Białoruskie media niezależne podały 24 września sensacyjną informację, że z pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Republiki Białoruś zwolnił się najstarszy syn urzędującego szefa resortu dyplomacji Władimira Makieja – Witalij Makiej.
Nasza Niwa pisze, że informację potwierdziło kilka niepowiązanych ze sobą źródeł. To już kolejny dyplomata, który w proteście przeciwko polityce reżimu odchodzi z pracy.
Witalij Makiej przez ostatnie trzy lata pracował w centrali MSZ w Mińsku. Był starszym radcą w departamencie zrównoważonego rozwoju dyplomacji wielostronnej. Wcześniej pracował jako radca ds. ekonomicznych i środowiskowych w białoruskiej misji przy ONZ, był też pierwszym sekretarzem ambasady Białorusi w Austrii.
„Nasza Niwa” próbowała znaleźć potwierdzenie tej informacji u samego Witalija Makieja, ale odpowiedział, co następuje: „Powstrzymam się od odpowiedzi. Liczę na wasze zrozumienie”.
Rzecznik MSZ Anatolij Hłaz również odmówił komentarza tłumacząc, że nigdy nie wypowiadał się na temat polityki kadrowej MSZ. „Nasza Niwa” dowiedziała się również, że 23 września z białoruskiego MSZ odeszła wiceszefowa państwowej służby protokolarnej Tatiana Fedorowicz.
Czy Witalij Makiej podjął tę decyzję w porozumieniu z ojcem? Władimir Makiej uchodził za człowieka, który dąży do wyciągnięcia Białorusi z izolacji, zbliżenia z Zachodem, deklarował wielowektorową politykę rządu RB. Jego starania jednak poszły na marne.
Tymczasem potajemna inauguracja Aleksandra Łukaszenki stawia państwa europejskie i Stany Zjednoczone przed trudnym dylematem. No bo jak teraz komunikować się z białoruskim reżimem. Dotychczas po nieuznanie wyborów za demokratyczne odbywało się wyłącznie na poziomie werbalnym, na poziomie oświadczeń polityków i nic więcej. Wprawdzie prezydent Białorusi nie był zapraszany na szczyty i inne konwentykle, ale kontakty na niższych szczeblach, w tym ministerialnych odbywały się dość regularnie. Zintensyfikowały się po zainicjowaniu przez Mińsk spotkania grupy ds. rozwiązania konfliktu na Ukrainie.
Jak zauważa białoruski politolog Artiom Szraibman, teraz pojawiają się deklaracje stolic zachodnich, w tym Brukseli i Waszyngtonu, o nieuznaniu Łukaszenki za legalnego prezydenta. Co więc dalej?
Dość drażliwą kwestią są listy uwierzytelniające ambasadorów. Niebawem do Mińska ma przyjechać ambasador USA, później Francji, Rumunii, ambasador Litwy pracuje już od czterech lat, co oznacza, że wkrótce będzie zmiana na stanowisku. Komu przedstawią „gramoty”? A może nikt nie przyjdzie na ich miejsce?
Jeszcze trudniej uznać Tichanowską za legalnego prezydenta, bo nawet ona nie uznaje siebie za prezydenta (na razie mówi o sobie jako o narodowej przywódczyni). Co więcej, nie ma ona narzędzi kontroli w kraju, aby uznanie jej za prezydenta przez Zachód coś zmieniło. W każdym razie im głębsza izolacja, tym bardziej toksyczny będzie białoruski rząd w oczach innych partnerów, w tym Chin, które potrzebują pokoju, porządku i stabilności do inwestycji, a nie wschodnioeuropejskiego wydania sytuacji z Wenezueli (Maduro – Guaido).
I jak zauważa Szraibman, w zasadzie MSZ nie musi bać się odejść niepokornych pracowników. Bo nawet ci, którzy zostaną, mogą już wkrótce nie znaleźć pracy w placówkach za granicą. Pozostanie im ambasada w Moskwie i konsulaty w innych rosyjskich miastach.
oprac. ba na podst/ nn/by/ t.me/shraibman
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!