Co pięć lat „Doliniacy” spotykają się w Warszawie w rocznicę Powstania Warszawskiego, korzystając z zaproszenia Prezydent Stołecznego Miasta Warszawy Hanny Gronkiewicz – Walz, oraz Dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego Jana Ołdakowskiego.
Niestety, za każdym razem na „na punkcie zbornym”, to jest w Muzeum Powstania Warszawskiego, wybudowanym z jakże cennej dla powstańców inicjatywy Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, staje nas „do apelu”, coraz mniej. Tym razem zabrakło wśród nas nieodżałowanego „Luźnego” – Rysia Lewina, ułana 2 szwadronu, który towarzyszył oficerom Zgrupowania Stołpecko – Nalibockiego AK udającym się na rzekomą „odprawę” zwołaną przez dowódcę sowieckich partyzantów w Puszczy Nalibockiej płk. „Dubowa” 1 grudnia 1943 roku.
Nigdy nie zapomnimy tej daty! Oficerów naszych wówczas zdradziecko napadnięto, przetransportowano „kukuruźnikiem” przez linię frontu i osadzono na Łubiance, a piechotę w większości rozbrojono. „Luźnemu” udało się jednak zbiec z sowieckiej niewoli i tak jak innym, dołączyć do zgrupowania, nad którym ponownie przejął dowództwo cichociemny por. „Dolina” (wówczas „Góra„) Adolf Pilch. „Luźny” pokonał z nami, śpiesząc na pomoc Warszawie szykującej się do powstania, 500 kilometrowy szlak bitewny, pomimo ran zadanych przez Niemców w boju po przekroczeniu Niemna.
Ściągnęli, więc w 70 rocznicę Powstania Warszawskiego wraz z osobami towarzyszącymi:
„Pogoń” – Staszek Piszczek ze Szczecina, w oddziale „Doliny” dowódca taczanki CKM w 3 szwadronie 27 pułku ułanów. To on w bitwie o lotnisko bielańskie, swym karabinem maszynowym, wstrzymywał pod Pieńkowem ze spieszonym szwadronem niemieckie kolumny, niszcząc wiele pojazdów śpieszących na odciecz załodze bielańskiego lotniska, atakowanego przez naszą piechotę, a pod Jaktorowem osłaniał ostatnie kontrnatarcie nieodżałowanego dowódcy tego szwadronu ppor. „Suma” – Narcyza Kulikowskiego, który tam padł, usiłując przebić się z okrążenia;
„Sopiniak” -Bolek Stupkiewicz z Bielska Białej, żołnierz 1 kompanii ppor. „Dana” Franciszka Baumgarta. W drugim dniu Powstania Warszawskiego ciężko ranny w ataku nalibockiego (wraz z kampinoskim), batalionu piechoty na lotnisko bielańskie, został przetransportowany do szpitala w Laskach, skąd po prostu zbiegł, by dołączyć do macierzystej jednostki. Nie był jednak już w stanie wziąć udziału w dwukrotnym ataku na Dworzec Gdański, do którego ruszyli później jego koledzy z 1 kompanii. Dzięki temu zapewne przeżył. Niewielu bowiem „Doliniaków” powróciło na pozycje wyjściowe do Gimnazjum im. Ks. Józefa Poniatowskiego. Przed torami kolejowymi i na torach pozostało ponad 300 poległych „Doliniaków”, niemal cały batalion piechoty.
Albin Draczyński z Koszalina, który z 2 szwadronem wachm. „Szarego – Lawiny” Józefa Niedźwieckiego, w drugim ataku na lotnisko bielańskie, pod Burakowem rozbił kolumnę niemieckich samochodów, osłaniając atak piechoty na lotnisko bielańskie.
„Maciejka – Franek Kosowicz z Los Angeles, łącznik (goniec) „Doliny”, który w czasie walk, pod gradem kul karabinowych i pocisków artyleryjskich przedzierał się do stanowisk ogniowych poszczególnych pododdziałów doręczając ich dowódcom otrzymane rozkazy.
