstw i magazynów. Większość z 2200 akcji miało miejsce do 24 września, choć ciągnęły się one na terenie Galicji Wschodniej do listopada. Polską odpowiedzią była pacyfikacja siłami wojska i policji, trwająca od 16 września do 30 listopada, co zbiegło się z przygotowaniami do wyborów parlamentarnych. Dowodził gen. Sławoj Felicjan Składkowski, który wykorzystywał doświadczenia ze stażu w sztabie wojsk marsz. Philippe’a Pétaina, pacyfikujących powstanie Abd-el Karima we francuskim Maroku. Oddziały polskie stacjonowały we wsiach ukraińskich – nierzadko niszczyły zapasy żywności, demolowały domy, rozszywały strzechy w poszukiwaniu broni, zamykały ukraińskie instytucje oraz nakładały wysokie kontrybucje (zamieniając je na karę… chłosty), ale ograniczały do minimum używanie broni. Upokorzenia i zastraszanie objęło 450 wsi, władze aresztowały 1.739 osób, z których 909 stanęło przed sądami, zaś te skazały zaledwie 211 osób. Podczas rewizji zostało skonfiskowanych 1.287-1.323 karabinów powtarzalnych, 372-566 rewolwerów i 100 kg materiałów wybuchowych. Represje objęły też zamknięcie trzech gimnazjów ukraińskich. Sama brutalność wojska i policji wywołała wstrząs u Ukraińców oraz czasowo osłabiła OUN, ale też znacznie zwiększyła wrogość wobec Polaków i Polaków.
Pacyfikacja 1930 r., spowodowana eskalacją terroru, na który żadne praworządne państwo nie mogło się zgodzić, sama stała się działaniem pozaprawnym. Zastosowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej oraz stosowanie przemocy wobec niewinnych i przypadkowych ludzi postawiło rząd polski na równi z ukraińskimi secesjonistami. Jakkolwiek represje wobec UWO-OUN były usprawiedliwione, to nie można było rozciągnąć ich na cały naród, choćby popierał ekstremistów (a w 1930 r. tak jeszcze nie było). Jednak trudno zaakceptować zrównanie metod Policji Państwowej w republice o cechach autorytarnych z ludobójczymi praktykami tajnych organów reżimów totalitarnych.
Prowyd (Komenda) OUN uświadomił sobie, że terror może decydować o jakości stosunków polsko-ukraińskich. Odtąd akcje sabotażowe Ukraińców trwały nieprzerwanie do wybuchu wojny, choć z mniejszym nasileniem, podobnie jak policyjne pacyfikacje. Ówczesny kryzys ekonomiczny spowodował masowe wystąpienia chłopskie w obu częściach Galicji. Władze polskie wycofały się w 1931 r. z części represji, ale odprężenie zostało zahamowane po zamordowaniu 29 sierpnia 1931 r. Tadeusza Hołówki, urzędnika MSZ i rzecznika ugody polsko-ukraińskiej.
Jednym ze skutków przesilenia 1930 r. było powołania Henryka Józewskiego na stanowisko wojewody wołyńskiego. Jego działania zakładały wyeliminowanie wpływów endecji i OUN, jak i komunistycznej aktywności z Wołynia. Wojewoda zaostrzył tzw. kordon Sokala, uniemożliwiając relacje z Galicją i zabraniając osiedlania się pochodzącym z Galicji, a sprzyjał Ukraińcom z Naddnieprza. Józewski zwalczał grekokatolicyzm i promował Ukraińskie Zrzeszenie Wołyńskie (WUO) – lokalny odpowiednik BBWR. W sumie jego ośmioletnie rządy spowodowały ugruntowanie ukraińskiej świadomości obywatelskiej, co było równoznaczne z faktyczną klęską jego programu. Ostatecznie silne nacechowanie ideologiczne konfliktu oraz dorobek asymilacyjny na Wołyniu przeważyły nad tendencjami konsolidacji państwowej i ideami wielokulturowości.
