Utrzymanie za wszelką cenę systemu kołchozowo-sowchozowego jak w czasach Związku Radzieckiego doprowadziło białoruską wieś nad przepaść. Pomimo dotacji rządowych, brakuje na wszystko, zagrożone są pensje dla robotników kołchozowych. Skąd wziąć na to pieniądze? „Głubinka” znalazła sposób.
W Tołoczynie na przykład, miasteczku powiatowym na Witebszczyźnie, pracownicy budżetówki zostali zobowiązani do robienia zakupów za określoną kwotę w miejscowych sklepach, przy czym „zachęcani są” do nabywania artykułów spożywczych wyprodukowanych przez okoliczne kołchozy.
– Nasz przewodniczący został wezwany do Komitetu Wykonawczego, tam wydali mu dyspozycje, że każdy pracownik, od sprzątaczki do kierownika, zobowiązany jest w każdym miesiącu do zakupu artykułów produkcji lokalnej – napisała do redakcji portalu onliner.by Oksana S., pracownica jednego z urzędów w Tołoczynie.
– Początkowo określili kwotę na 300 tys. rubli, a dla kierownictwa wynosiła ona 1 milion byr. Nie wiadomo, czy jest to inicjatywa władzy obwodowej czy rejonowej, ale rozporządzenie dotyczy wszystkich; lekarzy, nauczycieli, całego powiatu, choć nie wiadomo czy milicjantów. Powodem wprowadzenia takiego rozporządzenia jest brak środków na wypłaty dla pracowników kołchozu.
– W pierwszej wersji mówiło się, że będzie można pójść do sklepu, wziąć produkty na 300 tys. rubli i rozliczyć się czekami, – pisze czytelniczka.
– W rzeczywistości okazało się, że: kołchoz dostarcza do „sponsorowanej” organizacji bardzo ograniczony zestaw produktów, przede wszystkim mięsnych, rolady, konserwy mięsne, kurczaki, kiełbasa. Mówili, że to wszystko można będzie nabyć bez marży, z upustem około 20 proc. Ale po porównywaniu cen w sklepach okazało się, że wychodzi na to samo. Tańsze są tylko niektóre rodzaje produktów. Wśród przywożonych do nas artykułów są takie, których data ważności kończy się za 3 dni, dlatego kwota obowiązkowa została zmniejszona do 250 tysięcy. Po nabyciu produktów za określoną kwotę trzeba się podpisać.
– Schemat jest następujący, – pisze dalej pani Oksana, – kołchozy z powiatu tołoczyńskiego dostarczają swoje surowce do zakładów mięsnych w Orszy, zakładów mleczarskich w Lepelu i innym, a te nie maja czym płacić, robotnicy kołchozu nie dostają pensji, no więc znaleźli taki oryginalny sposób na rozwiązanie problemu. Nie wiadomo co z tymi, którzy się nie zastosują do rozporządzenia, ale tam gdzie ja pracuje, nikt nie zdecydował się odmówić: wszyscy chcą zachować miejsca pracy. Choć wprost, nikt zwolnieniami nie groził, wszyscy wiedzą, że lepiej nie dyskutować.
Komitet Wykonawczy w Tołoczynie tłumaczy, że przymusu absolutnie nie stosuje, a propozycja jest korzystna, bo artykuły spożywcze dla domu tak czy inaczej trzeba kupić, więc czemu tego nie zrobić na lepszych warunkach.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!