Bolek Rutkowski z Kanady i Zdzisław Janczewski z USA żołnierze z 1 kompanii ppor. „Dana”, którzy wraz z dowódcą batalionu piechoty „Doliniaków” por. pil. „Dźwigiem” – Witoldem Pełczyńskim po dwóch atakach na Dworzec Gdański, do ostatnich dni powstania bronili „Poniatówki„ na Żoliborzu;
Niżej podpisany, ułan z pocztu dowódcy 3 szwadronu podchor. wachm. „Sum” – Narcyza Kulikowskiego, przybył wraz z żoną Małgorzatą z Sopotu;
Z sąsiedniej Gdyni zjechał „Tango” – Rysiek Kiedyk z 2 kompanii ppor. „Strzały”, który idąc do ataku, miast strzelać do nieprzyjaciela, przygrywał ponoć szturmowcom na nieodłącznej harmonii, i został dwukrotnie kontuzjowany: po raz pierwszy w drugim ataku na Dworzec Gdański, po raz drugi pod Jaktorowem.
Stawili się też po 70 latach od tamtych wydarzeń „Doliniacy” mieszkający w Warszawie:
„Sęp” – Fred Bernard, najmłodszy dowódca sekcji w 3 szwadronie, dzielnie powstrzymujący w pięciodniowej bitwie pozycyjnej pod Pociechą – Truskawiem, na obsadzonym przez jego sekcję odcinku, ataki RONA. Ciężko ranny pod Jaktorowem, uratował mu życie, co rzadko się zdarzało, żołnierz Wehrmachtu, Ślązak;
Waldek Sieliński zwany „Orlątkiem”, który z grupą „Nietoperza” nie dał się rozbroić sowieckim partyzantom.
Z Zielonki przyjechał „Rom” – Rysiek Bielański, autor biografii „Doliny” oraz wspomnień o swym wojowaniu pt. „Prawie życiorys” rodowity Warszawiak, który kanałami przedarł się ze Starówki na Żoliborz, a stamtąd do Kampinosu, stając się „Doliniakiem”. Dla niego, podobnie, jak i dla innych żołnierzy Doliny, powstanie nie zakończyło się wraz z kapitulacją Warszawy. Zdołał się przebić z oddziałem Doliny z okrążenia pod Jaktorowem i wraz z nim walczył na Kielecczyźnie do końca.
Na uroczystościach 70 lecia Powstania Warszawskiego nie mogło zabraknąć oczywiście naszej „Jadzi” Jadwigi Bałabuszko – Sławińskiej, dzielnej sanitariuszki polowego szpitala w Krogulcu, która pod kulami opatrywała rannych, a po upadku Powstania Warszawskiego nie opuściła ich i wraz z innymi siostrami z Puszczy Nalibockiej, zapewniła im bezpieczne schronienie i opiekę lekarską.
Niestety nie dojechał do Warszawy z Podlasia, sanitariusz z Iwieńca, po wojnie lekarz medycyny, „Tank”, czyli Józek Kuźmiński. To on podczas osiemnastogodzinnych walk żołnierzy nalibockich o Iwieniec, opatrywał rany nie tylko swych towarzyszy broni, lecz i tych, do których oni strzelali. Na rynku księgarskim ukazała się właśnie jego książka – relacja z tamtych dni, nakładem krakowskiej Oficyny Wydawniczej MIREKI.
Wszyscy powstańcy byli serdecznie witani i przyjmowani nie tylko przez władze miasta, które przyjezdnym z całego świata powstańcom ufundowały luksusowe hotele, wraz ze zwrotem kosztów podróży, ale przede wszystkim przez mieszkańców stolicy zwłaszcza przez młodzież. Na każdym kroku odczuwaliśmy ich serdeczność i opiekę; setki wolontariuszy śpieszyło nam z pomocą; na wszystkie uroczystości byliśmy przywożeni i odwożeni na swoje „mp” autokarami. Nieznane osoby, podchodziły do weteranów, wdawały się w rozmowę ciekawi miejsc, w których walczyliśmy przed 7o laty. Często zadawane były pytania w rodzaju: „Mój dziadek walczył na Żoliborzu, miał pseudonim „Ryś” znał go pan może?” ··
Jedynym nieprzyjemnym zgrzytem uroczystości jubileuszowych były dzikie wrzaski i gwizdy na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach przy pomniku Gloria Victis. podczas uroczystości oddania hołdu powstańcom w Godzinę „W”. Takiego zachowania w miejscu, gdzie spoczywają najlepsi synowie tej ziemi, gdzie mógł spocząć każdy z nas, nie można niczym usprawiedliwić, ani też wybaczyć.