Jednocześnie umacnianie się radykalizmu nacjonalistycznego przyczyniło się do przejęcia przez młodsze pokolenie faszyzujących haseł z elementami antykapitalizmu, antysemityzmu i szowinizmu. Mimo orientowania się OUN na Niemcy, sama organizacja opierała się na ideologii narodowo-radykalnej, zaś w taktyce i organizacji Ukraińców coraz intensywniej zauroczył irlandzki model działania przy samej skuteczności Irlandzkiej Armii Republikańskiej oraz nowej organizacji Ustasze – Chorwacki Ruch Rewolucyjny (Ustaša – Hrvatski revolucionarni pokret).
Skądinąd hasła faszystowskie i narodowo-socjalistyczne były wówczas niezwykle atrakcyjne dla Europejczyków, znękanych kryzysem ekonomicznym. Ta ideologia była dla Ukraińców odpowiedzią na ich rozpaczliwą sytuację narodową i zasadnicze „skazanie” na kontakty z Niemcami. Nie można było „nie zauważyć dziwnego zbiegnięcia się w terminie z jednej strony akcji sabotażowej UWO, a z drugiej zaś wzmożonej kampanii rewizjonistycznej […] w stosunku do Polski ze strony niemieckich mężów stanu”. Innych sojuszników sprawy ukraińskiej nie było, a same Niemcy nigdy nie podjęły zobowiązań wobec Ukraińców.
Po aresztowaniach w 1932 r. władzę w OUN przechwyciła grupa „młodych” radykałów ze Stepanem Banderą i wspomnianym Jaryjem na czele. Ci, sami nazywający się „rewolucjonistami”, zdominowali szybko dotychczasową sieć krajową, penetrując również Wołyń. OUN protestował przeciwko sowieckiej polityce za Zbruczem, w efekcie czego doszło do zamachu na sowieckiego konsula we Lwowie – Aleksieja Majłowa. Zacieśnienie współpracy z Niemcami zaowocowało szkoleniem bojowców OUN przez instruktorów na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Radykalizm terrorystów ukraińskich nie przeszkodził ugodzie UNDO z rządem polskim, ale co gorsza dla OUN Niemcy zobowiązały się w 1934 r. nie stosować przemocy we wzajemnych stosunkach z Polską po podpisaniu paktu o nieagresji – de facto od grudnia 1933 r. Oburzeni tym młodzi działacze krajowi OUN zadziałali na własną rękę. Ukraińscy secesjoniści zaprzestali atakować ukrainożerców, koncentrując się na osobach, dążących do pojednania polsko-ukraińskiego. Tak doszło 15 czerwca 1934 r. do zastrzelenia ministra spraw wewnętrznych płk. Bronisława Pierackiego na warszawskiej ulicy Foksal 3 w hallu lokalu „Klub Towarzyski”, gdzie szedł zjeść obiad. Władze polskie zarządziły masową, ale jednocześnie celnie określoną akcję represyjną, której efektem było powstanie obozu dla terrorystów w Berezie Kartuskiej.
Jesienią 1934 r. krajowa i berlińska organizacja OUN były mocno osłabione, a czołowi przywódcy uwięzieni. W procesie o zabójstwo ministra Pierackiego na karę śmierci skazano Banderę, Jarosława Karpynecia i Mykołę Łebedzia za przygotowanie oraz nakazanie tego aktu terroru. Wszystkich ułaskawiono, zaś zamachowiec – Hryć (Hrihorij) Maciejko ps. „Gonta” false Olszański – uciekł z Polski, osiadł w Argentynie i nigdy nie odpowiedział za morderstwo.
