Zapowiadane już wiosna br. transporty muzealnych rosyjskich czołgów T-54 i T-55 naprawdę ruszyły… Kilka dni temu internauci namierzyli potężny konwój tych zabytkowych pojazdów, będących na wyposażeniu wojsk Układu Warszawskiego pół wieku temu, który koleją pojechał w kierunku linii frontu na południu Ukrainy!
Ten dość desperacki ruch Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej świadczy o jednym – potężnych stratach w nowoczesnym sprzęcie pancernym, jakie poniosła Rosja w tym konflikcie, które niezależni eksperci oceniają na dwa tysiące maszyn (Sztab Generalny wojsk ukraińskich podaje liczbę siedmiu tysięcy).
Od roku 1947 fabryki opuściło około 100 tysięcy maszyn typu T-54/55, które produkowane były na terenie ZSSR, Czechosłowacji, Polski i Chin, stając się częścią wojsk pancernych krajów wchodzących w skład nieistniejącego już Układu Warszawskiego. Podstawowa wersja czołgu waży 36 ton i jest obsługiwana przez cztery osoby. Załoga miała do dyspozycji armatę gwintowaną kalibru 100 mm i dwa karabiny maszynowe, w tym jeden wielokalibrowy, zdolny przebić pancerz lekkich pojazdów.
Nie było jednak w T-54/55 rozbudowanych systemów prowadzenia ognia czy opancerzania, które są częścią współczesnych czołgów biorących udział w walkach na Ukrainie. Dlatego w porównaniu z „Leopardami”, czy nawet naszymi „Twardymi”, T-54/55 wypadają blado; nie są w stanie nawiązać równorzędnej walki!
Zatem zabytkowe pojazdy w szeregach rosyjskiej armii nie będą stanowiły większego problemu dla Ukraińców, ale…
Konflikty zbrojne zawsze wiążą się z dużymi wydatkami — kupno paliwa, sprzętu czy amunicji liczone jest w miliardach złotych. To samo tyczy się broni przeciwczołgowej, czyli kierowanych i niekierowanych pocisków wykorzystywanych w różnego rodzaju systemach przeciwpancernych. Jedna rakieta FGM-148 „Javelin” kosztuje — w zależności od wersji — od 347 do ponad 500 tysięcy złotych, a za jeden pocisk wystrzelony z M142 HIMARS trzeba zapłacić około 650 tysięcy złotych. Z kolei szwedzkie wyrzutnie przeciwpancernych pocisków kierowanych krótkiego zasięg NLAW to koszt około 110 tysięcy złotych od sztuki. Mówimy zatem o naprawdę dużych kosztach obrony przeciwpancernej, która zamiast powstrzymać nowoczesne, warte fortunę czołgi T-90M (cena 20 milionów złotych za sztukę!), będą zużyte na niszczenie bezwartościowego szrotu… Oczywiście, będzie to się wiązało z dużymi stratami wśród rosyjskich załóg czołgowych, ale jak wiadomo Rosja do strat osobowych nie przywiązuje nadmiernej wagi! „U nas ludzi mnogo”…
RES na podst. Defence24
3 komentarzy
Paweł Kopeć
30 czerwca 2023 o 19:07Tak, z braku laku… lecz jednak one strzelają pociskami, transportują najeźdźców i… demolują Ukrainę.
Nierzadko skutecznie.
Wojna.
Zło.
Barth
30 czerwca 2023 o 19:35Najpierw wypchają stary sprzęt,taniej wyjdzie niż utylizacja i opróżnią magazyny.Potem zostanie im tylko nowy i powolutku napełnią magazyny nowoczesnym sortem.Tak na logike kazdy tak by zrobił.Starego na żyletki było szkodaoddać,a w boju jeszcze szkód może narobić.
TakToWidzę
2 lipca 2023 o 20:55Może dla ruskich ma to magiczny sens ale zaczęli wojnę z całym światowym przemysłem a nie tylko z Ukrainą. Ruskich mnogo ale jeden strzał to 4 wyszkolonych mniej a putin zapłaci za śmierć bohaterów miliony a jest jeszcze stara broń z cccp do utylizacji ich sprzętu wystarczy. POWOLUTKU TO NIE MAJĄ JUŻ CZYM WOJOWAĆ OPRÓCZ bohaterskimi poborowymi.