Z rozmów, jakie mieliśmy okazję przeprowadzać z mieszkańcami stolicy, z przykrością stwierdziliśmy, że o walce „Doliniaków” w Warszawie i w Puszczy Kampinoskiej, niewiele, a niektórzy nawet nic nie wiedzą. Pierwszy raz od nas usłyszeli o karkołomnym rajdzie bitewnym „Doliniaków” z nad dawnej granicy z ZSRR do Warszawy i ich sukcesy odnoszone w Powstaniu Warszawskim. Nawet absolwenci tzw. Wówczas „Poniatówki” – Gimnazjum im. Ks. Józefa Poniatowskiego nie wiedzieli, że ich budynku do końca powstania bronili żołnierze zaciągający śpiewnym akcentem. I wcale nie można się temu dziwić.
W latach PRL kaganiec na naszą działalność bojową nałożyła cenzura, a publikacje, jakie się wówczas ukazywały (dowódca kawalerii chorąży/rotmistrz „Noc-Nieczaj” Zdzisław Nurkiewicz skazany został na karę śmierci, zamienioną na 15 lat pozbawienia wolności „za zdradę Ojczyzny – sic!) jedynie nas oczerniały. Później tak jakoś wstydliwie, temat ten pomijano. Niestety, nawet dziś na próżno by szukać eksponatów o udziale w powstańczym zrywie w Muzeum Powstania Warszawskiego, żołnierzy, którzy przybyli tu z dalekiej Puszczy Nalibockiej. A gdy spytałem jednego z harcerzy, czy wie, że w Powstaniu Warszawskim walczyli wcale niemalowani ułani na pół tysiąca koni, sądził, że z niego kpię.
W porównaniu z ilością wszystkich powstańców stanowiących 50 tysięczną armię, Zgrupowanie „Doliny”, było tylko jedną z niewielkich formacji powstańczych. A przecież nie można jej wykreślić z historii Powstania Warszawskiego, już choćby z tego względu, że uzbrojenie tej jednostki, równało się 1/4 uzbrojenia całej powstańczej Warszawy. Przede wszystkim był to jedyny kresowy oddział, który w ramach akcji „Burza”, wykorzystując sowiecką ofensywę na wschodnim froncie i bezładny odwrót wojsk niemieckich, pokonał 500 kilometrowy szlak bojowy, by przeprawiając się w biały dzień mostem przez Wisłę w Nowym Dworze, stanąć w przededniu godziny „W” u wrót Warszawy.
Zgrupowanie „Doliny”, podporządkowane komendantowi VIII Rejonu, VII Obwodu „Obroża”, kpt., „Szymonowi” – Józefowi Krzyczkowskiemu, w ciągu kilku dni wyzwoliło – na czas powstania – spod okupacji niemieckiej, rozległy teren Puszczy Kampinoskiej, kończąc tę akcję 31 lipca 1944 r. gwałtownym atakiem na kompanię Wehrmachtu, kwaterującą w Aleksandrowie, rozbijając ją doszczętnie bez własnych strat.
Jednostka nasza, która stanowiła trzon powstałego pułku Palmiry – Młociny, którym dowodził „Dolina” wysłała na Żoliborz batalion piechoty, świetnie uzbrojony, zahartowany w bojach nie tylko leśnych, lecz i miejskich (zdobycie silnie ufortyfikowanego miasta Iwieniec). Każdy z „Doliniaków” prócz swej broni, dźwigał w „gościńcu” (prezencie) dla warszawiaków 30 kg uzbrojenia i amunicji przejętej ze zrzutów. W dwóch atakach na Dworzec Gdański spośród 450 „Doliniaków” poległo ponad 300 -stu kresowych żołnierzy. Większość tych, którzy przeżyli, nie powróciła do Kampinosu, broniąc do ostatnich dni powstania, jednej z głównych redut Żoliborza – gmachu gimnazjum im. Ks. Józefa Poniatowskiego.
W tym czasie „Doliniacy” głównie ułani chor. „Noc -„Nieczaja” – Zdzisława Nurkiewicza, (jako że piechota nasza walczyła na Żoliborzu) stoczyli na terenie „Niepodległej Rzeczpospolitej Kampinoskiej” około 5o walk odnosząc same zwycięstwa, nie dopuszczając do koncentracji wojsk niemieckich od północy, do uderzenia na Żoliborz.