Brak zaplecza niemieckiego zmusił OUN do zawieszenia działalności terrorystycznej oraz intensyfikacji w przenikaniu swych członków do władz legalnych ugrupowań ukraińskich i eliminowaniu wpływów demokratycznych polityków. Niewiele sytuację zmieniła umowa normalizacyjna między nowym szefem MSW Wacławem Zyndramem-Kościałkowskim, a Wasylem Mudrym i Wołodymyrem Cełewyczem z 1935 r. Amnestia dla ukraińskich konspiratorów, przyznanie kredytów państwowych ukraińskim organizacjom gospodarczym i ostateczne dopuszczenie do używania terminu „ukraiński” często pozostało pobożnym życzeniem Warszawy z powodu sabotowania tych postanowień przez władze lokalne. Nie respektowanie warunków ugody przez stronę polską, a wreszcie akcja „polonizacyjna” z lat 1936-1938 rozwiały nadzieje na wypracowanie konsensusu. Gwoździem do trumny tego porozumienia okazała się deklaracja UNDO, domagająca się realizacji autonomii ziem ukraińskich, co okazało się testamentem politycznym tego ugrupowania. Jesienią 1939 r. Polacy – pomni casusu Czechosłowacji – odrzucili zdecydowanie wszelkie koncepcje autonomiczne wobec Ukraińców.
Polski historyk Robert Potocki celnie zaobserwował: „w tej sytuacji maksymalistyczna polityka państwa polskiego wobec tej grupy ludności przyczyniała się jedynie do radykalizacji postaw, gdyż dość skutecznie kompromitowała ona ukraińskie elementy konstruktywne, określając je mianem radykalizmu nacjonalistycznego. Co w końcu musiałaby uczynić ludność ukraińska, aby przestała być postrzegana jako «grupa wywrotowa», skoro nawet władze II Rzeczypospolitej uważały propagowaną przez legalne stronnictwa polityczne koncepcję «pracy organicznej» za potencjalnie niebezpieczną dla Polski? Zamiast skanalizowania wysiłków tej mniejszości etnicznej na aspiracjach społeczno-ekonomicznych i depolityzacji konfliktu etnicznego, władze polskie niejako same przyczyniały się do stopniowej eskalacji napięcia, otwarcie faworyzując jedną grupę przeciw drugiej”.
Osłabienie UNDO było na rękę rosnącej w siłę OUN. Radykałowie szybko odbudowali swe wpływy i organizację krajową oraz umacniali pozycję w legalnych organizacjach ukraińskich. Tymczasem Ukraińcy nadal organizowali podpalenia i pobicia, czego kulminacją były bójki między Polakami i Ukraińcami w Brzeżanach oraz innych miejscowościach galicyjskich w czerwcu 1937 r. Następny rok zaznaczył się incydentami we Lwowie oraz z okazji dwudziestolecia II RP. Wówczas OUN przeżywał trudności wewnętrzne. W organizacji dojrzewał konflikt między niepopularnym nowym przywódcą Andrijem Melnykiem, a ”młodymi”, czego impuls dał w 1938 r. udany zamach NKWD na Konowalca w Amsterdamie.
Odtworzone kadry zbrojne OUN – Wowki (Wilki) oraz Sicz Poleska – rozpadły się, gdy większość bojowców podążyła na Zakarpacie. Mimo tych trudności OUN przeprowadził – od września 1938 do kwietnia 1939 r. – 397-459 wieców i pochodów, 47-52 dywersje i sabotaże oraz 34-55 zamachów terrorystycznych. Niewielkie rozmiary akcji secesjonistów spowodowały polską odpowiedź – równie celną i zdecydowaną, jak poprzednie – która gruntowanie zdezorganizowała krajową organizację OUN. Dzięki tej pacyfikacji udało się zapobiec masowej akcji dywersyjnej na zapleczu wojsk polskich walczących z niemiecką i sowiecką inwazją w 1939 r. (przy 8.000-9.000 członków OUN). Do wystąpień zbrojnych doszło w południowej części Galicji, gdzie powstał oddział Wasyla Sidora-Szełesta, czy na Polesiu Kozactwa Łozowego kierowanego do 17 września 1939 r. przez Petro Baszuka. Do Polski wkroczył z Wehrmachtem Legion Ukraiński (tzw. Bergbauern-Hilfe), czyli dwusotniowy kureń płk. Romana Suszki, wyszkolony przez Abwehrę.
