Białoruś wprowadziła kolejne, absurdalne ograniczenia, które utrudnią pracę nie tylko fotoreporterom, ale mogą przysporzyć nie lada kłopotów zwykłemu obywatelowi, który wyjdzie na ulicę z aparatem fotograficznym.
W czwartek wieczorem w centrum Mińska milicja zatrzymała fotografa Dmitrija Laśko, zajmującego się amatorsko tworzeniem panoram sferycznych. Artysta rozstawił (po raz kolejny) swój statyw obok budynku Akademii Nauk, żeby uchwycić obraz w innym świetle, ale po chwili pojawił milicjant, który powołując się na tajemnicze rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych z 25 lutego, o rzekomym zakazie fotografowanie wszelkich budynków administracji publicznej, kazał mu spakować sprzęt i zabrał artystę na posterunek, gdzie spędził 4 godziny.
„Postawiłem statyw. Za chwile wyszedł ochroniarz i powiedział, że fotografowanie budynków administracyjnych jest zabronione. Poprosił o mój paszport. Bez namysłu dałem mu do wglądu. Od razu wezwał milicję – powiedział „Białoruskiemu Partyzantowi” Dmitrij Laśko.
– Zawieźli mnie na posterunek, długo nie mogli się zdecydować co ze mną zrobić, zabrali mi rzeczy i wezwali śledczego”.
Laśko powiedział, że funkcjonariusze zadawali mu szczegółowe pytania odnośnie zdjęć budynków publicznych, chcieli dowiedzieć się po co, i dal kogo robi zdjęcia, chcieli odebrać mu przenośny dysk, powoływali się cały czas na rozporządzenie ministra z 25 lutego o zakazie fotografowania, ale samego rozporządzenia nie byli w stanie przedstawić.
„Po 4 godzinach na posterunku zostałem zwolniony, zapytałem ich, czy mogę fotografować, czy nie, czy następnym razem gdy pójdę na miasto ze sprzętem, zostanę aresztowany, czy nie? Wymijająco odpowiedzieli mi, że teraz takie czasy nastały, ze dużo różnych ludzi w nie wiadomo jakim celu fotografuje na Białorusi” – powiedział Dmitrij.
„Jutro pójdę dalej robić zdjęcia. Wcześniej milicja już mnie zatrzymywała za fotografowanie, ale nie w centrum Mińska, i tak dokładnie jak wczoraj, nie przesłuchiwali mnie jeszcze. Zrozumiałe, że wszyscy szykują się do wyborów, boją się dywersji. A mnie interesuje po prostu architektura, i jeśli kolejny raz wynikną jakieś problemy, nie będę robił zdjęć Mińska, lepiej do Europy się wybiorę…”
Na razie MSW nie poinformowało o rzekomym rozporządzeniu ministra, ale przypadek Dmitrija nie jest pierwszy.
Inny fotografik, który kręcił film reklamowy w pobliżu budynku adwokatury w Mińsku napisał, że został zgarnięty przez milicję wraz z całą ekipą.
Kresy24.pl za belaruspartisan.org