Najbardziej spektakularną była akcja zbrojna „Doliny” przeprowadzona przez 80 ochotników uzbrojonych w broń automatyczną w nocy z 2 na 3 września 1944 na Truskaw obsadzony przez batalion (jak się później okazało w ostatniej chwili, przed atakiem „Doliniaków”, w Truskawiu rozlokował się drugi batalion, który przemieścił się tam z Sierakowa) RONA gen. Kamińskiego. Były to te same jednostki, które osławiły się krwawą rzezią na Woli tysięcy mieszkańców Warszawy. Pogrom, w odwecie za ich bestialstwa dokonane w Warszawie przez rosyjskojęzycznych żołnierzy ROA w mundurach SS był całkowity. Na placu boju pozostało około 250 zbitych i ponad 100 rannych. Do niewoli nikogo nie brano. Zdobyto: ckm, 30 rkm-ów, 2 ciężkie moździerze, kilkanaście pistoletów maszynowych, działo polowe kaliber 75 mm. To, czego nie zdołano zabrać, zniszczono, m.in: kilka dział, około 3o wozów z amunicją. W tej akcji poległo 8 Doliniaków, a 10 zostało rannych.
Następnej nocy śpiących SS-mann-ów z RONA kwaterujących w Marianowie zaatakowali, według planu opracowanego przez ppor. „Dąbrowę” Zygmunta Koca zastępcę dowódcy kawalerii chor. „Nieczaja” – Zdzisława Nurkiewicza ułani dobrani z 2 i 4 szwadronu. I tym razem pogrom był całkowity. Zabito 60 esesmanów, wzięto do niewoli 24, przy których znaleziono zrabowane rzeczy warszawiaków. Jako zbrodniarzy wojennych wszystkich rozstrzelano.
„ Doliniacy” na terenie Puszczy Kampinoskiej stoczyli wraz z żołnierzami, którzy do Zgrupowania dołączyli nie tylko z okolic, ale i z samej Warszawy, około 50 zwycięskich walk z Niemcami.
Wielkie uznanie i wdzięczność żołnierze Doliny mają dla krakowskiej Oficyny Wydawniczej Mireki pana Andrzeja Mireckiego, która w ostatnich dwóch latach wydała książki, z których czytelnik może się więcej dowiedzieć, jak to było naprawdę z tym Polskim Wojskiem AK z Puszczy Nalibockiej, które zanim trafiło do Kampinosu i samej Warszawy:
– wywołało (19 czerwca 1943 r.) powstanie w mieście Iwieniec na Nowogródczyźnie i, uderzając z wewnątrz i zewnątrz na silnie ufortyfikowany niemiecki garnizon, w wyniku 18 -sto godzinnej walki pokonało jego załogę, zdobywając miasto wraz z uzbrojeniem wystarczającym dla wyposażenia niemal trzech kompanii piechoty i szwadronu kawalerii;
– nie uległo zagładzie, w wyniku przeprowadzonej w lipcu i sierpniu 1943 r. pacyfikacji Puszczy Nalibockiej przez dywizje niemieckie, w tym jednej pancernej i lotnictwo;
– zdradziecko, po akceptacji Stalina, napadnięte przez dotychczasowego rzekomego sojusznika – partyzantów sowieckich, nie tylko nie dało się całkowicie rozbroić, ale też zdołało odtworzyć zgrupowanie Stołpecko – Nalibockie do stanu poprzedniego, a nie mogąc walczyć na dwa fronty zawieszając okresowo, zgodnie z wytycznymi komendanta Okręgu „Nów”, walkę niemieckim garnizonem w Iwieńcu.
Nakładem tego wydawnictwa ukazały się (według kolejności) w witrynach księgarskich o „Doliniakach” takie pozycje jak: „Partyzanci Trzech Puszcz” – naszego dowódcy „Góry – Doliny” Adolfa Pilcha;
„Doliniacy” – „Żbika” Mariana Podgórecznego;
„Burza nad Dworcem Gdańskim – W bój bez broni” – „Ostromira” – Edwarda Bonarowskiego
„Z Iwieńca i Stołpców…” „Tanka” Józefa Kuźmińskiego …
Jeszcze w tym roku mają się ukazać nowe pozycje: – „Pięć lat na wojennych ścieżkach” – dowódcy batalionu piechoty Doliniaków „Strzały” – Witolda Lenczewskiego (Wydawnictwo prosi o wskazanie „namiarów” na krewnych i bliskich autora) i
„Ułani Nurkiewicza” – Macieja Zapolskiego.