Reasumując, Polska dobrowolnie nie wywiązała się z zobowiązań, podjętych wobec Ukraińców – nie zrealizowano szerokiego samorządu, nie uznano praw językowych i nie utworzono uniwersytetu ukraińskiego. Niefrasobliwe używanie terminu ”Rusin” demonstracyjnie lekceważyło Ukraińców. Ponadto, znaczna część społeczeństwa polskiego była nieprzychylnie nastawiona do słowiańskich współobywateli RP i ich aspiracji narodowych. Mimo praworządnego oraz demokratycznego charakteru II Rzeczpospolitej dochodziło do ekscesów władzy, a raczej jej niektórych reprezentantów. Z drugiej strony ukraiński ruch narodowy wykorzystywał metody walki, jakich nie mogło tolerować żadne państwo. Znaczna swoboda działania legalnych organizacji oraz secesjonistów w II RP pozwoliła wykrystalizować się pokoleniu bojowników i działaczy, potrafiących podjąć walkę o niepodległość Ukrainy. Niestety Polska nie zdołała przezwyciężyć dziedzictwa wojny polsko-ukraińskiej i przekształcić Ukraińców z wrogów w sojuszników Polaków. Obu narodom przyszło zapłacić za to straszną i krwawą cenę podczas II wojny światowej.
Feliks Koperski
11 komentarzy
observer48
7 lutego 2019 o 10:10Bardzo wyważony i obiektywny i obiektywny artykuł.
Kocki
28 kwietnia 2019 o 13:49naprawdę – po raz pierwszy przeczytałem – taka wysokiej jakości publikacja…dziękuję autorowi … super
Jarema
7 lutego 2019 o 11:35Polemiczna uwaga. Z tekstu wynika pośrednio wniosek, że gdyby Polacy zdecydowali się na przyznanie Ukraińcom autonomii, zbudowali uniwersytet ukraiński, nie przeprowadzali pacyfikacji w odpowiedzi na terroryzm stosunki polsko-ukraińskie ułożyły by się dobrze. Dla mnie to wyraz niedojrzałości i brak umiejętności sprostania trudnemu wyzwaniu, jakim są stosunki z mniejszością o czym niżej. To wynik lenistwa i próba pójścia na skróty. Przestrzegam, bo to bardzo niebezpieczna dla Polski i Polaków droga także dziś. Twierdzę, że Polska mogłaby pobudować 3 ukraińskie uniwersytety, przyznawać ziemie z parcelowanych majątków tylko Ukraińcom, a na koniec ustanowić ukraińską autonomię i nic by to nie zmieniło w relacjach z Ukraińcami. Przeciwnie wzmocniłoby jeszcze żądania i rozuchwaliło Ukraińców. ANTYPOLSKI KORZEŃ był jasny i czerpał soki ożywcze z antypolskich Niemiec Nazistowskich! Odcięcie tego korzenia spowodowałoby uwiąd antypolskiego nastawienia Ukraińców i akcji terrorystycznych. Nie oznacza to rzecz jasna, że Ukraińcy pokochaliby Polaków i Polskę. Nie miałoby to jednak znaczenia dla interesów Rzeczpospolitej, choć pewnie dla pięknoduchów, którzy także dziś samozwńczo często za publiczne pieniądze mienią się znawcami polsko-ukraińskich relacji byłoby przeciwnie.
Sumująca uwaga. Konflikt społeczności polsko-ukraińskiej – pamiętajmy mający korzeń w Niemczech jest tylko przykładem trudności w relacjach z mniejszością w każdym państwie, jeżeli ta mniejszość ma aspiracje państwowe, a tak było w przypadku części Ukraińców. Jeżeli ktoś ma co do tego wątpliwości, to może mi odpowie, dlaczego w XXI w. – czasie praw człowieka Ukraina nie oddaje katolikom katolickich świątyń, dlaczego ogranicza naukę języków mniejszości – polskiego i ukraińskiego? Zastanówmy się także, jak zareagowałaby Ukraina, gdyby nieliczny Polacy we Lwowie zażądani utworzenia z Lwowa historycznie polskiego miasta – wolnego miasta? (Nie pisać tylko że Daniło Halicki założył Lwów, bo to tylko XIX w. tradycja, a Lwów istniał przed Daniłą założony przez polskie plemiona Słowian Zachodnich). Zastanówmy się dalej, jak zareagowaliby Ukraińcy na żądanie utworzenia polskiego uniwersytetu? Co by się działo gdyby Polacy podjęli akcję terrorystyczną w razie odmowy wspieraną przez Polskę? Sprawa jest oczywista i Ukraina zareagowałaby tak, jak II RP.
