We wczorajszych wyborach prezydenckich w Mołdawii, urzędująca prezydent Maia Sandu odniosła zwycięstwo.
Sandu wygrała 3 listopada stosunkiem głosów 54% do 45%, przy czym uwzględniono na razie 99% głosów.
„Udowodniliśmy, że jednocząc się, możemy pokonać tych, którzy chcieli nas rzucić na kolana” – powiedziała Sandu reporterom w Kiszyniowie wczesnym rankiem 4 listopada.
Nie mówiła tylko o swoim rywalu Alexandrze Stoianoglo z Partii Socjalistycznej, popieranej przez Kreml. Sandu od dawna twierdzi, że prawdziwym przeciwnikiem jej rządu i europejskiej drogi Mołdawii jest Moskwa, która prowadzi wojnę hybrydową mającą na celu odepchnięcie Kiszyniowa z powrotem na orbitę Moskwy.
Z życzeniami dla Sandu pospieszył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski;
„Ukraina popiera europejski wybór narodu mołdawskiego i jest gotowa współpracować w celu wzmocnienia naszego partnerstwa” – powiedział prezydent.
Chociaż zwycięstwo Sandu 3 listopada było zdecydowane, nie było pewne.
Niepowodzenie Sandu w uzyskaniu większości w pierwszej turze głosowania 20 października było dla wielu szokiem. W tym samym głosowaniu mołdawskie referendum w sprawie wpisania do konstytucji ścieżki akcesyjnej kraju do UE wygrało zaledwie 11 tys. głosami.
ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!