Dwie pierwsze pozycje, które się ukazały, zostały poprzedzone wstępem, (autora znakomitych dzieł o żołnierzach AK działających na Ziemi Nowogródzkiej), dr. Kazimierza Krajewskiego, który wydał też ostatnio, nakładem Instytutu Pamięci Narodowej, książkę pt: „Doliniacy” 1943 – 1945”, znakomitego znawcy dziejów Armii Krajowej na Nowogódczyźnie. Jest to pierwsza o nas publikacja historyka, który obiektywnie ocenia walkę z dwoma wrogami żołnierzy majora Adolfa Pilcha na rozległym terenie ciągnącym się od Puszczy Nalibockiej, poprzez Warszawę i Puszczę Kampinoską, po lasy kieleckie.
Według jego oceny:
„ Żołnierze kresowi z Puszczy Nalibockiej odegrali w jej dziejach (Puszczy Kampinoskiej – przyp. M.P.) absolutnie zasadnicze znaczenie. Dwukrotnie uratowali polską akcję powstańczą w Puszczy Kampinoskiej od całkowitego załamania. Po raz pierwszy na początku sierpnia 1944 r. – po rozformowaniu oddziałów własnych VIII Rejonu „Obroża”. Po raz drugi podobną rolę odegrali „Doliniacy” w trzeciej dekadzie sierpnia – po dwóch wyprawach z odsieczą na Żoliborz i po dwóch nieudanych atakach na Dworzec Gdański. Wtedy to, po wykrwawieniu się piechoty stołpeckiej pod Dworcem Gdańskim i pozostaniu części jej składu osobowego na Żoliborzu, jedynym dyspozycyjnym oddziałem przedstawiającym rzeczywistą wartość bojową pozostawały szwadrony 27 p.uł. AK. Ocena działań jednostek dowodzonych przez por. „Dolinę”, prowadzonych w ramach VIII rejonu „Obroży”, a potem pułku „Palmiry – Młociny” i „Grupy Kampinos” wypada doprawdy imponująco na tle innych rejonów obwodu „Obroża” i sąsiednich obwodów Podokręgu Warszawa – Zachód (…). Po dokonaniu takiego przeglądu wysiłku podwarszawskich struktur AK w czasie powstania, można zaryzykować twierdzenie, że gdyby w Puszczy Kampinoskiej nie zjawił się por. Adolf Pilch, ze Zgrupowaniem Stołpeckim AK, powstanie trwałoby tam tydzień. Lub nie wiele dłużej…”
Podczas spotkania powstańców warszawskich z Prezydentem RP Bronisławem Komorowskim i Prezydent m. st. Warszawy Hanną Gronkiewicz -Waltz mieliśmy okazję rozmawiać z prezesem Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich („Doliniacy” należą do ŚZŻAK) gen. bryg. Zbigniewem Ścibor- Rylskim, którego zainteresowały wojenne losy „Doliniaków”.
O naszych konnych wypadach rozmawialiśmy też z amerykańskimi przyjaciółmi, przedstawicielami z Ambasady USA, z którymi zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Ich interesowała szczególnie podstępna napaść naszych wcześniejszych „sojuszników”- partyzantów sowieckich na nasze zgrupowanie o świcie 1 grudnia 1943 r.
Nadarzyła się też niepowtarzalna okazja zainteresowania dziejami oddziału cichociemnego Adolfa Pilcha „Niezwykłego Polaka” Norberta Daviesa- Autora „Bożego Igrzyska”, na którego dziele „Warszawa 1944”, stojąc 10 lat temu w kilometrowej bez mała kolejce, zdobył cenny autograf ze starannie wykaligrafowaną datą: „ 1. 8. 04 ” każdy, obecny na uroczystościach 65 rocznicy Powstania Warszawskiego „Doliniak”. Mamy cichą nadzieję, że w kolejnym wydaniu tego niepowtarzalnego dzieła, w „Indeksie osób” znajdzie się nazwisko Adolfa Pilcha.