Co to ma do współczesności? Dziś nie brak takich, którzy proponują: zapomnijmy o ludobójstwie Wołyńskim, itp. Ostatnio Polaka wykonała „w tył zwrot” przyjmując pokornie, że pojęcia „nacjonalista ukraiński” i „Małopolska Wschodnia” są niekonstytucyjne – żenujący werdykt składu TK! Zobaczymy, co będzie dalej, jaki ten krok w tył przyniesie korzyści. Czy zostanie zniesiony zakaz ekshumacji Polaków pomordowanych przez UPA, co jest kluczowe? Nie chcę przesądzać, ale obawiam się, że za tym pójdą żądania typu odbudowy w Polsce pomników ku czci UPA! Nie mamy w Polsce pomników ku czci niemieckiego Wehrmachtu i już nie mamy pomników Sowieckich okupantów, ale będziemy mieli pomników nazistów ukraińskich, zbrodniarzy z UPA?
Chcę sprawę jasno postawić. Ukraina jest dla Polski cennym buforem wobec Rosji. Wygodnym kordonem. Głupotą byłoby ten kordon niszczyć przed zbyt duże żądania historyczne i spory, ale pewien minimum wymagań musimy postawić. Inaczej rozzuchwalimy współczesnych gloryfikatorów ukraińskiego, zbrodniczego nazizmu, który ma antypolską genezę, a nic nie zyskamy.
voy
7 lutego 2019 o 13:10Przyznam że dawno nie czytałem artykułu z którym tak sie mogę zydentyfikować i podpisać serdeczenie za niego dziękuję koledze. Niemniej jednak jedną rzecz pragnę zauwazyć. Jest pewna różnica pomiędzy sytuacją Ukraińców w II RP a Polaków na Kresach. Otóż Polacy którzy żyją obecnie w Małopolsce Wschodniej mają za granicą swoje państwo. Niestety to państwo robi bardzo niewiele w tym aby poprawić sytuacje mieszkających na Kresach Polaków (można się tylko zastanawiać jak reagowała by Ukraina gdyby wtedy istniała na działania władz II RP). Węgry które maja zdecydowane mniejsza populację swoich rodaków na Ukrainie i z pewnością mniejsze możliwości działania potrafią stanąć w ich obronie. Ta sytuację należy jak najszybciej zmienić i dać do zrozumienia państwu ukraińskiemu że żadne szykany wobec Polaków a także gloryfikacje zbrodniarzy nie będą w Polsce akceptowane i spotkają się z konkretną reakcją polskiego państwa.
Feliks Koperski
8 lutego 2019 o 14:09Szanowny Panie! jestem zwolennikiem zasady arystotelesowskiego „złotego środka”. Wiadomo, że nie chodziło trzy tylko o jeden uniwersytet. I dawać minimalną namiastkę do wspólnych działań w duchu Hołówki, a nie upokarzania Ukraińców, których frustracja zaowocowała bezprzykładną brutalności i agresją – czego nie pochwalam i zawsze krytykuję.
Proszę pamiętać, że Niemcy narodowosocjalistyczne (a nie nazistowskie) w latach 1933-1938 oficjalnie odcięły się od Ukraińców – studyjną współpracę prowadzili z Abwehrą.
Nigdy nie zaproponuję zapomnienia o ludobójstwie wołyńskim – ale będę przypominał o opisaniu roli niemieckiej, gdyż dokumenty niemieckie są w ogólne nie znane. Czyli brakuje trzeciej nogi (i czwartej sowieckiej) przy wszechstronnym opisaniu lat 1942-1944 na Wołyniu.
Jarema
28 lutego 2019 o 10:02Rozumiem, że rozmawiamy o tym, czy II RP zachowała zasadę złotego środka w polityce wobec Ukraińców? Jak rozumiem sądzi pan, że tak nie było. Temat jest bardzo szeroki i trudny i może wymaga wszechstronnego naświetlenia. Zasadniczo się jednak z panem nie zgadzam. W tamtych warunkach ja uznaję to za złoty środek. Proszę sobie porównać sytuację Ukraińców i Polaków w ZSRR albo Polaków w Niemczech. Proszę porównać sobie sytuację Polaków, Węgrów na dzisiejszej Ukrainie. Ile uniwersytetów mają te mniejszości?
Trudno mi jednak przejść do porządku dziennego nad pana, dla mnie szokującą tezą, że w II RP dochodził do „upokarzania Ukraińców” przez Polaków, co miało powodować frustrację, która z kolei miała owocować brutalnością i agresją.
Przyzna pan chyba, że brak uniwersytetu to nie jest równoznaczne z upokarzaniem. To jedynie nie danie dodatkowego bonusu. Ukraińcy nie mieli zakazów studiowania na polskich uniwersytetach. Trudno znaleźć w Europie XX w. uniwersytety mniejszości narodowych, których było sporo. Czy nie za wysoko pan stawia Polakom poprzeczki? To ma być złoty środek, budowanie ukraińskich uniwersytetów i zabieganie to interesy mniejszości przez Polaki rząd?
Najbardziej jednak szokuje mnie argument o tym, że to złe traktowanie Ukraińców przez Polaków spowodowało ludobójstwo, a zatem że Polacy zebrali to co zasiali. To kłamstwo, typowe dla zbrodniarzy i przestępców przerzucanie winy na ofiarę, np. dlaczego pobiłeś żonę? Bo mnie denerwowała. Dlaczego wymordowaliście i ograbiliście brutalnie 130.000 Polaków – swoich sąsiadów? Bo nie było uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie. To tezy Wiatrowycza i współczesnych zwolenników nazistów/banderowców. Świadomie lub nie pan te tezy powtarza.
Feliks Koperski
28 lutego 2019 o 11:07Argument o złym traktowaniu Ukraińców przez Polaków jest psychologicznie (psychicznie) uwarunkowany i oczywiście nie odnosi się li tylko do uniwersytetu (zagwarantowanego przez władze polskie w Wersalu – podpis był). Haniebnym było upokarzanie godności ludności wiejskiej, traktowanych chłostami, „tulipanami” czy paleniem domostw. Oczywiście okólnik JP zakazywał pokazowego zabijania. Ale właśnie takie epizody, traktowanie „Rusinów” przez administrację, zamykanie szkół nadanych przez Franza Josepha – to prowadziło do nienawiści, choć w żaden sposób nie usprawiedliwia zbrodni ukraińskiej partyzantki UPA/UNS i samoobron, obejmujących do 60.000 ofiar polskich. Patrząc szerzej i nie zawężając zobaczymy, że II RP nie wypracowała polityki, wiążącej czy tylko utożsamiającej mniejszości z Polską. O dziwo nie powiódł się eksperyment Józewskiego, mający popierać Ukraińców i to z woj. wołyńskiego wywodzili najwięksi eksterminatorzy UPA. Przypominam nie było nazistów (jak i NaziDAP), tylko narodowi socjaliści oraz NSDAP.
Na koniec mam nadzieję, że odwoła Pan argumnent ad personam porównujący (zrównujący moje z tezy) z Wiatrowyczowymi.
Jarema
28 lutego 2019 o 14:39Ja Pana nie chciałem dotknąć itp., ale dostrzegałem podobieństwo niektórych Pana argumentów z Wiatrowyczowskimi (nie wszystkimi rzecz jasna) i jestem pewien, że nie podziela Pan jego poglądów wobec OUN/UPA i ludobójstwa. Jeżeli uważa Pan, że to za dobitne wyraziłem albo że jest to argument ad personam to nie było to moim celem, a jedynie podnosiłem argumenty. Mogę użyć angielskiego „sorry” wobec Pana mając na uwadze znaczenie i treść tego terminu.