Pobyt „Doliniaków” w Warszawie był okazją do spotkania organizacyjnego w hotelu Radisson Blue starych wiarusów, z wiceprezesem Koła Środowiska Zgrupowania Stołpecko – Nalibockiego ŚZŻAK Piotrem Kosowskim – synem nieodżałowanego Pawła Kosowicza „Orzechowskiego” z pocztu dowódcy 2 szwadronu ppor. „Lawiny” Józefa Niedźwieckiego. Jak wiadomo starsi panowie i przekazali pałeczkę organizacji weteranów, młodemu pokoleniu.
Marian Podgóreczny „Żbik”
9 komentarzy
józef III
21 sierpnia 2014 o 14:30chwała Bohaterom !
Jacek Buciński
22 sierpnia 2014 o 07:00Przesyłam serdeczne pozdrowienia wszystkim Doliniakom, którzy są mi szczególnie bliscy gdyż moja babci Faustyna Sosnowska pochodziła właśnie z Iwieńca wspomnianego w tekście. Opowiadała mi o Iwienieckim Powstaniu, w którym zginął Jej kuzyn Stefan Mikucki z Iwieńca a drugi Michał Mikucki, który też walczył był wyróżniony za bohaterstwo (walczył też w Powstaniu Warszawskim).
Olgierd Karol Rutkowski
5 listopada 2014 o 09:29Dumny jestem z czynów Doliniaków. Wśród nich bili mój brat Tadeusz Rutkowski (z Podgórza)i szwagier Ludwik Wierszyłłowski. Do dziś nie odnalazłem miejsca ich spoczynku. Zbyt szybko o nich zapomniano.
Robert Wielgopolan
29 października 2016 o 22:38Szukam informacji na temat walk Doliniaków , głównie interesuje mnie bój pod Białym Ługiem. W lesie nieopodal wsi znajduje się mogiła, z ustaleń wynika że pochowano w niej 4 poległych partyzantów. Niestety do tej pory nie można ustalić kto tam spoczywa. Może to być ktoś z nich.
W miejscowości Biały Ług znajduje się obelisk upamiętniający tamtą bitwę, corocznie 27 października odbywają się uroczystości, ale mogiła w lesie jest jakby zapomniana co należałoby zmienić.
Wieliczko Roman
4 września 2015 o 21:01Jestem wnukiem Witolda Wieliczko i pamietam za mlodego jak tata tez Witold mial problemy ze pochodzil ze wschodu Poznaniacy z futryna wyzucalo jak ich lal za kacapa , w 1939 ruscy ich gnebili w 1941 Niemcy gdy przyjechal jako Repetryjanci w 1958r z Mama i siostra Polacy tez za bardzo ich nie lubieli. Ja sie urodzilem w Warszawie ale tez ich nie zameldowano wyjechali na Ziemie odzyskane Ja mam we krwi po mamie Bialoruskie pochodzenie ale Pracujac jako Kierowca tez lalem jesli mnie ktos wyzwal od Kacapow nalezalem tylko do Ligi Obrony Kraju aby umiec jezdzic i strzelac tak mnie za dzieciaka tata przyuczal aby trzymac dradycje Legionow Nalibockich pozniejsze AK pozdrawiam SAPERomek
lubuski kresowiak
21 grudnia 2015 o 23:32Zmarł Czesław Zdanowicz „Nieśmiały”
http://www.okolicenajblizsze.pl/news.php?n=4805
Stanislaw
31 października 2016 o 12:04Opis bitwy pod Białym Ługiem jest w oprac. Mariana Podgórecznego „Żbik” pt. „Doliniacy , Wyd. Mireki 2013 r.s.s. 466 – 474. Polegli: ppor. Stanisław Bazarewski „Bazar”; strzelcy: Henryk Izdebski „Lis”, Czesław Ostrowski „Korczak”, Józef Pawlak „Piorun”,”Zagłada” NN i „Bażantio”…
Ulanka 1920
15 lutego 2017 o 03:05Dlanich Bog Honor I Oyczizna
Barbara
1 sierpnia 2017 o 13:10To wielka radość i przyjemność spotykać Powstańców, , którzy walczyli w jednym Zgrupowaniu razem z naszymi rodzicami, dziadkami wujami CZEŚĆ I CHWAŁA. Serdecznie pozdrawiamy i życzymy dobrego zdrowia i kondycji na dalsze lata. A tym którzy dołączyli do Niebiańskiej kawalerii swoich kolegów ś.p.- Radość Wieczna w Niebie u Boga na Ordynansach. Amen.