Pomija Pan w swoich zarzutach wobec II RP, że akcja pacyfikacyjna nie wzięła się znikąd. To była odpowiedź na akcję terorrystyczną OUN/UPA. Ona miała całkiem spore rozmiary i długi czas. To były podpalenia, pobicia Polaków, niszczenie infrastruktury. Każde państwo dawniej i dziś ma prawo reagować w takiej sytuacji środkami przymusu bezpośredniego. Dalej wojsko wysyłano tylko tam, gdzie Ukraińcy w dalszym ciągu występowali ze swoimi metodami terroru, gwałtu, podpaleń czy bicia ludności polskiej. Co więcej UON/UPA nie przejmowała się Ukraińcami, często bez nastawienia narodowego. Im chodziło o wzbudzenie ognia między Polakami a Ukraińcami i udało im się to. Efektem pacyfikacji było doraźne ograniczenie ukraińskich akcji terrorystycznych przeprowadzanych przez OUN, ale także, tak jak zaplanowała OUN, trwałe zantagonizowanie ludności ukraińskiej i państwa polskiego. OUN nawoływało w swoich pismach: „Zbliża się nowa wojna, do której winniśmy się przygotować. Z chwilą, kiedy ten dzień nadejdzie, będziemy bez litości, zobaczymy powstających Żeleźniaków i Gontę, i nikt nie znajdzie litości, a poeta będzie mógł zaśpiewać „ojciec zamordował własnego syna”. Nie będziemy badali, kto bez winy, tak jak bolszewicy, będziemy najpierw rozstrzeliwali, a potem dopiero sądzili i przeprowadzali śledztwo”.
Nie wiem, jak z takim przeciwnikiem i będę używał określenia nazistowskim w rozumieniu zbrodniczej ideologii nacjonalistyczno/narodowej – II RP miała inaczej postępować? Jak postępowali Brytyjczycy wobec terrorystów Irlandzkich w XX w.?
Konkludując nie uważam, aby II RP ponosiła winę za złe relacje z Ukraińcami, chyba że przyjmiemy, że samo istnienie II RP po Zbrucz było ich przyczyną. To już jednak inna dyskusja. Pamiętajmy, że na Kresach żyło kilka mln. Polaków – od 20 do 50%. Polska miała ich zastawić na łaskę OUN/UPA? A może należało dokonać deportacji w obie strony?
Poruszył Pan ciekawy wątek, jakim jest nieudany eksperyment wojewody Józewskiego. Ciekawe, jak Pan tłumaczy tego powody? Przecież on, o ile rozumiem razem z II wydziałem wywiadu mieli stworzyć zalążek pro-polskiej niezależnej Ukrainy. Działał zatem na rzecz Ukraińców: wzrost Ukraińców w samorządzie, współpraca polsko-ukraińska, liczba szkół wyłącznie ukraińskojęzycznych rozbudowano z ośmiu (istniejących w roku 1930) do kilkuset, popieranie rozbudowy ukraińskich i polsko-ukraińskich organizacji społecznych. O dziwo dziś np. mniejszość ukraińska pamięta tylko złe, a Józewskiego już nie.
Jestem zdania, że ten polsko-ukraiński konflikt z Zachodnią Ukrainą (!) był nieunikniony. Oskarżanie o nie II RP lub tylko ją nie jest sprawiedliwe i nie uważam to za rozsądne. Zachodnia Ukraina i jej liderzy byli antypolscy za sprawą Cesarstwa Niemieckiego i Austro-Węgierskiego. Przypomnijmy wygraną przez Polaków wojnę polsko-ukraińską i sojusz, ale z Ukrainą Kijowską. Potem była UON/UPA i jej antypolski terror, antypolskie powstanie na tyłach podczas ataku Wehrmachtu oraz ludobójstwo a także już jak Sowiet zajął Kresy i Polskę walka UPA o oderwanie tzw. Zakersonia od Polski. Trzeba jasno uznać Ukraińcy z Zachodniej Ukrainy byli wrogami Polski (mówię o politykach i ludności na którą oni wpływali). Nic na to nie da się poradzić.
Dlatego Geidroyc był genialny, bo choć dobrze wiedział i rozumiał, z kim ma do czynienia na Zachodniej Ukrainie, to uznał i o dziwo przekonał do tego polskie elity, że ze względu na interesy Polski tj. groźną Rosję musimy kierując się interesem wesprzeć Ukrainę bo to osłabi Rosję. Musimy więc puścić w niepamięć zbrodnię!
Nie sądzę, aby Giedroyc był naiwny i uważał, że wybudowanie 1 uniwersytetu przez II RP udobrucha Ukraińców, tak że oni nas polubią. Chodziło mu tylko o interes geopolityczny Rzeczpospolitej. W ramach tego interesu nie ma miejsca jednak na sentymenty, czy próby przekonywania, że Ukraińcy nas polubią itp., że trzeba tylko im coś dać, że będziemy się przyjaźnić. To niezasadne i naiwne oczekiwania.
Dziś także na Zachodniej Ukrainie są antypolskie środowiska. Ten element ukraińskiej tożsamości został zassany do Kijowa ze względów instrumentalnych (pisał o tym Wasyli Rasewicz). To dlatego co chwila Polska dostaje pałką po głowie, np. zakazami ekshumacji, żądaniami odbudowy nielegalnych pomników, czy podważaniem skali zbrodni w Hucie Pieniackiej.
Część polskich ekspertów, dziennikarzy, polityków nie może uwierzyć we wrogość (części) Ukrainy! Dlatego szuka argumentów, że to wszystko przez Rosję, Polaków, Niemców, agentów, nacjonalistów polskich itp. W mojej opinii nie rozumieją, że czymś innym jest interes Rzeczpospolitej obrócenia Ukrainy przeciwko Rosji co się stało, ale nie dzięki polskiej polityce, a czymś inny, że tam są także (nie wiem jak duże?) ogniska antypolskie i są one prominentne – Szeremeta, Wiatrowycz – to wysocy urzędnicy. Duża część wierchuszki Lwowa jest delikatnie mówiąc mało propolska. Mylę się? Jak ukraiński polityk jest propolski?
Otóż antypolskość części Ukraińców trzeba przyjąć i na nią reagować mając na uwadze wspomniany wyżej kluczowy interes Polski w antyrosyjskim odwróceniu Ukrainy, a nie być naiwnym i udawać, że go nie ma, że banderyzm jest dziś mniejszością itp. – dlaczego więc na Zachodniej Ukrainie miasta wywieszają nazistowskie ukraińskie flagi?
Trzeba też pamiętać, że polityka ukraińska jest oparta o rosyjskie wzorce. Ustępstwo jest oznaką słabości, a nie próbą zbliżenia. Póki co nie ma pozytywnej reakcji na niekonstytucyjność okresleń Małopolska Wschodnia i nacjonalista ukraiński.
Kocki
28 kwietnia 2019 o 13:51Feliks Koperski…Dziękuję autorowi za tę bardzo inteligentną publikację.
Kocki
29 kwietnia 2019 o 10:32proszę panа Feliksа Koperskiеgo-niech mnie znajdzie w FB-Jerzy Kocki
tagore
5 września 2019 o 08:17Zabawny jest argument autora o niewywiązaniu się Polski z sojuszu z Petlurą, Najlepszą miarą zaangażowania stron w jego realizację są straty polskich i ukraińskich oddziałów, 160 tyś zabitych i rannych Polska armia ,2,5 tyś Ukraińska.
Sojusz był zawarty z Ukrainą „Kijowską” , w małopolsce wchodniej dominowała wśród ukraińskich po Habsburskich elit
wizja Europy z traktatu Brzeskiego czyli praktycznie bez Państwa Polskiego. Aktualnie w Kijowie panuje podobny pogląd co do miejsca Polski w Europie. Wolą stać na wycieraczce pod drzwiami w Berlinie i próbować zmarginalizować rolę Polski w regionie niż współpracować.